Rozdział 12

925 33 0
                                    

Weszłam do domu głośno się śmiejąc. Za mną szedł Louis. Niestety nie podzielał mojego napadu niepohamowanego śmiechu.

- Gdzie wy byliście?- zapytała Hay widząc nas 

- Na lodach.- odpowiedziałam nadal się śmiejąc
- Tyle czasu?- spojrzała na nas jak na wariatów
- Deszcz zaczął padać i musieliśmy się schować.- odezwał się Lou
- Ok. Jeszcze jedno pytanie. Z czego się śmiejesz.- zapytała po raz kolejny wywołując u mnie kolejny atak
- Wracaliśmy...i...jechał samochód...i oblał tego debila.- wyjaśniłam  próbując się uspokoić
- To wcale nie śmieszne.- powiedział
Haylee zaczęła się śmiać a ja razem z nią. Louis poszedł na górę się przebrać. Ja po chwili zrobiłam to samo. Wysuszyłam włosy i przebrałam się już któryś raz dzisiaj. Zeszłam na dół. Siedziało tam 2/5 One Direction w postaci Nialla i Harry'ego oraz Haylee.
- Piąty raz się dzisiaj przebrałam.- usiadłam obok Hay
- Pobiłaś rekord strojów na jeden dzień.- zaśmiała się
Byłam pewna, że zaraz chłopaki dorzucą jakiś komentarz od siebie, ale tak się nie stało.
- A im co się stało?- zapytałam
- Obrazili się, bo ich nie zabrałaś na lody.- odpowiedziała
Serio? Myślałam, że oni są bardziej dojrzali.
- Nie martwcie się chłopaki. Was też zabiorę na miasto i darmowy prysznic.- powiedziałam
- Wolałbym bez prysznica.-  odezwał się Niall
- Nigdy nie wiadomo.- uśmiechnęłam się
- Mam nadzieję, że przynajmniej coś tam między wami się wydarzyło.- Harry, przysięgam, że coś ci zrobię.
Pokazałam mu język. W telewizji akurat leciał jakiś film.
Siedziałyśmy z Haylee po obu stronach Nialla, a on nas obejmował. Dla niektórych byłoby to dziwne. Jednak Hay wie, że jestem blisko z Niallem.
Oglądaliśmy telewizję około 3 godzin, do 20:00. Byłam zmęczona, więc pożegnałam się i poszłam do siebie.
Niedzielę uważam za udaną. Jutro mam szkołę. Yhm. Znowu spotkam te wypindrzone lalunie.
Założyłam piżamę i usiadłam z laptopem na łóżku. Pogadałam chwilę z Alice na facebooku. Opowiedziała mi o wszystkim co się u niej działo. Podobno ma chłopaka, który jest największym ciachem w szkole, a jego ojciec to niezła szycha. Dziewczyna szybko się zmyła, bo jej mama kazała gasić światło. Weszłam na twittera. W oczy rzuciło mi się zdjęcie z dzisiaj. Hahaha, ktoś uchwycił idealnie moment, gdy samochód oblewa Louisa. Wysłałam mu to zaraz. Odpisał, że mam iść spać, bo późno. Niedoczekanie.
Posiedziałam jeszcze chwilę i wyłączyłam laptopa. Spojrzałam tylko na zegarek 22:02. Weekend uznaję za zakończony. Ułożyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

*

Miałam taki fajny sen, ale oczywiście ktoś musiał go przerwać. Trudno, poniedziałek zacznę od morderstwa najprawdopodobniej Haylee. 

- Nie powinnaś tego robić.- jęknęłam 

- Dlaczego?- zapytała śmiejąc się 

O tak, jeszcze mnie wyśmiewa. Na pewno nie dożyje południa. 

- Bo za bardzo cię lubię, żeby cię zabić.- odparłam nadal leżąc z twarzą w poduszce 

- Wstawaj!- rzuciła we mnie swoim butem (?)

Zwlekłam się z łóżka, aczkolwiek niechętnie. Blondynka widząc, że wstałam, wyszła się przygotować. Poszłam do łazienki się ogarnąć. Uczesałam włosy, umyłam zęby i twarz, zrobiłam makijaż. Przebrałam się w mundurek, który przerobiłam trochę. Wzięłam czarne spodnie, białą koszulę i marynarkę z logo szkoły. Do torby włożyłam szary sweter, na wszelki wypadek. Nie miałam zamiaru wkładać spódnicy, ani tych tandetnych podkolanówek. Wzięłam torbę z rzeczami i zeszłam na dół. W kuchni  siedział Liam i pił kawę. 

O 7:30. Jasne. 

- Wychodzisz gdzieś?- zapytałam sięgając po jabłko 

- Nie raczej nie.- odpowiedział 

Fugitive - Louis Tomlinson FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz