Rozdział 12

593 49 8
                                    

Taehyung biegł ulicą. Dotarł do skrzyżowania i jego oczom ukazała się mała armia ghuli. Rozpostarł skrzydła i jego oczy jeszcze nigdy nie były tak wściekłe.

- Przepuść nas – powiedział jeden z jego przeciwników.

- Nie ma mowy. Nie tkniecie nikogo z Boan – oznajmił Kim.

- Nie możesz nam rozkazywać. Odejdź albo zginiesz – zagroził ghul, a Taehyung się uśmiechnął.

Opanuj się Potworze! Przestań!

Głos w jego głowie był desperacki, co tylko bardziej nakręciło Kima.

- W takim razie zobaczymy się w piekle – powiedział Tae i wystrzelił ostre pióra.

Jungkook grał z Yuną w bierki w kawiarni. Reszta nastolatków była w swoich sypialniach i szykowała się na ewentualną ucieczkę. Jimin był z Soji w jej pokoju i czytał jej bajki.

- Jungkook-ssi, myślisz, że mogę pójść do liceum? – zapytała nagle dziewczyna, a Jeon się uśmiechnął.

- Oczywiście, dlaczego nie – odpowiedział chłopak.

- Po prostu...nie wiem, czy dam radę udawać człowieka. I jak to potem będzie wyglądać. Czy całe życie spędzę w Boan? – spytała Yuna.

- Na pewno dasz radę. Jesteś silna i zaradna. Możesz zostać kim tylko zechcesz. Zobacz na Jimina, on niedługo będzie lekarzem, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś ty spełniała swoje marzenia – oznajmił Jungkook.

- Myślałam nad pedagogiką albo czymś takim. Chodziłam do podstawówki, ale nie wiem, czy przez ten rok przerwy gdziekolwiek mnie przyjmą...

- Tym się nie martw, pomożemy ci – powiedział Jeon.

- A jeśli się wyprowadzę, jak dorosnę, to co z...jedzeniem? – dopytała niepewnie Yuna, na co Kook się wyprostował.

- Myślę, że musimy to z Namjoonem przemyśleć. Jednak wydaje mi się, że nie ma problemu, żebyś mogła przychodzić do nas na jedzenie. Nie chcemy, żebyście zaczęli zabijać, jak opuścicie Boan, to nie o to chodzi. Poradzimy sobie – dziewczyna przestała go słuchać, gdy zobaczyła biegnące przez ulicę postacie. Rozpoznała bordowe płaszcze noszone przez ghule z Gasi. Wskazała w stronę okien i była wyraźnie przestraszona. Kook podniósł się i zdziwił się, że ghule nie atakują kawiarni. Gdy uważniej się przyjrzeli, zobaczyli, że ich wrogowie są ranni i przerażeni. Musieli z kimś walczyć.

- Idź po Jimina. Każ przygotować się reszcie do ucieczki. Jeśli nie wrócę w ciągu 10 minut, macie jak najszybciej uciekać, jasne? – rozkazał Kook. Yuna przytaknęła i pobiegła na zaplecze.

Jeon wybiegł z kawiarni. Wypuścił cztery krwiste macki, a jego oczy się zmieniły. Minął jeszcze parę ghuli, którzy byli ciężko ranni i uciekali. Zaczął padać deszcz i Jungkook zaklął w myślach. Dotarł do skrzyżowania i jego oczom ukazał się przerażający widok. Dziesiątki martwych ghuli, których ciała walały się po ulicy. Spojrzał na ghula leżącego najbliżej drogi prowadzącej do kawiarni i zatrzymało mu się serce.

Taehyung leżał na plecach i krztusił się krwią. Miał ranę na gardle, z której wypływała brunatna ciecz. Jego tors był cały okaleczony i plama krwi wokół niego nie znikała mimo deszczu. Jungkook opadł na kolana i pogładził chłopaka po buzi. Ten spojrzał na niego ze słabym uśmiechem.

- Nie mogłem pozwolić, żeby was skrzywdzili – powiedział plując krwią Kim. Jungkook zrozumiał, że Gasi musiało przerzucić część sił na Boan. Nie wiedział, jakim cudem Tae o tym wiedział, ale walczył z nimi wszystkim, byleby ocalić ukochanych, którzy nie dali mu drugiej szansy.

Seoul Ghul | VminkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz