Prolog.

1.1K 31 0
                                    

Odkąd skończyłam piętnaście lat, poznałam smak każdego alkoholu. Głównie tego najtańszego. Jako nastolatkę nie było mnie stać na nic lepszego, a nie pochodziłam z bogatego domu. Czasami ciężko było zdobyć parę groszy na swoje używki. W ciągu kilku lat spróbowałam nawet narkotyków i przygodnego seksu. Seks był słaby, ale narkotyki były dobre. Nie byłam z tego dumna, ale spodobało mi się, bo każdego weekendu wracałam po więcej. Często traciłam kontakt z rzeczywistością. O to właśnie chodziło. Potrzebowałam tego. Mój brat wyciągał mnie z różnych podejrzanych miejsc wiele razy. Zazwyczaj pojawiał się w momencie, gdy naprawdę miałam już dość. Nie wiedziałam, skąd wiedział, że akurat go potrzebowałam. Nic sobie nie robiłam z jego wrzasków. Jak miały do mnie dotrzeć, skoro nie kontaktowałam, co się działo ze mną i całą resztą? Miałam wszystko gdzieś, bo tak było łatwiej. Nie chciałam wracać do domu.

– Obudź się, do cholery! - Aaron uderzył mnie w twarz.

Nie wiedziałam, co znowu zrobiłam, że tak zareagował. Próbowałam skupić wzrok na bracie, ale nie byłam w stanie. Kręciło mi się w głowie. Nie zamierzałam wstawać. Potrzebowałam zasnąć, chociaż na chwilę. Aaron zazwyczaj mnie nie bił. Szarpał, ale nie bił. Musiałam odwalić coś naprawdę złego. Może powinnam go uprzedzić, że nie pierwszy i nie ostatni raz zobaczył mnie w takim stanie, bo nie zamierzałam zrezygnować ze swoich uzależnień. Dzięki narkotykom jeszcze jakoś funkcjonowałam. Nie widziałam innego sposobu z radzeniem sobie z codziennością i problemami w domu, do którego nie chciałam wracać. Zawsze bałam się każdej kłótni rodziców. Nie pamiętałam już, kiedy w domu było spokojnie. Chyba tylko podczas krótkich nieobecności ojca. Jednak, gdy wracał, znalazł wiele powodów, by wrzeszczeć na mamę, a czasami i podnieść na nią rękę. Nawet nie zwracał uwagi na to, że razem z braćmi na to patrzyłam.

– Przysięgam, że cię skrzywdzę! - Wyszarpał mnie z pomieszczenia. – Otrząśnij się, do cholery!

Chciałam, ale nie byłam w stanie. Mógłby przestać się już denerwować. Przecież żyłam. Dojdę do siebie za kilka godzin tylko po to, żeby stoczyć się kolejny raz. Aaron nie powinien się mną przejmować. Miałam dwóch braci, a przez większość czasu tylko z jednym z nich mogłam się dogadać. Z Ryanem było mi łatwiej rozmawiać, bo więcej czasu spędzał w domu, gdy byłam wtedy też ja. Wydawało mi się, że jako jedyny z naszej rodziny potrafił jeszcze poświęcić mi trochę uwagi. To Aaron wracał tylko na noc, żeby uniknąć większości kłótni. Ostatni chyba całą trójką robiliśmy wszystko byle by nie wracać do domu. Gdyby nie mama, pewnie już dawno któryś z moich braci by uciekł. Zostałabym sama. Chociaż kiedyś liczyłam, że Ryan zabierze mnie ze sobą. Raz mi to obiecał. Jednak od tamtej pory nie zrobił nic, żeby wyrwać się z rodzinnego domu. Chyba za to byłam na niego zła.

– Nie krzycz – powiedziałam zachrypniętym głosem.

– Nie masz prawa stawiać żadnych warunków! Co się z tobą, do cholery dzieje?! Lindsey, ogarnij się!

To nie było łatwe. Nie to, żebym próbowała. Nie miałam żadnego celu, a imprezy były kuszące. Łatwiej było każdego dnia iść w miejsce, które znałam niż zaryzykować i zmienić swoje życie. Poza tym nie miałam zbyt wielu możliwości. Nadal byłam tylko nastolatką. Niby co miałam zrobić? Alkohol nie dawał już ukojenia, a narkotyki tak. Starałam się nie przesadzać, ale nie byłam pewna, czy jeszcze kontrolowałam swój nałóg. Podejrzewałam, że nie. Gdyby tak było, nie doprowadziłabym się do stanu, w którym nie kontrolowałam, co się działo wokół mnie. Czułam się po narkotykach o wiele lepiej niż po upiciu się, a gdy przestawały działać, byłam kupą gówna, którą Aaron właśnie próbował sprzątnąć. Z marnym efektem. Powinien mnie zostawić. Po co w ogóle mnie szukał? Wrócę do domu jak zawsze. Nie miałam, przecież, gdzie się podziać.

Odurzona. [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz