☁III☁

482 17 7
                                    


Znów błąkałam się po ulicach miasta aniołów. Musiałam to wszystko przemyśleć. Co powinnam teraz zrobić? Miasto wyglądało całkiem inaczej nocą. Wszystkie banery klubów świeciły jasnymi i przeróżnymi kolorami. Gdyby nie natrętna i nadpobudliwa rodzinka mogła bym tu zostać. Postanowiłam wejść do sklepu i wziąć coś niestety bez płacenia, bo moi cudowni rodzice nie dają kieszonkowego. Rozejrzałam się w jakich miejscach są kamery. Podeszłam do półki z batonikami i szybko schowałam jednego do kieszeni. Wyszłam nie wzruszona z sklepiku. No cóż biedne sieroty nie mają łatwo a trzeba coś jeść. Rano udałam się do sierocińca. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Moje nogi same mnie tam zaprowadziły.

-Dzień dobry - przywitałam się z dobrze mi znaną kobietą.

- Charlotte!? Dziecko co ty tu robisz ? Jesteś tu sama? Mieszkasz dwie godziny drogi z tą.- podeszła do mnie i zaprowadziła na kanapę na której razem usiadłyśmy. - Wiesz, że twoi rodzice wydzwaniają do mnie od wczoraj i będę musiała im powiedzieć, że tu jesteś.

- Wiem - przytuliłam się do kobiety. Tego potrzebowałam. Poczuć od kogoś ciepło i troskę.

- Oh kochana proszę Cię daj im szansę. Zrób to dla mnie.

Po około 2 godzinach przyjechali moi "rodzice". Oczywiście było prawienie morałów, jak to oni się nie martwili i tak dalej. Gdy wróciliśmy do domu od razu pobiegłam do pokoju. Nie chciałam z nimi rozmawiać jeszcze by się poczuli jak prawdziwi rodzice.

Następnego dnia długo zastanawiałam się nad pójściem do szkoły. Wolała bym pobyć gdzieś sama. Jednak zdecydowałam się na pójście tam. Zauważyłam jak bardzo samotna jestem. Sama na stołówce, sama na przerwach zawsze i wszędzie sama.

- CHARLOTTE - krzyknął blondyn. Z strachu prawie go uderzyłam.- żyjesz?

- Tak, tak, tylko się zamyśliłam.

- Czemu nie było Cię wczoraj na próbie?

- yyyyy...problemy... rodzinne - odpowiedziałam nie pewnie lekko się uśmiechając - poza tym nie wiem czy powinnam dalej z wami grać.

- Co?! Musisz z nami grać! Jesteś genialna! Potrzebujemy cię Charlotte. Przyjdź dzisiaj na próbę, proszę. Najwyżej zakleimy buzię Luka taśmą. - oboje się zaśmialiśmy.

- Dzięki Alex ale naprawdę nie powinnam. Przeze mnie się kłócicie.

- Okej kochana słuchaj. Nie ty tutaj jesteś problemem tylko pewne rzeczy związane z lukiem robią problem. Masz przyjść czy tego chcesz czy nie, albo znajdę cię i siłą tam zaprowadzę. Jesteś w zespole i nie powinnaś opuszczać prób. To nie profesjonalne.

- Okej przyjdę bo coś czuje, że nie dasz mi spokoju.

- do zobaczenia dzisiaj - krzyknął chłopak odchodząc.

☁Popołudniu w garażu ☁

- Charlotte! Przyszłaś- powiedział Mercer z uśmiechem i dumą na twarzy.

- Dobrze cię widzieć śliczna - powiedział Bobby.

- przepraszam za wczoraj ale...

- Jest okej, rozumiemy - Przerwał Reggie- Alex nam wytłumaczył.

- Musimy ci pokazać nowy kawałek który chcemy zagrać w piątek - oznajmił Bobby puszczając do mnie oczko.

Będziemy Legendą //1995//Sunset CurveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz