Osamu siedział zdezorientowany w pomieszczeniu, które z sekundy na sekundę robiło się coraz chłodniejsze. Nie miał pojęcia dokąd poszedł Chuuya. Nie wiedział też, czy aby na pewno jest bezpieczny.. Nic nie wiedział.. No może poza tym, iż poraz kolejny wyszedł na dupka. Tak.. To wiedział doskonale. Na dupka z Agencji, który bez słowa pozostawił Chuuyę w Mafii nie wiedząc, jakie misje przydzieli mu Mori. Właściwie z nim nigdy nic nie wiadomo.. To dziwak, a co za tym idzie - ma popieprzone pomysły. Wykazał się swoją pomysłowością już nie raz. W głowie Osamu powoli zaczynał tworzyć się mętlik, który rozrywał go od środka.. Niszczył jak w tedy, gdy Oda umierał w jego rękach, tyle że ze zdwojoną siłą. Bolał go aktualnie fakt, iż Chuuya zapewne nie chce go nawet widzieć, a co dopiero wysłuchać. Miał już tak samo dość tej misji jak rudowłosy. To było za wiele nawet jak na niego..
Nakahara natomiast, stał spokojnie na dużym balkonie obwieszonym dookoła kwiatami. Wyglądał pieknie. Tyle kolorowych kwiatów, a wraz z nimi lampki, które idealnie je oświetlały i ukazywały każdy, nawet najmniejszy skrawek ich piękna. Nawet Ozaki tak pięknie nie ma u siebie. O Morim i Elise nawet nie wspominając.. Zastanawiało go, czemu Osamu tak nagle wyskoczył z tym tematem. Szczerze mówiąc - zabolało to Chuuyę, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że darzył go uczuciem innym, niż to które towarzyszyło im przez pierwsze parę miesięcy. Przymknął oczy chcąc choć na chwilę odetchnąć i zapomnieć o tym, co się tam wydarzyło. Właśnie.. Chciał. Chcieć można wszystko, lecz dostać - tylko garstkę. Nie wiedząc czemu, Nakahara poczuł chęć płaczu. Chęć jakiej jeszcze nigdy nie doświadczył. Było to na tyle mocne odczucie, że już po chwili po policzkach spłynęły mu drobne łzy. Łzy bólu i bezsilności. Nie dane było mu jednak w spokoju się wypłakać. Usłyszał za sobą ciężkie kroki, na pewno nie były one Dazaia i jak się po chwili okazało - Chuuya miał rację.
-a co panienka robi tutaj sama? Pani narzeczony uciekł hm?
-można to tak ująć..
-oh biedna.. Musisz czuć się teraz samotna.
-nie powiedziała bym. Potrzebuje pan czegoś? W czymś pomóc?
-oj nie niee.. Taka drobniutka kobieta nie powinna męczyć się przy pracach.
Już po chwili Chuuya poczuł na swoich biodrach ręce tego faceta, a na szyji jego usta. To były te same szorstkie usta, które wcześniej próbowały go naznaczyć.. Ochydne. Czuł się jak zabawka przekazywana z ręki, do ręki. To było okropne uczucie. Życie zabawek jednak wcale nie jest takie proste, jakby dorosłym się wydawało. Spiął się gdy tylko poczuł, jak ręka tego oblecha zjechała mu na pośladek i mocno ścisnęła. Nienawidził tego tak bardzo.. Ale nie mógł nic zrobić. Żałował bardzo, iż zgodził się na tą misję.. Usłyszał kolejne kroki. Tym razem delikatne. Nie sądził jednak, że będzie to Dazai...
-odsuń się od niej bo oberwiesz.
..z pistoletem w ręku.
-hej hej spokojnie! Jeszcze nic jej nie zrobiłem.
-jeszcze? Co to ma do cholery znaczyć co? Myślisz że każdą napotkaną kobietę możesz przelecieć? Bo jeśli tak, to się grubo mylisz. Wypieprzaj.- przyłożył mu pistolet bliżej głowy na co tamten momentalnie się odsunął w bok.
-Osamu zostaw pana.. Nic mi nie zrobił.
-nic? Nic?! Te malinki to też nic?! Ty chyba do reszty zmysły potraciłaś kochana.
-Osamu ja cię prosze..- podszedł do chłopaka chcąc mu wyrwać spluwę.
-zostaw to!..
Nagle zapanowała cisza. Cisza którą zapoczątkował głośny huk. W wyniku tej drobnej szarpaniny między nimi, Osamu przypadkiem pociągnął za spust, a kula trafiła w Nakaharę. Chuuya stał nieruchomo wpatrując się ślepo w bruneta i z łzami w oczach, wypowiedział cicho jego imię. Nie umiał wydusić z siebie nic innego. Po prostu nie mógł.
-Chuuya ja.. Nosz kurwa mać!
Brunet odrzucił spluwę w bok, by móc złapać upadającego już chłopaka. W jego oczach także pojawiły się łzy. Zaczął się w duchu obwiniać za to, co się teraz stało. Choć właściwie wina leżała po obu stronach. Dazai mógł zabezpieczyć pistolet, a Chuuya nie ciągnąć za niego.. Oboje popełnili cholerny błąd, przez którego Chuuya ucierpiał. Widząc jak jego kimono zaczyna przesiąkać krwią, momentalnie wziął go na ręce i zaczął zbiegać w dół. Chciał jak najszybciej dostać się do szpitala. Całe szczęście nie był on daleko.
-hej Dazai.. Nie sądziłem nigdy, że będzie mi dane umrzeć z twych rąk.. Cóż za niespodzianka..
-przestań głupku! Nie umrzesz. Nie gdy ja przy tobie jestem.
-wiesz dobrze, że możesz nie zdążyć.. Jest wiele opcji..
-kurwa Chuuya po proszę cię nie zasypiaj mi tu! Nie teraz!
-hah.. Tak na wszelki wypadek.. Wiedz że byłeś najlepszym partnerem, z jakim dane było mi pracować. Dziękuję..
Osamu nic nie odpowiedział. Nie chciał. Wkurzało go to, jak bardzo Chuuya nastawiał się na śmierć. Nie chciał go stracić zaraz po tym, gdy zrozumiał co tak naprawdę czuje do rudowłosego. Starając się powstrzymać płacz, biegł najszybciej jak tylko mógł.
Będąc już w szpitalu, od kilku minut siedział w jednym kącie. Nie ruszył się z miejsca na krok. Wypłakał się porządnie tak, jak tylko mógł i opatulił się kocem, który dała mu jedna z pielęgniarek. W końcu biegł w zimnie. Miał tylko nadzieję, że Chuuya przeżyje.
-wiedziałem.. Po prostu wiedziałem.. Przecież ta misja nie mogła skończyć się dobrze..
¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬¬
Macie tak na walentynki smutniejszy rozdzialik.
CZYTASZ
Ten jeden wieczór. ៛SOUKOKU៛ [ZAWIESZONE]
Short StoryPo odejściu Dazaia z mafii, Nakahara wiódł spokojne życie mafiozy. Jednak tego jednego wieczoru wszystko miało się zmienić.. A wystarczył jeden głupi wymysł Osamu. Jak potoczy się życie tej dwójki? Jak zareagują gdy będą zmuszeni do wspólnej misji p...