4. pieniądze

377 28 17
                                    

— IV —

Pieniądze

Pieniądze

Pieniądze

Pieniądze


Co właściwie znaczyło to słowo, Scorpius coraz częściej się nad tym zastanawiał. Częściej i więcej niż w ciągu całego swojego życia, pieniądze i przepych otaczały go od najmłodszych lat złote żyrandole, marmurowe podłogi czy sakiewki pełne galeonów były codziennością. Nawet jego najlepsi nauczyciele od łaciny, tańca i francuskiego byli wiecznie opłacani przez jego rodziców będąc dla niego milszym niż ktokolwiek inny. On sam dużo spraw i wpływów zawdzięczał pieniądzom szacunek, dobre imię i mnóstwo korzyści płynących z bycia bogatym arystokratom, ale nawet na pozór idealne życie dziedzica fortuny Malfoy'ów nie było tak      

                                                                                         idealne

 jak mogło się wydawać. Przez mroczną przeszłość dziadka i ojca niektórzy czarodzieje rzucali im krzywe spojrzenia czy nieprzychylne uwagi. Oczywiście Scorpius czuł żal do Dracona i Lucjusza za ich postępowanie a nawet 

                                                                                    obrzydzenie

do pieniędzy wiedząc jak dziadek Lucjusz opłacał wszystkich aby spróbować się wybielić po pierwszym upadku Voldemorta. Całe te mieszane uczucie do waluty nie było częste, ale lubiało przypomnieć się raz na rok pozostawiając w nim niesmak, ale ostatnio dostał najprawdziwszego szoku. Czekając aż Lily skończy ostatnie zajęcia jakim były zaklęcia oparty o parapet postanowił skończyć te podchody i wybrać się z nią na randkę. Jak zawsze z masą spinek we włosach wyszła z sali i nim zdążyła zmienić kierunek Scorpius podszedł do niej pewnym siebie krokiem. Zaintrygowana uniosła głowę widząc jak jakiś cień pada na jej ciało.

— Ehem — odchrząknęła stanowczo odgarniając wiszące kosmyki do tyłu.— Tak?

— Cześć, Lily.

— Em... cześć?— zająknęła się uroczo.

— Scorpius, Scorpius Malfoy.

— A więc o co chodzi, Scorpiusie?

— Pójdziesz ze mną do Hogsmeade w kolejną sobotę— powiedział rozluźniony za późno zdając sobie sprawę, że jego wypowiedź miała charakter bardziej rozkazujący aniżeli pytający.

Lily pomyślała najpewniej to samo bo zmarszczyła brwi i z pewnym dystansem zaczęła mówić:

— Bardzo to miłe z twojej stron, Scorpiusie, ale podziękuję— odpowiedziała chłodno chcąc go wyminąć.

Złapał ją jednak stanowczo z nadgarstek chcąc kontynuować rozmowę. Spojrzała na niego zdezorientowana z dołu i czekając na resztę rozmowy wyrwała rękę i z skupieniem zaczęła go słuchać:

— Daj spokój, nie mam czasu na podchody— mruknął niezrażony Malfoy.— A jak kupię ci złote kolczyki i do kompletu bransoletkę?

Lily roześmiała się spuszczając wzrok z jego osoby na swoje buty. Jednakże nie słysząc śmiechu swojego towarzyszka ponownie na niego zetknęła na próżno szukając na jego twarzy śladów rozbawienia. On N I E
żartował.

— To co o tym sądzisz?— ciągnął.— Mógłbym dać ci więcej, ale to tylko wypad do Hogsmeade więc bez przesady.

— Ale Scorpiusie, nieważne co mi zaproponujesz moja odpowiedź brzmi nie, są rzeczy, których nie da się kupić. Żegnaj— rzekła poważnie i odeszła poruszając się jak smukły łabędź.
   Skonfundowany wpatrywał się tępo w kierunku dokąd Lily się udała.

You can't buy loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz