Niektórzy ludzie mówią, że relacja zbudowana na kłamstwie nie ma prawa bytu. Inni natomiast sądzą, że miłość wszystko wybaczy a drobne kłamstwo niczego nie zmienia gdyż było tylko błędem, a jak widomo wszyscy ludzie je popełniają. Tyle, że zasadniczy problem leżał w tym, że Scorpius nie kochał Lily Potter , a Lily nie kochała Scorpiusa Malfoya więc blondyn nie mógł powiedzieć jej o tym, że cała ta sytuacja na imprezie miesiąc temu, dzięki której teraz mieli relacje jakie mieli była jedynym wielkim kłamstwem a tak naprawdę Henderson wcale by nie zwrócił na nią uwagi gdyby Malfoy mu nie kazał i wcześniej nie zapłacił odpowiedniej kwoty.
Och, jakim on był głupcem.
A więc tak trwali w przyjaznych stosunkach jadając razem posiłki, ucząc się w bibliotece, wychodząc do Hogsmedge, rozmawiając i po prostu spędzając ze sobą wspólnie czas. A jemu to pasowało choć miał w planach przenieść ich relację z przyjacielskich na nieco bardziej romantyczne, ale to wszystko wymagało czasu, którego starał się jak najwięcej jej poświęcać. Dzięki czemu początkowo kiedy tylko mówił, że wychodzi dostawał pełne wyrzutu spojrzenie Anthonego dopóki nie zaczął na te spotkania go ciągnąć. Okazało się, że Lily i Tony szybko złapali dobry kontakt i sami od czasu do czasu ze sobą wyszli, ale za każdym razem Scorpius obiecywał, że jeśli tylko spróbuje mieć wyższe relacje niż koleżeńskie z Lily to go zabije a kiedy wysoki groźnie wyglądający blondyn z masą pieniędzy w rękawie mu to oświadczył ciężko było nie potraktować jego słów poważnie. I tak pewnego wieczoru kiedy to dziewczyna postanowiła spotkać się z nim na wieży astronomicznej i coś mu pokazać nie mógł jej odmówić choć był środek tygodnia, sam miał do napisania eseje na zaklęcia i transmutację a jego kondycja psychiczna miała się tragicznie po dniach bardzo intensywnych powtórek materiału i nawału nauki to dla tej rudej pierdoły był zdolny zrezygnować ze wszystkiego choćby się paliło. Powoli wszedł do pomieszczenia widząc jak dziewczyna nadal ubrana w szkolny mundurek ze związanymi włosami w kitkę siedzi na podłodze a jej nogi zwisają w dole.
- Chyba nie masz zamiaru skoczyć co?
- Hmmm raczej nie mam zamiaru podzielić losu Dumbledora , ale po tych kilku dniach tak intensywnego wkuwania byłoby to chyba całkiem dobrym wyborem- westchnęła cierpiętniczo widząc jak siada obok i również przekłada swoje nogi w taki sposób, że wiszą w powietrzu.
- Widzę, że nie tylko mi nauczyciele dają popalić.
- Nie nie tylko tobie, ale nie po to się tu zebrałam, żeby wspólnie ponarzekać na naukę- powiedziała patrząc wprost na niego a on patrząc w tą zieleń, która w każdej chwili mogła go zgubić i przejrzeć jego duszę niczym mugolski rentgen z tych filmów, które od czasu do czasu Zabini próbował siłą zmusić do obejrzenia co raz na jakiś czas się mu udało.- Powiedz mi, Scorpisuie czym jest dla ciebie prawdziwe szczęście?
- To skomplikowane pytanie- burknął. Wcale nie miał ochoty jej mówić, że dopiero niedawno poznał emocję taką jak radość. Przynajmniej nie teraz możliwe, że w jakieś odległej przyszłości tak, ale na pewno nie teraz. Skinęła głową. Bo taka była Lily Potter wyrozumiała nie naciskała, nie próbowała siłą wydobyć z człowieka czegoś o czym nie chciał mówić, co było tak rzadkie u Gryfonów a tym bardziej Potterów.
- Dla mnie prawdziwym szczęściem jest jedzenie pizzy i słuchanie piosenek Rihannhy a już w szczególności "Only Girls".
- Co to pizza i Rehana?- spytał czując się nieco głupio.
- Pokażę ci- nim zdołał nawet zaprzeczyć wyciągnęła z torby jakieś kwadratowe pudełko z czymś pachnącym, jakąś płytę i szczotkę do włosów, którą transmutowała w jakiś odtwarzacz. Och, tak Lily Potter była genialna z transmutacji a miała zaledwie piętnaście lat.
Uklęknęła na kolana wsuwając płytę do odtwarzacza a kiedy pierwsze piosenki zaczęły wydobywać się z urządzenia był pewny, że ta cała Rehana była mugolską piosenkarką gdyż w czarodziejskim świecie muzyka znacznie się różniła. Nim się zorientował uśmiech zagościł na jego twarzy kiedy to Lily zaczęła śpiewać refren piosenki a kiedy ten przeminął ponownie usiadła obok otwierając pudełko, w którym ku jego zdziwieniu było okrągłe coś, prawdopodobnie jakieś jedzenie.
- Patrz kroisz taki kawałek w trójkąt i jesz- poinstruowała go wkładając sobie do ust kawałek pizzy a ser, który tam był wyjątkowo się ciągnął gdyż kiedy już odgryzła nadal część znajdowała się na pizzy a druga w jej ustach.- No dalej przecież od tego nie umrzesz- zachęciła go a kiedy ukroił wyjątkowo krzywy trójkąt parsknęła śmiechem w swoje jedzenie milknąc pod jego ostrzegawczym spojrzeniem.
Kiedy już wgryzł się w jedzenie po raz pierwszy wiedział, że to jeden z najlepszych posiłków w jego życiu choć ani trochę nie przypominał wystawnych kolacji czy wykwintnych dań w drogich restauracjach. I może dla tego tak bardzo mu to smakowało.
- Całkiem dobre- stwierdził po dłuższej chwili.
- Tylko dobre? Jak możesz pizza jest obłędna!- wykrzyknęła patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Ale nie ma żadnego sensu- zauważył chytrze.- Jest podawana w kwadracie sama ma kształt koła a kroi ją się w trójkąty.
- Ale o to właśnie chodzi, wszystko co najlepsze nie ma sensu!- uśmiechnęła się szeroko a zachodzące słońce oświeciło jej twarz fundując młodemu Malfoyowi jeden z najpiękniejszych widoków jakie dane było mu zobaczyć.
***
Eyo!
Taka krótka wiadomość, że rozdział czawrty został zeditowany i piszę to tylko dla tego, że nie wiem czy wam się to wyświetliło.
CZYTASZ
You can't buy love
Fanfiction- Nie możesz kupić miłości, Scorpiusie - zaśmiała się perliście dziewczyna. - Oczywiście, że mogę każdy ma swoją cenę. - Miłości nie da się kupić, ale jeśli komuś się to uda to będzie to tylko złudna fasada, że komuś na nim zależy. ...