Następnego dnia
Ubrałam fioletową sukienkę i białe buty na małym obcasie. Zeszłam na dół po śniadanie i poszłam wraz z Dianą do szkoły. Gdy byłyśmy już blisko szkoły zauważyłam Gilberta, pomachałam do niego a on przyszedł do nas, przywitał się a mnie pocałował w policzek. Usłyszeliśmy dzwonek więc weszliśmy do budynku.
Na jednej z przerw usiadłam na ziemi a obok mnie jakiś znany mi głos. To nie był ani Gilbert, ani Diana, ani Ania...to był Billy.
- hej,Rose! - usiadł obok mnie i uśmiechnął się szyderczo.
- czego znowu chcesz psycholu!?krzyknęłam.
- przyjdziesz dziś do mnie? mam wolną chate - zaczął się do mnie przybliżać i patrzeć tam gdzie nie powinien.
- nigdy, nie po tym co zrobiłeś! popatrz na siebie! jesteś okropny! - podniosłam się z ziemii i poszłam szukać siostry jednak ten złapał mnie gwałtownie za rękę.
- puść mnie! - zaczął mnie szarpać i pociągnął mnie tak ze upadłam. Jego ręka wylądowała na moim udzie, próbował się do mnie dobrać aż w ostatniej chwili zauważył to Gilbert...moje łzy w oczach moje przerażenie...ten tragiczny moment.
Na szczęście nic mi się nie stało bo, mój ukochany uderzył go tak że sam upadł. Gdy go zauważyłam podbiegłam do niego i przytuliłam się do niego najmocniej jak mogłam.
Po paru sekundach przybiegły Diana i Ania. Obie były wściekłe i przerażone z tego co usłyszały z moich ust. Billy wstał i chciał do mnie podejść lecz, Diana i Ania go zatrzymały. Ania krzyknęła do niego i popchnęła najmocniej jak potrafi, później po Ani była Diana która dała mu z liścia w policzek.
- masz za swoje - powiedział Gilbert do Billy'ego.
- to jeszcze nie koniec Barry, zobaczysz! kiedyś dopadniesz się w moje ręce i wtedy nikt Ci już nie pomoże! - zaczął się śmiać.
Ja się jeszcze rozpłakałam i wtuliłam się w klate bruneta.
- Gilbert, boje się go... - łzy zaczęły mi spływać po policzkach, za to on je wytarł i położył na moich policzkach ręce.
- nie pozwolę by ktoś Cie skrzywdził, będę miał cały czas oczy otwarte, ze mną, Dianą, Anią i rodzicami nic Ci nie grozi - pocałował mnie w czoło.
Podczas ostatniej lekcji, ktoś mi rzucił karteczke.
"bedziesz martwa kochanie - Billy"
Zamurowało mnie...chłopak na dodatku w moim wieku chciałby zrobić coś tak brutalnego!? Gdy lekcja się zakończyła, szybkim krokiem wyszłam ze szkoły, oczywiście Billy ze swoimi durnymi kolegami zablokowali mi droge.
- co ja Ci takiego zrobiłam!? dlaczego sobie na to zasłużyłam!? naprawdę jestem aż taka zła!? daj mi przejść! - szturchnęłam go ramieniem i poszłam przed siebie.
- JESZCZE.BĘDZIESZ.MARTWA !!! - krzyknął w moją stronę.
- chyba raczej na odwrót - powiedziała Diana która poszła w moją stronę.
- oj Dianka Dianka, moze raz w tym swoim nędznym życiu byś zostawiła swoją siostrzyczke a oddała ją w moje ręce - zaśmiał się razem ze swoimi kolegami.
- nigdy! nie pozwolę by mojej siostrze się coś stało - nagle wtrącił się Gilbert - a mojej dziewczynie - powiedział który zmierzył wściekłym wzrokiem Andrewsa.
- znów ty!? odwalisz się kiedyś?! - wyjęczał Billy.
- pomyślmy...nie! nigdy się nie odwalę, mam tak poprostu zostawić swoją dziewczynę na pewną śmierć, wiem do czego jesteś zdolny i widziałem że jej napisałeś groźbę "jeszcze będziesz martwa kochanie" więc radzę Ci uciekać do swojej mamusi póki jeszcze możesz jeśli tego nie zrobisz zgłoszę to na policję, chcesz tego? - uśmiechnął się wrednie.
Byłam pod wrażeniem to co on powiedział i że miał odwagę to było szlachetne z jego strony.
Na te słowa nasz wróg uciekł tak jak się posłuchał.
- nie wiem co powiedzieć... - podeszłam do ukochanego.
- nie musisz nic mówić, zrobiłem to bo, Cie kocham - pocałował mnie w policzek i objął w talii.
- Diano?
- tak Gilbercie?
- czy mógłbym tymrazem ja tą panią odprowadzić? - uśmiechnął się i delikatnie zarumienił.
- oczywiście, ja i tak muszę załatwić jeszcze jedną sprawę więc możesz - uśmiechnęła się promiennie moja siostra i odeszła w stronę lasu.
Gilbert odprowadził mnie do domu, miał już iść ale ja go zatrzymałam i złożyłam mu namiętny pocałunek na jego ustach.
- dziękuję, kocham Cie - zarumieniłam się.
- ja Ciebie tez, a tak przy okazji uroczo wyglądasz w rumieńcach - pogłaskał mnie po policzkach i poszedł do siebie.
Weszłam do domu, przywitałam się z rodzicami i młodszą siostrą ale, zastanawiało mnie gdzie poniosło bliźniaczkę
- mamo gdzie jest Dia...- o wilku mowa, weszła do domu cała w rumieńcach.
-a Tobie co? - zapytała Minnie May.
- nic nic...źle się czuję i tyle - skłamała widać było że coś się stało.
Postanowiłam że zapytam ją po obiedzie.
Gdy już zjadłyśmy pociągnęłam Diane za nadgarstek do mojego pokoju.
- dobra opowiadaj bo umieram z ciekawości - powiedziałam podekscytowana.
- nie wiem o co Ci chodzi - poprawiła swoje włosy tak by nie widać było rumieńców jednak ja odgarnęłam jej włosy za uszy.
- nie umiesz kłamać, jak weszłaś do domu to widać było że, coś się stało, masz mi mówić tu i teraz co i jak - siostra chwilę milczała lekko sie uśmiechając - no dawaaaaj! .
- ooookej...byłam dziś u Ani i poznałam chłopca, ma na imię Jerry, jest nawet przystojny...pracuje u Cuthbertów - opowiedziała jeszcze bardziej się rumieniąc.
- to super Diano! może jak przyjdzie ten odpowiedni moment, to ja i Ania możemy umówić was na randkę, noi może się do siebie bardziej zbliżycie! o takkkk - zaczęłam klaskać z podekscytowania.
- no co ty! to się nie uda, rodzice nie pozwolą - posmutniała.
- możemy zrobić to bez ich wiedzy - uśmiechnęłam się.
- będziemy organizowały za ich plecami, nie ma mowy! a jak się dowiedzą! to mnie z domu wyrzucą! - zakryła twarz rękoma.
- hej! dziewczyno nie rozklejaj się! weź się w garść, oni nie mają prawa Ci rozkazywać z kim masz być, to twoje serce decyduje a nie rodzice! rozumiesz?! twoje serce! ty! - szczerze nie powiedziałam tego by ją pocieszyć tylko by wreszcie zrozumiała co to znaczy "twoja decyzja".
- no...może masz rację - stwierdziła bliźniaczka.
- nie "może" tylko mam rację! .
Po jakiś paru godzinach spędzania czasu z siostrami.
Przypomniałam sobie tą sytuację z Billym, pierwsze co zrobiłam to poszłam do rodziców.
- mamo! tato! - krzyknęłam biegając po schodach.
- boze! dziecko co się dzieje?! - zapytała moja matka z przerażeniem w oczach.
- chodzi o Billy'ego...on - matka mi przerwała.
- William! zejdź na dół szybko! chodzi o Rose.
Ojciec nagle podszedł do mojej matki.
- co się stało Elizo? - zapytał spokojnie.
- mamusiu? dlaczego krzyczysz? - zapytała mała Minnie May.
- co to za krzyki? - później pojawiła się Diana.
- chodźcie wszyscy do salonu by wysłuchać Rose - Eliza pociągnęła za rękę męża i Minnie May.
- słuchamy córeczko, co się stało? - wszyscy siedzieli na przeciwko mnie.
- zanim Rose zacznie... - odezwała się Diana - ja też przy tym byłam i próbowałam powstrzymać Billy'ego.
- Billy'ego?! ten chłopak co chciał Cie zabić!? - krzyknął wkurzony tata.
- tatusiu! przestań! daj się jej się wypowiedzieć bo, nigdy nie wypowie i nic z tym nie zrobimy - powiedziała młodsza siostrzyczka.
-mała ma rację, mogę teraz? - zapytałam rodziców, na co oni pokiwali głową.
Zaczęłam opowiadać wszystko co się zadziało w szkole. Rodzice byli przerażeni, mama zaczęła płakać a tata zamarł.
- dość tego! idziemy z tym do jego rodziców- krzyknął ojciec a potem wstał gwałtownie.wow, to był najdłuższy rozdział jaki pisałam 1158 słów! to bardzo dużo jak na jeden rozdział, jeśli Ci się podoba to daj gwiazdkę, papa
CZYTASZ
przeznaczeni - Gilbert Blythe {Zakończone}
Aventura"wybacz mi, nie powinnam była o to pytać strasznie mi głupio i-" "hej..nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina" ~~~~~~~~~~~~~~ ᵒᵖᵒʷⁱᵃᵈᵃⁿⁱᵉ ᵐᵒʷⁱ ⁿᵃᵐ ᵒ ʳᵒˢᵉ ᵇᵃʳʳʸ ˢⁱᵒˢᵗʳᶻᵉ ᵈⁱᵃⁿʸ,ᵐⁱⁿⁿⁱᵉ ᵐᵃʸ ⁱ ᶜᵒʳᵏᵃ ᵉˡⁱᶻʸ ⁱ ʷⁱˡˡⁱᵃᵐᵃ. ᵖᵉʷⁿᵉᵍᵒ ᵈⁿⁱᵃ ᵈᶻⁱᵉʷᶜᶻʸⁿᵃ ᶻⁿᵃʲᵈᵘ...