Rozdział 22

1.5K 67 9
                                    

- Tu w lewo. - Jack kieruje mnie w jedną z bocznych uliczek, godzinę drogi od San Diego.

Aaron znalazł dla nas nową miejscówkę, tym razem w znacznej odległości od miasta. Alex stwierdził, że teraz będą się więcej poruszać łodzią niż samochodami, więc takie lokum im odpowiada. Dlaczego Alex mi to powiedział? Bo Aaron nie odzywa się do mnie od dwóch tygodni, widziałam go może ze dwa razy i to przelotem. Oboje unosimy się swoją dumą, więc żadne z nas nie napisało ani nie odezwało się pierwsze. Jedynym co tak naprawdę udało mi się załatwić w tym okresie jest zmiana nazwiska, chodź tak naprawdę nie wiem co się teraz dzieje z moim ojcem, bo od spotkania na przedmieściach nie miałam okazji go spotkać. Próbowałam wielokrotnie wymusić na Jack'u jakieś informacje na ten temat, ale milczy jak grób, bojąc się ponownego wybuchu gniewu Aarona.

Dojeżdżamy do wysokiej bramy, wzdłuż której ciągnie się wysoki płot, chociaż nazwałabym go bardziej murem, ponieważ ma na oko jakieś 2,5 metra. Brama otwiera się, bez użycia żadnego pilota, spoglądam na Jack'a, a ten jedynie wzrusza ramionami.

- Nowy środek zapobiegawczy ojca Aarona. Cały czas ktoś siedzi i pilnuje wejścia, praktycznie cały budynek jest pod nadzorem.

Jeśli to prawda, to mają spory kawałek ziemi do oglądania, ponieważ trzeba przejechać jeszcze kawałek drogą, aby ujrzeć dom. Jest ogromny, znacznie większy od pozostałych. Ale wokoło kręci się też więcej ludzi.

- To główna siedziba, centrum wszystkich operacji. - Mówi Jack kiedy wysiadamy z samochodu. - Aaron nigdy nie przepadał za tym miejscem, ale ma ono najlepsze położenie, a odkąd jego ojciec zaczął rozwijać swoje biznesy w Europie, Aaron ma dwa razy więcej roboty, stąd będzie łatwiej mu wszystko ogarniać.

- Więc po co była potrzebna współpraca z moim ojcem, skoro Hill rozwija swój biznes w Europie? - Pytam, kiedy zmierzamy w stronę budynku.

- Chyba nie wiesz jak kluczowym człowiekiem był twój ojciec na tym kontynencie. - Brunet spogląda na mnie. - Kiedy masz po swojej stronie najlepszego płatnego zabójcę, 3/4 twoich wrogów usuwa Ci się z drogi. Dodatkowo, twojego wuja nie widać od dłuższego czasu na horyzoncie, a on znacząco nam przeszkadzał. Nie możemy jednak zapomnieć o tym, że mamy wrogów, cały czas pojawia się ktoś nowy, nie wiem co ludzie w tym widzą, ale to niebezpieczna gra.

Budynek nie jest tak nowoczesny jak te w których mieszkaliśmy wcześniej. Przypomina mi trochę te, które widywałam w filmach typu „Zorro". Duże okna, kolumny, ogromne drzwi wejściowe, a w środku duża przestrzenień, wszystko zachowane w kolorach drewna, beżu i złota. Powiedziałabym, że jak w tureckim serialu, ale to wnętrze ma coś w sobie, jakby chowało w sobie tajemnice, może nawet nie jedną.

- Co ja niby mam tu robić? - Pytam Jacka, kiedy idziemy korytarzem przez budynek, mijając co jakiś czas zerkających na mnie mężczyzn.

- Nie wiem. - Wzrusza ramionami.

Odpowiedz godna podziwu. Zwracam uwagę na kobietę wychodzącą z pokoju, ma na sobie białą koszule i czarna ołówkową spódnice, ciemne włosy upięte są w schludny kok. Mijamy ją, a ja spoglądam na Jack'a, a on jakby czytał mi w myślach odpowiada na nie zadane pytanie.

- To pokojówka. Jest ich tu kilka z tego co pamiętam, na kuchni pracuje też Helena, musisz spróbować jej dań, nie ma chyba lepszej kucharki na świecie. Mówisz co chcesz i zaraz to masz, jeszcze nie słyszałam żeby powiedziała że czegoś nie umie.

Wychodzimy z drugiej strony budynku budynku. Stajemy na tarasie, a mi pierwsze co rzuca się w oczy kilka łodzi zacumowanych przy jakby małym porcie. Sama nie wiem jak to nazwać, jest to też kawałek od miejsca gdzie się znajdujemy, ale dom umieszczony jest na wzgórzu, dzięki czemu doskonale wszystko widać. Schody w dół wykonane są z beżowego marmuru, prowadzą nie tylko do ogrodu znajdującego się między nimi, a portem, ale i do kilku mniejszych domków. Ruszamy schodami w dół.

Znajdź mnie, jeśli potrafisz  / Zakończone ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz