Mów mi po prostu Levi...||Levi x OC

18. Obydwoje

Tydzień później...

Dziś Erwin wygłosił monolog dotyczący kolejnej, 59 wyprawy za mury. Levia tam nie ujrzałam, widocznie nie  miał czasu albo mu się znudziło po 3 sekundach więc po przemówieniu udałam się do jego gabinetu. Zapukałam trzy razy po czym uzyskałam zgodę na wejście. Weszłam.

- Leviś - zaczęłam

-m?- zapytał jak gdyby nigdy nic

- Mogę pojechać na tą wyprawę co Erwin ją dziś wygłaszał?- zapytałam prosto z mostu 

- Tak, obydwoje pojedziemy- odpowiedział spokojnie łapiąc mnie za ręce

Zamarłam. Byłam w szoku że Levi się na to zgodził. Zawsze bał się o mnie jak nie wiem co a teraz. Szok. Wiedząc że wyprawa za 3 dni, poszłam ogarnąć potrzebne do tego rzeczy. 

W dzień wyprawy...

Zbiórka o 7:00 przed bramą muru. Gotowa byłam o wiele wcześniej więc wpadłam do Kaprala sprawdzić co słychać. Był przygotowany tak jak ja. Postanowiliśmy razem pojechać na zbiórkę żeby spędzić ze sobą jeszcze czas w razie gdybym umarła.  

Gdy byliśmy już na miejscu, ustawiliśmy się w formację i usłyszeliśmy ten sam krzyk co zawsze:

- ROZPOCZYNAMY 59 WYPRAWĘ ZA MURY! - krzyk Erwina

Brama się otworzyła po czym wszyscy wyjechaliśmy za mury. Pogoda była cudna i aż nie przechodziło mi przez myśli że tytani mogliby to zepsuć. 

W drodze było spokojnie. Co jakiś czas 3- metrowce zachodziły nas od tyłu ale nikt nie został ranny bo za każdym razem ktoś je pokonywał bez uszczerbku. Hange znalazła sobie też nowego doświadczalnego tytana więc przez resztę drogi była cała w skowronkach. Nadała mu już nawet "robocze" imię Zbyszek. 

Gdy znaleźliśmy się z powrotem za murami, wszyscy byli zadowoleni z powodzenia wyprawy, a ja z Leviem urządziliśmy sobie randeczkę. Obydwoje. Było cudownie jak zwykle tylko szkoda że gdy już było późno zasnęłam na jego kolanach. Mam nadzieję że nie miał mi tego za złe. 

Okejjj. Mamy taki krótszy rozdział bo weny nie miałam. Jutro pojawi się ostatnia część książki a po jutrze epilog. Takie mam przynajmniej plany. PAPATKI!

Słów: 315