Od mojej rui minął tydzień. Mimo, że to krótki okres czasu zaczęły doskwierać mi częste wymioty co mogło świadczyć tylko o jednym.
Z początku myślałem, że to jakieś zatrucie pokarmowe, że zjadłem coś nie świeżego i mi zaszkodziło ale teraz siedząc na łóżku trzymając test ciążowy z pozytywnym wynikiem jestem pewny, że to nie były przeterminowane płatki śniadaniowe.
Siedząc oszołomiony usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili wszedł przez nie mój przeznaczony. Popatrzył na mnie, a jego wzrok przystanął na moich dłoniach. Podszedł do mnie szybko i wręcz wyrwał mi test ciążowy, patrząc z niedowierzaniem.
Usiadł koło mnie i w końcu zapytał:
-Będę ojcem? Jun... ja będę ojcem! Będziemy mieli dziecko!
Złapał mnie w tali i przysunął bliżej siebie równocześnie wpijając się w moje usta.
Musiałem przerwać tę chwile, ponieważ jedzenie podeszło mi do gardła.
Odepchnąłem Moe i pobiegłem do łazienki pochylając się nad sedesem. Po chwili poczułem dużą dłoń gładzącą moje plecy.
Również się cieszę, że będziemy mieli dziecko ale nie wyobrażam sobie abym wytrzymał ciągłe wymiotowanie i złe samopoczucie.
Wyprostowałem się i podszedłem do umywalki przemyć twarz.
Powiedziałem:
-Muszę iść do lekarza aby zrobił mi badania. Ciąża lisa polarnego trwa miesiąc i 21 dni. Więc szybko doczekamy się potomstwa.
Uśmiechnąłem się. To niewyobrażalne, że niecałe 4 miesiące temu żyłem przygnębiony i myślałem tylko o tym aby skończyć z życiem, a dzisiaj mam swojego przeznaczonego, mieszkam w ogromnym, pięknym domu i doczekam się dziecka z osobą, którą kocham i jest mi przeznaczona.
Czas leciał nieubłaganie szybko, a ja już leżałem na sali operacyjnej rodząc. Krzyczałem i wyklinałem na Moe siedzącego obok mnie. Nie wiem ile czasu już minęło ale zaczynało mi już brakować sił, a może jednak już dawno je straciłem ale dalej walczyłem? Nie mam pojęcia i nie chcę wiedzieć. W tej chwili liczyło się dla mnie wyłącznie bezpieczeństwo i zdrowie dziecka.
Gdy już zaczynałem mdleć usłyszałem płacz. Otworzyłem oczy i zobaczyłem małe lisie szczenię. Pielęgniarka wręczyła mi małe zawiniątko, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Moe przyglądał się całej sytuacji, a po chwili również objął dziecko wraz ze mną.
Moe szepnął:
-Wygląda jak ty. Nasz mały lisi potomek.
KONIEC
_______________________________
Witam serdecznie!
Wiem, że czekaliście (albo i nie) na taki krótki rozdział dwa tygodnie ale nie miałam weny oraz zawsze wracałam zmęczona ze szkoły. W każdym bądź razie jest to ostatni rozdział, nie planuję już żadnych bonusów ani tego typu rzeczy. Mam nadzieję, że zobaczymy się za niedługo w innej książce mojego autorstwa.
Miłego dnia/wieczoru/nocy!
CZYTASZ
Lisi Potomek a/b/o
RomanceLos lubi płatać figle, a najbardzej wtedy gdy jest najgorszy na to moment. Taki właśnie figiel spowodowany przez los spotkał młodego chłopaka, lecz to zdarzenie nie zrujnowało mu już i tak marnego życia, a polepszyło i ustatkowało u boku Przeznacz...