Przespałem cały dzień. Obudziłem się dopiero pod wieczór. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem, że przytulam się do klatki piersiowej Moe. Gdy popatrzyłem w górę na jego twarz, ujrzałem, że nie śpi i mi się przygląda.
Powiedział:
-Obudziłeś się już. Chodźmy coś zjeść.
Po tych słowach pocałował mnie delikatnie w czoło i poczochrał moje włosy. Po czym wstał i wyszedł z pokoju. Wstałem 2 minuty po nim i udałem się do kuchni.
Gdy wszedłem do pomieszczenia, zobaczyłem gotującego Alfę.
Powiedział:
-Ze stadem mamy spotkać się jutro o 9:00. Nie martw się na pewno się ucieszą.
Odpowiedziałem:
-Ucieszą się jak twoi rodzice? Jak tak to nawet tam nie idę.
Ten tylko pokręcił głową i zapewnił:
-Oni już naprawdę się ucieszą.
Podniosłem brew i powiedziałem:
-O swoich rodzicach też tak zapewniałeś, a jednak zareagowali inaczej. Ale właśnie jeżeli chodzi o twoją rodzinę to nie będą chcieli cię powstrzymać przed przedstawieniem mnie?
Odpowiedział:
-Wątpię, istnieje minimalna szansa przez to, że pobiłeś mojego Ojca.
Aż mi się śmiać zachciało jak to usłyszałem. Nadal sądzę, że mu się to należało.
Kontynuował:
-Ale zauważyłem, że zmienili swoje nastawienie po tym jak zobaczyli, że jesteś lisołakiem.
No tak, a jakby inaczej. Dlatego nie lubię zdradzać, że jestem lisem. No ale nie za bardzo wychodzi mi ukrywanie tego jak już przemieniłem się przed oczami prawie całego mojego miasta.
Westchnąłem i usiadłem przy wyspie kuchennej.
Po 10 minutach jedzenie było już gotowe. Muszę przyznać, że Moe potrafi bardzo dobrze gotować.
Gdy zjadłem, udałem się do swojego pokoju. A przeznaczony za mną jak mój cień.
Następnego dnia wstałem o 7:00. Nie stresowałem się tak jak zwykle, dobrze wiedziałem, że i tak mnie nie polubią to po co się kimś takim przejmować. Ubrałem się i poszedłem do kuchni. Moe najwyraźniej jeszcze spał. Nastawiłem wodę na herbatę a sam zacząłem przyrządzać śniadanie. Gdy kończyłem poczułem na swoich biodrach duże dłonie i przyjemny zapach feromonów. Jak miałem się już obracać poczułem nieprzyjemny ból na mojej szyi. Zobaczyłem sączącą się krew, brudzącą moją bluzkę.
Powiedziałem:
-Moe, przestań proszę. Zaraz zemdleje, wypiłeś za dużo krwi.
Ten słysząc to od razu odsunął głowę po czym zaczął zlizywać strużkę cieczy. Odwróciłem się do niego przodem i popatrzyłem na niego zamglonym wzrokiem. Opadłem w jego ramiona.
Wyszeptałem:
-Mówiłem, że zaraz zemdleję.
Ten tylko powiedział:
-Przepraszam Jun. Nie chciałem abyś zemdlał czy osłabł. Po prostu dawno nie piłem krwi.
Odparłem:
-W porządku, a teraz połóż mnie na kanapie w salonie abym mógł dojść do siebie.
Jak powiedziałem tak zrobił. Wziął mnie na ręce i położył na kanapie. Gdy miał już iść złapałem go za dłoń.
CZYTASZ
Lisi Potomek a/b/o
RomanceLos lubi płatać figle, a najbardzej wtedy gdy jest najgorszy na to moment. Taki właśnie figiel spowodowany przez los spotkał młodego chłopaka, lecz to zdarzenie nie zrujnowało mu już i tak marnego życia, a polepszyło i ustatkowało u boku Przeznacz...