Rozdział 23

1.8K 56 16
                                    

-Gdzie jedziemy? - Pytam wsiadając do czarnego Porsche.

Aaron kazał mi się dziś ładnie i elegancko ubrać tuż przed wyjściem. Od naszej rozmowy minęły dwa dni, jesteśmy na neutralnym gruncie, ani szczególnie ze sobą nie rozmawiamy, ale tez nie mijamy się w milczeniu, wiec mogę powiedzieć że zaliczyliśmy progres. Blondyn wychodził koło godziny 10 i wracał o 20, a ja nie pytałam po co. Więc bez ceregieli ubrałam się w gładką czarną sukienkę z dekoltem w kształcie litery V, sięgającą mi do połowy uda. Włosy podkręciłam sobie na prostownicy i zrobiłam delikatny makijaż. Do całości założyłam metaliczne sandałki na wysokim słupku.

- Kolacja służbowa. - Blondyn odpala silnik i rusza z miejsca. - Kiedy byłem młodszy mój ojciec miał przyjaciela, ale kiedy wyjechał stracili kontakt. Wokoło jego osoby zrobiła się dość medialna afera, był wtyką w policji. Jego strata bardzo uderzyła w prosperowanie naszej „firmy". Ojciec dał mi znać, że co prawda ten facet nie wrócił do miasta, ale jest tu jego syn. Pamiętam go jak przez mgłę. Ale z tego co wiem poszedł w ślady ojca i ma tutaj sporo znajomości. Może uda mu się nam pomóc.

W pierwszej chwili pomyślałam, że chłopak o którym mówi Aaron będzie jakimś wysoko ustawionym gliną, dlatego już nie pytałam o jego osobę.

- Jak Ci minął dzień? - Pyta chłopak przerywając chwile ciszy.

- Nudno. - Wzdycham. - Nie mam co robić w czterech ścianach, zgłupieje w tym domu.

- Może znajdziemy na to niedługo jakieś rozwiązanie. - Spogląda w moją stronę i kładzie swoją rękę na moje udo. - Stabilizacja biznesu idzie w dobrą stronę, postaram się jak naszybciej to załatwić i skupić się bardziej na Tobie.

W środku czuje motyle i uśmiecham się do Aarona. To pierwszy tak miły gest od dłuższego czasu, a ja chciałabym żeby było jak wcześniej, kiedy mimo jego „pracy" spędzaliśmy ze sobą sporo czasu.

Dojeżdżamy pod restauracje, nie zwracam uwagi nawet na nazwę, bo kiedy wysiadam pierwsze co się rzuca w oczy to tłum ludzi znajdujący się na ogródkach. Widać, że to miejsce naprawdę tętni życiem. Chłopak odpowiadający za parkowanie samochodów bierze od Aarona kluczyki, a my razem wchodzimy do środka. Kelnerka odprowadza nas do zarezerwowanego stolika, a ja rozglądam się po pomieszczeniu. W środku jest zdecydowanie mniej ludzi, zajmujących kilku osobowe stoliki. Restauracja jest piękna, zachowana w jasnej kolorystyce. Nie wiem ile pracuje tu osób, ale non stop mijają mnie kelnerki niosące dania, również na kolejne piętra restauracji. Aaron odsuwa mi krzesło i siadamy przy czteroosobowym stoliku.

- Dobrze dziś wyglądasz. - Mówi chłopak patrząc na mnie.

- Ty też niczego sobie. - Posyłam mu cwaniacki uśmiech. - Ale mógłbyś od czasu do czasu wrzucić w swoje życie trochę więcej koloru.

Blondyn jak zwykle wykłada świetnie w swojej czarnej koszuli. Kobieta siedząca w towarzystwie koleżanek za plecami Aarona wskakuje kiwnięciem głowy na kogoś przy wejściu, wiec i ja spoglądam w tą stronę. Od razu dostrzegam chłopaka w czarnej koszulce, nie wiem czy przez jego wyraźne rysy twarzy, czy przez tatuaże na rękach i szyi. U jego boku staje dziewczyna, której włosy są praktycznie białe. Ma na sobie czerwoną krótką sukienkę, wykonaną z mieniącego się materiału. Para podchodzi do kelnerki, a ona doprowadza ich do naszego stolika, Aaron wstaje, a ja zaraz za nim.

- Witaj Aaron. - Chłopak o kruczoczarnych włosach wyciąga rękę w stronę blondyna, a ten ją ściska. - Pozwól, że przedstawię Ci moją narzeczoną, Priscille.

- Narzeczoną, chyba kpisz. - Dziewczyna wywraca oczami i patrzy na blondyna. - Jestem Pris.

- Miło mi. - Aaron uśmiecha się pod nosem i spogląda na mnie. - To Hestia. Hestia, to Blaise.

Znajdź mnie, jeśli potrafisz  / Zakończone ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz