𝑅𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑎ł 1: 𝑊𝑠𝑡𝑟𝑧𝑎̨𝑠𝑎𝑗𝑎̨𝑐𝑒 𝑊𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑜𝑠́𝑐𝑖

286 16 7
                                    

𝐴 𝑔𝑑𝑦 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒 𝑡𝑤𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑡ł𝑜𝑐𝑧𝑦 𝑚𝑦𝑠́𝑙, 𝑧̇𝑒 𝑧̇𝑦𝑐́ 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑎𝑟𝑡𝑜,
𝑧 ł𝑒𝑧 𝑜𝑐𝑖𝑒𝑟𝑎𝑗 𝑐𝑢𝑑𝑧𝑒 𝑜𝑐𝑧𝑦, 𝑐ℎ𝑜𝑐𝑖𝑎𝑧̇ 𝑡𝑤𝑜𝑖𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑒 𝑜𝑡𝑎𝑟𝑡𝑜.
-𝑀𝑎𝑟𝑖𝑎 𝐾𝑜𝑛𝑜𝑝𝑛𝑖𝑐𝑘𝑎


Późnym wieczorem, po powrocie z pierwszych urodzin czarnowłosego chłopca, Albus Dumbledore zasiadł przy biurku przymykając oczy. W całym zamku panowała niczym niezakłócona cisza, już za miesiąc w mury szkoły miały powrócić roześmiane twarze studentów, cieszących się nowymi znajomościami, rozczarowani miłosnymi relacjami, gotowi by stawić czoła nowym wyzwaniom. Kto mogłyby się spodziewać, że za murami starej budowli czaiło się wszechogarniające zło? Zło, które nigdy nie śpi. Trwa wojna, prędzej czy później dojdzie do ostatecznej bitwy, w której wielu polegnie. Albus nie był głupcem, doskonale zdawał sobie sprawę z nadchodzącego wydarzenia, martwiło go tylko bezpieczeństwo jego uczniów. Po chwili otworzył powieki, swoje kroki skierował ku szafce, w której trzymał wszystkie akta uczniów, bowiem każde narodzone w Anglii magiczne dziecko, zapisywane było do Hogwartu a jego magiczna kartoteka pojawiała się w gabinecie dyrektora szkoły.
- Accio kartoteka Harry'ego Jamesa Pottera. – ku zdziwieniu starego maga, nic się nie zadziało. Zupełnie jakby sterta papierów nie reagowała na magię Dumbledore'a. Jednak mężczyzna nie miał czasu na dłuższe rozmyślanie o dziwnym zachowaniu dokumentów, ponieważ do gabinetu wparowała kobieta w zielonej tiarze wraz z jasno brązowowłosą kobietą ubraną w purpurową szatę.
- Minervo, Poppy jak dobrze was widzieć! – na nowo w bladoniebieskich oczach Albusa zabłysły świetliste promyczki.
- Albusie, również cieszymy się na twój widok jednak chciałybyśmy dowiedzieć się co jest takiego ważnego, aby spotkać się akurat dziś? – Opiekunka Domu Lwa zabrała głos – Na radę pedagogiczną jest stanowczo zbyt wcześnie, a zresztą nie widzę tutaj pozostałych nauczycieli, stało się coś złego?
- Droga Minervo, czy to nie może być zwykłe spotkanie koleżeńskie? Oczekujemy jeszcze tylko na, o właśnie Severusie! Miło, że zechciałeś do nas dołączyć.
W tym momencie do gabinetu wparował młody mężczyzna ubrany w nieśmiertelną czerń, nikt inny jak Mistrz Eliksirów – Severus Snape.
- Dyrektorze, wzywał pan. – czarnowłosy skinął głową w kierunku kobiet siedzących na dużych fotelach, sam stanął w cieniu przy dużej biblioteczce.
- Moi drodzy, zabrałem was tu po to, aby porozmawiać o... - dyrektorowi przerwał nagły huk otwieranych drzwi. W pokoju stanęła była uczennica szkoły. Lily Potter cała zapłakana, z rozciętym policzkiem i płaczącym synkiem na rękach.
- Dyrektorze, proszę o pomoc. – jej glos był cały roztrzęsiony.
- Lily, co się stało? – opiekuńczy głos Albusa rozszedł się po pomieszczeniu.

Rudowłosą jedynie wstrząsnął kolejny napad płaczu. Minerva wraz z Poppy od razu poderwały się do pomocy byłej uczennicy. Szkolna Pielęgniarka zaczęła przeprowadzać wywiad lekarski, natomiast Minerva odebrała płaczącego chłopca a by uspokoić go w swoich ramionach. Albus podszedł do fotela, na którym spoczęła Pani Potter, by dowiedzieć się co się stało. Jedynie Hogwarcki Mistrz Eliksirów pozostał w cieniu biblioteczki.

Czarnowłosy mężczyzna, gdy tylko wybuchło zamieszanie nad stanem zdrowia rudowłosej, przeszedł pod okno a swój wzrok skierował na pokryte księżycowym świtałem błonia. Zamyślił się głęboko nie słysząc już teraz śmiechu małego chłopca, z jego letargu wyrwało go szarpanie z skrawek jego peleryny. Gdy skierował swój wzrok w dół, zauważył parę wesoło lśniących zielonych oczu, które tak bardzo kochał. Jednak chwilę potem, jego wzrok padł na idealnie odwzorowane rysy twarzy ojca dziecka, ojca, który z całego serca nienawidził.
- Weź.To.Coś.Ode.Mnie.Natychmiast.Minervo. – wysyczał przez zaciśniętą szczękę.
- Daj spokój, Severusie. To tylko małe dziecko ono chcę się tylko pobawić. Przecież Cię nie ugryzie, chyba. – czarownica w zielonej tiarze cicho zachichotała biorąc czarnowłosego chłopca na ręce.
Severus odwrócił się do wszystkich zgromadzonych a wtedy w jego oczy rzucił się rozcięty policzek delikatnej kobiety, nad którą właśnie Poppy pochylała się by zaklęciem zasklepić ranę. W tym samym momencie bystre oczy Albusa skierowały się na młodego mężczyznę.
-Lily, czy mogłabyś wyjaśnić nam co się wydarzyło? – w pokoju rozbrzmiał łagodny głos dyrektora.
- To, to James, profesorze. Ja chciałam uciec, już nam się prawie udało, ale on wrócił, kłóciliśmy a później mnie uderzył. To nie pierwszy raz, ja musiałam uciec dla Harrego. Ja nie mam, dokąd pójść, odkąd rodzice odeszli... Jest pan moją jedyną nadzieją, dyrektorze. – rudowłosa kobieta sklejała kolejne słowa bezładu.
Severus mocno zacisnął pięści na kamiennym parapecie, doskonale zrozumiał sens wypowiedzi kobiety. Potter ją skrzywdził i z tego wynikało, że nie pierwszy raz. Jak on śmiał dotknąć w taki sposób jakąkolwiek kobietę, a zwłaszcza Lily.
Płeć piękna obecna w pokoju momentalnie znalazła się przy byłej uczennicy delikatnie ją tuląc. Dyrektor usiadł w drugim fotelu i teraz faktycznie wyglądał na swój wiek, z bladoniebieskich oczu uleciały wesołe ogniki, które zastąpił żal wraz ze smutkiem.
-Wiele zła dzieje się teraz na świecie. Lily, powinniście się ukryć, James tak łatwo nie odpuści. Już za czasów szkolnych wykazywał ogromną wolę doprowadzania swojego działa do końca. Problemem pozostaje jedynie to, gdzie we dwójkę odnajdziecie schronienie. – starzec powoli klarował plan w swoim umyśle – Nie możecie pozostać w szkole, za chwilę rozpoczyna się rok szkolny.
- Może u któregoś z członków Zakonu. – zaproponowała szkolna pielęgniarka. – Nora wydaje się sensownym wyjściem.
- James nie jest tak głupi na jakiego wygląda. – mruknęła pani Potter – Będzie mnie szukał, nie chcę narażać nikogo na jego gniew.
- Masz racje, to niebezpieczne zbyt wiele dzieci byłoby narażonych na niego. – Dumbledore wprawdzie miał już wytypowaną osobę jednak wolał poczekać na inne propozycje.
- A dom Severusa? To bydle nie pomyśli, aby Lily odnalazła bezpieczny azyl w domu osoby, z którą nie rozmawiała od końca szkoły. Poza tym nikt nie zna lokalizacji Snape Manor, bo nasz Mistrz Eliksirów głęboko cenni swoją prywatność. Nigdzie nie będziecie bezpieczniejsi, Lily. – tym razem głos zabrała profesor transmuatacji.
- To, to genialny pomysł, Minervo! Dwór chroniony jest zaklęciem Fideliusa, sam Severus jest Strażnikiem Tajemnicy nie ma bezpieczniejszego miejsca na ziemi. –dyrektor od razu popar pomysł jego zastępczyni.
- Czy wyście na starość postradali rozum? Ten pomysł jest fatalny! – Chwilową ciszę przerwał donośni głos Mistrza Eliksirów – Albusie doskonale zdajesz sobie sprawę z ryzyka jakie niesie ten plan. To niedorzeczne! Zresztą sądzę, że pani Potter nigdy nie przystanie na tak zidiociały pomysł, co, jeśli... - nadchodzący monolog o wszystkich przeciwieństwach tego pomysłu przerwał cichy i delikatny głos.
- Zgadzam się. Jeśli dzięki temu Harry będzie bezpieczny to zgadzam się. – Lily utkwiła zielone tęczówki w bladej twarzy byłego przyjaciela.
- Oh to fantastycznie! Severusie, może przeniesiecie się już do dworu? Jest już dość późno. Prosiłbym abyś jednak zapisał nam lokalizację twojego domu, z pewnością Minerva będzie chciała zobaczyć czy z Lily i Harrym wszystko w porządku. – Do oczu Dumbledore'a powróciły wesołe iskierki.
- Oczywiście Albusie. – Severus odezwała się głosem tak zimnym niczym lód – Czy możemy się już przenieść?
Kobieta jedynie skinęła głową, wzięła Harrego na ręce i weszła w zielone płomienie. Gdy wychyliła się z nich ujrzała piękny przestronny salon.


Następny rozdział: "Złota klatka"

Serca Pragnienie | Snily |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz