5.

310 21 0
                                    

To był jakiś koszmar. Rodzice znowu się kłócili, ale tym razem Ryan popełnił błąd. Nie słuchał nikogo. Nawet słowa mamy przestały do niego docierać. Nie powinien się wtrącać, a ostatnio to robił często. Przez pracę z ojcem poczuł się zbyt pewny siebie. Zapomniał tylko, że nie mógł mu dorównać. W pewnym momencie wyszedł z domu z ojcem. Nie powinien nigdzie z nim iść, co on sobie myślał?! Z tego nie mogło wyjść nic dobrego. Przez całą noc nie spaliśmy, czekając, aż wrócą. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Z nerwów obgryzłam paznokcie do krwi, ale nie sprawiło mi to żadnej ulgi. Nie pamiętałam, czy kiedykolwiek tak bardzo się bałam. Nawet strach o własne życie nie był tak wielki. Co się stanie? Co, jeśli nie wrócą? Gdzie mieliśmy ich szukać? Czy policja nam pomoże?

– Chyba nie zrobi mu krzywdy? - Spojrzałam na mamę, licząc, że nie zaprzeczy.

Znała swojego męża dużo lepiej niż my. Nie odezwała się nawet słowem, co mnie nie uspokoiło. Nie płakała. Miałam wrażenie, że straciła kontakt z rzeczywistością. Chciałam ją potrząsnąć, ale nie byłam przekonana, że to coś da. Ostatnie godziny ciszy były dla nas chyba gorsze niż ciągłe krzyki, które do tej pory nie dawały nam spać i żyć od kilkunastu lat.

Aaron nerwowo chodził po kuchni. Nawet na chwilę nie usiadł. Nie umiałam z nim teraz rozmawiać. Bałam się, co mógł mi powiedzieć. Nie chciałabym, żeby któreś z nasz zaczęło obwiniać siebie nawzajem. Musieliśmy być teraz wsparciem dla mamy. Wierzyłam, że Ryan wróci. Był bystrym chłopakiem i nie da zrobić sobie krzywdy. Gdyby wiedział, że nie miał szans, nie zadzierałby z ojcem. Aaron nie wytrzymał i ruszył w stronę wyjścia.

– Idę ich szukać! - Wybiegł z domu.

Nie zgłosi zaginięcia brata na policję. Byłam tego pewna. Wtedy musielibyśmy przyznać się do tego, co działo się w domu. Opowiedzieć wszystko, ale może w ten sposób zakończylibyśmy swoje męki? Mogliśmy to zrobić. Jedyna szansa, żeby w końcu się uwolnić. Zamknęliby ojca i zaczęlibyśmy normalnie żyć z dala od tego miejsca. Bez strachu. Nie mieliśmy nic do stracenia. Dlaczego mama tego nie chciała? Musiała zawalczyć o lepsze życie dla swoich dzieci. Nie musiała być męczenniczką do końca swojego życia. Ona też zasłużyła na spokój.

– Nie wiem, Lindsey – odezwała się w końcu.

Ryan był jego synem. Przecież rodzic nie zrobiłby krzywdy własnemu dziecku. Może musieli porozmawiać na osobności. Trzymałam się tej myśli, bo zwariuję. Obym się nie myliła i nic im nie było. Wrócą. Na pewno. Z każdą kolejną godziną przestawałam w to wierzyć. Minęło zbyt wiele czasu.

Myliłam się, cholernie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że dojdzie do tragedii. To nie mogła być prawda. Nie mogła. Nie on. Przed powrotem Aarona przyjechali. Tyle że Ryan nie żył. Zanosiłam się płaczem na widok jego martwego ciała, a matka siłą wepchnęła mnie do pokoju i zamknęła drzwi, żebym nie mogła wyjść. Nie to, żebym miała siłę. Opadłam bezwładnie na podłogę i płakałam. Ryczałam tak bardzo, że z ledwością łapałam oddech. Zabił go. Mojego brata. Jak on mógł? Zabił własnego syna. Ryana, który zawsze mnie chronił. Tego, który stawał po stronie ojca byle tylko załagodzić kłótnie rodziców. Wtedy tata mniej bił mamę, najczęściej ją wyzywał, a to byliśmy w stanie znieść. Co z nami teraz będzie? Kiedy wróci znowu i co zrobi? Jak mieliśmy żyć po czymś takim? A co z mamą? Jak ona miała pozbierać się po śmierci syna?

Nie wiedziałam, ile leżałam zapłakana na podłodze, ale gdy się ocknęłam, zauważyłam obok Aarona. Płakał. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Pierwszy raz zauważyłam, że on też był słaby i bezradny. Nie ja jedna straciłam dzisiaj brata. Bałam się tego, co przyniesie kolejny dzień. Chciałam zasnąć i się nie obudzić. Miałam dość życia w ciągłym strachu. Nie mogłam tak dłużej funkcjonować. Nie potrafiłam się podnieść i przetrwać kolejnej godziny, a co dopiero myśleć o dalszym życiu w tym domu.

Odurzona. [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz