R𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟞

4.1K 266 122
                                    

Po zjedzeniu śniadania zostało 30 minut do spotkania. Zacząłem się jeszcze bardziej stresować, pewnie zanim tam dojedziemy to zemdleje z 6 razy. Poszedłem do pokoju po telefon.

Będąc  już na korytarzu, ubierając buty poczułem czyjeś ręce na moich ramionach. Odwracając się zobaczyłem Moe.

Powiedział:

-Nie stresuj się tak.

Popatrzyłem się na niego z wypisaną irytacją na twarzy. Jak mam się niby nie stresować. To tak samo jak masz jakieś wystąpienie przed całą klasą.

Dopowiedział:

-Ej nie patrz się tak na mnie, chciałem tylko pomóc.

Odpowiedziałem:

-Jak chcesz pomóc to jedźmy już lepiej.

Gdy to powiedziałem wyszedłem przed dom czekając na Alfę.

Po chwili zamknął on dom i podszedł do auta otwierając je. Usiadłem na miejscu pasażera zapinając pasy a Moe odpalił auto i pojechaliśmy.

Dojechaliśmy 10 minut przed czasem pod skromny, dom rodzinny.

Wysiadając, ktoś otworzył drzwi od domu. W futrynie stała dziewczyna na oko miała 18 lat. Tyle co ja. Gdy zobaczyła mojego Alfę od razu się na niego rzuciła krzycząc:

-Moe, stęskniłam się! Po co wyjeżdżałeś na te 4 miesiące aby znaleźć jakiegoś głupiego przeznaczonego skoro i tak było oczywiste, że go nie odnajdziesz. 

Najwidoczniej mnie nie zauważył skoro tak mówi.

Moe odpowiedział:

-Też się za tobą stęskniłem. Ale muszę cię zawieść, ponieważ znalazłem swojego przeznaczonego.

Dziewczyna słysząc to odkleiła się od niego i zaczęła się rozglądać aż w końcu spojrzała na mnie. Podeszła do mnie i... zaczęła mnie wąchać.

Stałem jak mur nie wiedząc co mam robić. Dziewczyna w końcu stanęła naprzeciw mnie. Była ode mnie wyższa. Chyba nigdy nie spotkam kogoś niższego ode mnie. Po chwili powiedziała:

-Miło mi, jestem Lucy Fleight siostra twojej Alfy. Przeprszam, że nazwałam cię głupim.

W jej głosie można było usłyszeć dobroć i szczerość.

Odpowiedziałem:

-Jun  Shine, nic się nie stało.

Było to ledwo słyszalne. Z natury jestem nieśmiały ale tylko do osób które nie zaszły mi za skórę.

Popatrzyła na mnie z promiennym uśmiechem i przytuliła mówiąc:

-Moeee ale twoja Omega jest słodka. Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś tak nieśmiałego.

Moe odpowiedział:

-Szkoda, że tylko taki jest dla ciebie.

Lucy zapytała:

-Ale jak to?

Dopowiedział:

-Jak mnie spotkał to był jakby to, powiedzieć oschły?

Popatrzyłem na niego z miną bitch face na co jego siostra zaczęła się śmiać.

Powiedziała:

-Nie dziwię się, że cię tak traktuj, najwyraźniej na to zasłużyłeś.

Nagle usłyszałem inny damski i męski głos, powiedzieli jednocześnie:

-Moe wróciłeś.

Powiedziała czarnowłosa kobieta:

-Synu widzisz i tak nie znalazłeś swojej Omegi. Po co ci były te ciągłe kłótnie, że nie chcesz wychodzić za Ashli.

Czy jego rodzina naprawdę jest aż tak ślepa czy robią to specjalnie? Przecież ja stoję przed nimi. Coś mi się wydaje, że się nie dogadamy.

Matka Moe jak i jego Ojciec podeszli do niego i przytulili, a po chwili Lucy również się do nich dołączyła.

Moe odparł:

-Też się stęskniłem ale nadal nie mam zamiaru ożenić się z Ashli.

Gdy mieli coś odpowiedzieć Alfa im przerwała mówiąc:

-Znalazłem przeznaczonego. Stoi on za wami.

Oboje się odwrócili i spojrzeli na mnie. W ich oczach byłem w stanie zobaczyć to samo co w oczach mojego Ojca czyli tylko i wyłącznie pogardę i wstręt.

Matka powiedziała:

-Masz rację nie zauważyliśmy go.

Wyczułem w tym gigantyczny sarkazm. Oni mnie widzieli od samego początku ale jak zwyklem byłem traktowany jak powietrze, nie chcieli mnie widzieć.

Ojciec odparł wyciągając przy tym rękę:

-Tommy Fleight

Złapałem za nią i powiedziałem z chytrym uśmiechem:

-Jun Shine

Tym razem wypowiedź nie była wstydliwa a mocna i pewna przez co mogłem zobaczyć zaskoczenie na twarzy Lucy jak i Moe.
Poczułem nagły ból. Spojrzałem na moją dłoń złączoną w uścisku i zobaczyłem coraz mocniej zaciskającą się rękę Tommy'ego. Powstrzymywałem się aby na moją twarz nie wydostał cię żaden cień bólu i popatrzyłem w oczy Przywódcy stada. On od razu poluźnił uścisk i puścił moją dłoń.

Powiedział:

-Synu nie mam zamiaru tego przedłużać i powiem wprost. Nigdy nie zamierzałem odwołać twojego ślubu z Ashli a znalezienie Omegi miało być tylko pretekstem abyś był czymś zajętym przed ślubem i nie starał się innych sposobów na anulowanie go. Może bym się zastanowił nad tym jakby twój przeznaczony okazałby się piękną dziewczyną o urodziwym ciele lecz trafiłeś na ten wybrakowany towar, który nadaj się tylko do jakiejś meliny.

Ja wybrakowany?! Tak nie będziemy się bawić.

Gdy Moe miał już coś powiedzieć wtrąciłem się:

-Ahhh jak mi przykro, że państwa syn akurat na mnie trafił. Na chłopaka Omegę. Wiem, że jestem zwykłą Omegą i powinienem pracować w jakimś klubie jako prostytutka albo striptizer.

Powiedziałem to wszystko przesłodzonym głosem pełnym żalu.

Zauważyłem uśmiech na twarzy Ojca Moe, powiedział:

-Hahaha chociaż dobrze, że znasz swoje miejsce ladacznico*.

Kontynuowałem:

-Ma Pan rację jestem tylko zwykłą dziwką.
Ale powiem Panu jedno.

Popatrzyłem w jego oczy i powiedziałem:

-Nie jesteś osobą, która może mnie oceniać. Nie jesteś  kimś kto mnie zna. Nie jesteś moim Ojcem aby tak o mnie mówić skurwiszonie jebany!

Mówiąc ostanie zdanie podszedłem do niego bliżej i uderzyłem go z całej siły kolanem w krocze.

Zwinął się w bólu na ziemi a ja wymijająco go napotkałem zdziwione spojrzenia od pozostałej trójki.

Powiedziałem:

-Nie wiem jak ty Moe ale ja wracam do domu.

Nie czekając na odpowiedź zamieniłem się w lisa.

Tym razem już cała czwórka popatrzyła na mnie zdziwiona. Nie zważając już na nic po prostu pobiegłem...

874 słów

*Ladacznica - kobieta lekkich obyczajów, dziwka.

Lisi Potomek a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz