R𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟡

3.7K 248 20
                                    

Nie spałem przez całą noc, przez co wstałem dość zmęczony. Zajęcia mają zacząć się o 8:00 czyli mam jeszcze godzinę.

Ubrałem się w dresy i luźną koszulkę i poszedłem do kuchni. Czekał tam na mnie już Moe ze śniadaniem.

Przywitałem się z nim, zjadłem śniadanie i musiałem już iść aby się nie spóźnić.

Moe zaproponował:

-Może cię podwiozę?

Odpowiedziałem:

-Wolę się przejść i nie chcę aby sytuacja z wczoraj się powtórzyła jak z tymi dziewczynami.

Widziałem, że nie spodobało mu się to co powiedziałem.

Odparł:

-W porządku, ale przez to, że inni nie zobaczą, że jesteś moją Omegą masz założyć jakieś moje ubranie.

Wywróciłem oczami. Nie jestem jego.

Przyniósł mi swoją czerwoną bluzę, a ja ją założyłem.

Zamykając drzwi wychyliłem się i dodałem na odchodne:

-O i zapomniałem ci powiedzieć. Nie jestem twoją Omegą. Nie traktuj mnie jak przedmiotu.

Po tym szybko ej zamknąłem i pobiegłem truchtem.

Po 10 minutach stałem przed budynkiem szkoły. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli jakbym był jakiś trędowaty. Wszedłem do środka i od razu uderzyła mnie masa powietrza różnych zapachów. Byłem w centrum uwagi wszystkich co nie za bardzo mi odpowiadało.

Miałem się udać do sekretariatu ale dobrze by było wiedzieć gdzie on jest.

Podszedłem do losowej dziewczyny i zapytałem:

-Przepraszam wiesz gdzie jest sekretariat?

Ona tylko się na mnie popatrzyła i powiedziała do jakiś dwóch kolesi stojących za nią:

-Ej chłopaki jakaś nowa Omega. Nie chcecie się nią zająć?

Oni popatrzyli na mnie i jeden z nich powiedział:

-Jakby był dziewczyną to może ale jest facetem.

Byłem już zirytowany. Nie może mi normalnie powiedzieć gdzie jest ten cholerny sekretariat.

Powiedziałem:

-Jeżeli nie odpowiadasz to zapytam kogoś innego.

Gdy się odwracałem i miałem już iść jeden z tych jej przydupasów złapał mnie mocno za ramię i powiedział:

-A ty gdzie się wybierasz niziołku.

Zebrało się wokół nas grono uczniów i zaczęli nas nagrywać.

Moja cierpliwość w tamtym momencie już nawet nie istniała. Złapałem jego dłoń i  przerzuciłem go przez ramię.

Powiedziałem:

-Jeżeli to już wszystko co chcieliście powiedzieć to ja idę się dowiedzieć gdzie jest sekretariat.

Zacząłem iść, a uczniowe rozstępowali się przede mną. Będąc już poza tłumem znów mnie ktoś złapał. Stanąłem i raptownie się obróciłem gotowy do ataku. Osobą, która mnie złapała był wysoki chłopak o włosach odcieniu khaki i tego samego koloru oczach.

Ostrzegłem go:

-Jeżeli nie chcesz skończyć jak tamten koleś to zabierz ze mnie rękę.

Ten powiedział zabierając dłoń:

Lisi Potomek a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz