Scorpius jako dość uparta i pewna swoich racji oraz postanowień persona obiecał sam sobie stojąc w średniej wielkości łazience wyłożonej butelkowozielonymi płytkami w ich dormitorium, że wreszcie nadszedł ten dzień kiedy wszystkie ściśle zaplanowane przez niego sytuacje zmierzą w jednym kierunku, randki jego i Lily Potter. Kiedy to marudzenie Anthonego zza drzwi stało się zbyt uciążliwe wyszedł z pomieszczenia z wpół zapiętą koszulą specjalnie trącając Zabiniego drzwiami.
- Parszywa z ciebie menda, Malfoy- warknął wzburzony czarnoskóry trzymając się za bolący nos zatrzaskując natychmiastowo drzwi.
Blondyn natomiast nic nie robiąc sobie z jego słów zapiął koszulę do ostatniego guzika, wsuwając ją w czarne, modnie przetarte jeansy. Patrząc na swoje odbicie w lustrze zawiązał zielony krawat i wsuwając na palec rodowy sygnet Malfoyów popsikał się perfumami oraz chwytając w dłoń torbę z książkami wyszedł ze swojego dormitorium napatoczając się w pokoju wspólnym na swojego drugiego współlokatora, z którym przywitał się krótkim skinieniem głowy oraz o zgrozo na swoją byłą dziewczynę Adeline Bletchley, która tylko fuknęła na jego widok machając złotymi włosami i odwróciła się do swoich koleżanek, z obojętną miną owiał spojrzeniem resztę osób, w których nikogo wartego jego uwagi nie znalazł prócz jego obrońcy w drużynie Mitchella Pucey'a, do którego szybko podszedł.
- Czego Malfoy?
- Grzeczniej Pucey- rzekł zimno na powitanie Scorpius rozsiadając się w czarnym, skórzanym fotelu naprzeciwko Mitchella i jego kolegów.- Powiesz drużynie, że w piątek jest trening a jeśli ktoś się nie zjawi ze swoich durnych powodów, które mnie nie interesują to wyślę tą osobę na randkę z Poppy a jeśli będę w złym humorze to od razu na cmentarz.
- Czy ja ci wyglądam na cholernego listonosza?- parsknął prześmiewczo, ale Scorpius jedynie uniósł powątpiewająco brew.- Nie ma mowy.
- Pucey to nie była prośba a zadanie jak dowiem się, że go nie wykonałeś posłużysz innym za przykład- chłopak nie tracąc rezonu powoli obserwował jak twarz bruneta powoli blednie a jabłko Adama lekko podskakuje do góry.- Rozumiemy się?- otrzymując od niego twierdzące skinienie głowy wstał z fotela widząc jak Anthony również opuszcza ich pokój zapewne rozglądając się za nim.
***
- Nie wybaczę ci tych drzwi dziś rano, Malfoy tego możesz być pewny- jęczał mu nad uchem Zabini kiedy szli przez zatłoczony korytarz oraz schody. Uczniowie rozstąpywali się przed nimi na boki niektórzy ze strachu inni z szacunku.- Poza tym po jakie licho idziemy na trzecie piętro na dodatek jesteśmy w wieży południowej a mamy jeszcze dwie godziny eliksirów w lochach więc tam powinniśmy się kierować. Kierunki ci się popieprzyły?
- Nie imbecylu idziemy tam gdzie idziemy bo Lily właśnie zaraz skończy zaklęcia a ja idę zaprosić ją na randkę.
- I musisz mnie ze sobą ciągnąć?- spytał buntowniczo Anthony.
- Zabini swoim towarzystwem nie robisz mi łaski poza tym sam możesz iść już do lochów i zająć nam miejsce, jeśli jednak postanowisz zostać to czekaj tu- Scorpius wskazał miejsce przy ścianie i sam przyśpieszył kroku widząc jak drzwi od sali się otwierają a zaraz z nich wychodzi Lily w towarzystwie brązowowłosej koleżanki.
- Ekhem- odchrząknął przed nimi a obie przerwały rozmowę kierując głowy w górę.
- O cześć Scorpius, wybacz Lydio możemy dokończyć później tą rozmowę?
- Jasne, Lils- mruknęła dziewczyna mrugając do niej porozumiewawczo.
- A więc o co chodzi, Scorpiusie?
CZYTASZ
You can't buy love
Fanfiction- Nie możesz kupić miłości, Scorpiusie - zaśmiała się perliście dziewczyna. - Oczywiście, że mogę każdy ma swoją cenę. - Miłości nie da się kupić, ale jeśli komuś się to uda to będzie to tylko złudna fasada, że komuś na nim zależy. ...