P𝕣𝕠𝕝𝕠𝕘

7.4K 351 51
                                    

Ta sama rozmowa, ten sam zatęchły zapach alkoholu, ten sam tyran, to samo nędzne życie, te same myśli...

Moje rozmyślenia przerwał dźwięk tłuczonego szkła i krzyki. Nie myśląc długo wybiegłem z pokoju. To co zobaczyłem mroziło krew w żyłach, moja Matka leżała na ziemi z całą ręką z krwi a nad nią stał ten tyran trzymający rozbitą butelkę. Był piany, nic nowego.
Niepewnie zapytałem podchodząc do kobiety:

-Ma-Mamo w porządku?

Zająkałem się.

Kobieta popatrzyła się na mnie z lekkim uśmiechem i odparła:

-Idź do pokoju Jun, wszystko w porządku.

Przecież nic nie jest w porządku.

-Ta kurwa dobrze mówi idź lepiej do pokoju pomyleńcu zanim całkowicie nie straciłem cierpliwości.

Odezwał się mój Ojciec.

Coś we mnie pękło. Trzymane wcześniej emocje zaczęły jeszcze bardziej wrzeć. Znosiłem jak mnie obrażał i bił, lecz nigdy nie podniósł ręki na Matkę. To będzie pierwsza i ostatni taka sytuacja kiedy zrobił jej krzywdę.

-Mamo zawsze będę cię chronić a nie tak jak tato tylko ci ubliża. Urosnę na silną alfę i będę cię bronić przed wszelkim złem tego świata.

Powiedziało 5 letnie dziecko z dużym zapałem i równie dużym uśmiechem na twarzy...

Przypomniała mi się obietnica jaką złożyłem będąc dzieckiem. Nie podołałem jej. Nie jestem alfą i pozwoliłem Ojcu zrobić jej krzywdę. Lecz nie zmienia to faktu, że nie mogę odnowić tej obietnicy.

Wstałem podchodząc do niego, byłe tuż przed nim i patrzyłem hardo w jego czarne tęczówki. Co z tego, że on jest potężnie muskularnym alfą a ja tylko drobną omegą. W tamtym momencie nie miało to żadnego znaczenia. Nacelowałem zaciśniętą ręką na jego policzek i z całej siły uderzyłem go w twarz. Uderzenie było tak mocne, że jego głowa odskoczyła w bok. Widziałem w jego oczy zaskoczenie jak i narastający gniew. Szybko się od niego odsunąłem i zacząłem biec do wyjścia. Będąc na klatce schodowej usłyszałem gniewne warczenie. Odwracając się zobaczyłem tuż za mną mojego Ojca biegnącego w moim kierunku. Nie tracąc ani chwili dłużej wybiegłem z budynku przed siebie, nie obchodziło mnie dokąd zmierzam. Liczyło się tylko i wyłącznie to że odciągnąłem jego uwagę od kobiety.

Po 5 minutach biegu znajdowaliśmy się w centrum miasta, nikt nawet nie próbował mi pomóc. To oczywiste, kto normalny chciałby zatrzymać wkurzoną alfę. Gdy opadałem już z sił poczułem przepiękny zapach bryzy morskiej wymieszany z nutą drzew cytrusowych.

-𝑻𝒐 𝒐𝒏, 𝒕𝒐 𝒏𝒂𝒔𝒛 𝒑𝒓𝒛𝒆𝒛𝒏𝒂𝒄𝒛𝒐𝒏𝒚!

Moja omega się odezwała

Dlaczego musiałem spotkać przeznaczonego akurat w takiej chwili...

400 słów

Lisi Potomek a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz