Po 2 godzinach.
- Gilbercie ja już chyba muszę iść, matka się będzie martwić - stwierdziłam.
- jasne, odprowadzę Cie moja piękna damo - założył mi płaszcz i poszliśmy w stronę mojego domu. Tradycyjnie wziął mnie pod ramię.
Byliśmy już pod domem.
-no to do zobaczenia Blythe - pocałowałam go w policzek i poszłam do domu.
On jedynie się uśmiechnął i odszedł.
- Rose! Gdzie ty byłaś aż tyle czasu!? - krzyknęła do mnie moja matka która zauważyła jak wchodzę do domu.
-byłam u Gilberta mamo - powiedziałam.
- u Gilberta..chodź ze mną na górę! - złapała mnie za rękę i ciągnęła do mojego pokoju.
-mamo puść! - po tym co mówiłam kilkukrotnie mamie w końcu mnie puściła i zamknęła drzwi od mojego pokoju.
- córeczko muszę Ci zadać to pytanie...czy Gilbert jest twoim chłopakiem? - zapytała.
-naturalnie..- odpowiedziałam.
Serce biło mi bardzo szybko ale ona się uśmiechnęła.
- to porządny chłopak, szczęścia wam życzę.
Byłam bardzo zdziwiona na to co powiedziała matka to do niej nie podobne, czy ona właśnie powiedziała że życzy nam szczęścia?! Nie wierze ale to w sumie dobrze że, zaakceptowała nasz związek.
Następnego dnia, ubrałam się w jasno fioletową sukienkę z bufkami, dopasowałam kokardę, głównie przygotowałam się do wyjścia. Gdy wyszłam zobaczyłam Gilberta przed drzwiami.
- cześć Rose, chcesz ze mną iść do szkoły? - zapytał.
- jasne - złapałam go za rękę i poszliśmy przed siebie.
-Gilbert..muszę Ci coś powiedzieć - zaczęłam.
- słucham?
- no bo powiedziałam mojej matce że jesteśmy razem i...zachowywała się dziwnie, miała taki sztuczny uśmiech i nasz związek zaakceptowała..to nie podobne do niej, bo ona to by paplała i paplała a teraz jest kompletnie inaczej.. - wyznałam.
- o..emmm...a miałaś w życiu już jakiegoś chłopaka?
-no miałam jednego
-to może postanowiła się zmienić i poprostu zaakceptować to że, ja Ciebie kocham a ty kochasz mnie - popatrzył się na mnie swoimi pięknymi i jakże romantycznymi oczami.
- no może.. - lekko sie uśmiechnęłam. Gdy dotarliśmy do szkoły podszedł do mnie jakiś chłopak z bląd włosami.
-hejka ślicznotko, jestem Billy Andrews, ty to jesteś ta cała Rose Barry.
- tak, naturalnie..- odpowiedziałam.
Szepnął mi do ucha :
-spotkajmy się dzisiaj po lekcjach w lesie okej? - zapytał ze swoim łobuzerskim uśmieszkiem.
-okej..? Ale pamiętaj że mam chłopaka huliganie - zgodzilam się i odeszłam.
Na oczach mojego Gilberta widac bylo zazdrość, o tak...niezwykłą zazdrość.
- co od Ciebie chciał ten psychol!? - zapytał się mnie mój bóg ze złością w oczach.
- chce sie ze mną spotkać w lesie, zgodziłam się to źle?.
-bardzo źle, on tam przyprowadza wszystkie swoje panienki, kto wie może coś Ci zrobi albo co gorsza zgw@łci lub Cie okaleczy. Wiesz że tego nie chce kochanie...-pogłaskał mnie po policzku.
- wiem...mam pomysł, będziesz mnie śledzić jakby coś się wydarzyło, wyskocz i wyrwij mnie z rąk Andrewsa - oznajmiłam.
- dla Ciebie wszystko - pocałował mnie lekko w usta.
-okej, dziękuję że przy mnie jesteś - uśmiechnęłam się.
-zawsze będę - posłał mi swój troski uśmiech.
Po lekcjach
Poszłam do lasu, gdzie miałam się spotkać z Billym. Oczywiście mój bóg mnie śledził, zobaczyłam go samego i posyłał swoje obrzydliwe i łobuzerskie uśmiechy.
- przyszła moja ślicznotka (Billy)
- nie jestem twoja, czego chcesz!? (Rose)
- Ciebie.. - powiedział po czym popchnął mnie, upadłam a on zaczął się do mnie zbliżać i robić mi krzywdę, jednak mój ukochany wkroczył do akcji. Wytrącił mu nóż z ręki i zaczęli sie bić, wygrał ale ten mój.
Andrews leżał lekko nie przytomny na śniegu.
- jezu..- rozpłakałam się i wtuliłam się w Gilberta.
- chodź do mojego domu, niedługo się obudzi, zresztą i tak powiadomimy jego rodzinę - oznajmił poobijany.
W domu u Gilberta.
- jeszcze go zabije, zobaczysz.. - krzyknął Gilbert.
- teraz to ja musze wyleczyć Twoje rany kochanie - położyłam mu zimny okład na policzek gdzie miał siniaki i inne takie blizny.
- ehhh...słuchaj.. (Gilbert)
- hm? - (Rose)
- może z tego powodu że, oboje zostaliśmy skrzywdzeni nie pójdziemy do szkoły na jeden dzień a ty zostaniesz u mnie na noc? - zapytał.
- zapytam się mamy, ale oczywiście jestem na tak - uśmiechnęłam sie i pocałowałam go w policzek.
-zadzwoń do niej (Gilbert)
-oki (Rose)Rozmowa Elizy i Rose.
-mamo..to ja Rose, mogę zostać na noc u Gilberta?
-ale jutro jest szkoła
-wiem ale..(opowiadam całą sytuację z dzisiaj).
- no dobrze możesz, jutro powiadomię jego rodziców, do zobaczenia.
-dziękuję, do zobaczenia Mamo.- i jak? (Gilbert)
-mogę - oznajmiłam ucieszona)
On również się uśmiechnął, kocham gdy to robi.Po paru godzinach.
- Rose..(Gilbert)
- tak? - (Rose)
- będę musiał spać na podłodze, nie mam materaca (Gilbert)
-nie będziesz spał na żadnej podłodze!, będziesz spać ze mną - uśmiechnęłam się.
- no okej haha (Gilbert)
Położyliśmy sie i zasnęliśmy.Podoba wam się rozdział? Kliknij gwiazdkę
CZYTASZ
przeznaczeni - Gilbert Blythe {Zakończone}
Pertualangan"wybacz mi, nie powinnam była o to pytać strasznie mi głupio i-" "hej..nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina" ~~~~~~~~~~~~~~ ᵒᵖᵒʷⁱᵃᵈᵃⁿⁱᵉ ᵐᵒʷⁱ ⁿᵃᵐ ᵒ ʳᵒˢᵉ ᵇᵃʳʳʸ ˢⁱᵒˢᵗʳᶻᵉ ᵈⁱᵃⁿʸ,ᵐⁱⁿⁿⁱᵉ ᵐᵃʸ ⁱ ᶜᵒʳᵏᵃ ᵉˡⁱᶻʸ ⁱ ʷⁱˡˡⁱᵃᵐᵃ. ᵖᵉʷⁿᵉᵍᵒ ᵈⁿⁱᵃ ᵈᶻⁱᵉʷᶜᶻʸⁿᵃ ᶻⁿᵃʲᵈᵘ...