POV:Y/N
Minął już miesiąc odkąd znalazłam się w Mondstand. Od tej pory trenowałam pod czujnym okiem ventiego, aż w końcu nadszedł ten dzień. Po miesiącu ciężkiej pracy dostałam moją pierwszą misje.Bardzo się ekscytowałam, tym bardziej, że wysłali mnie z ventim i klee by zbadać okolice. Ostatnio zauważono dziwną energię z południa, a my dostaliśmy za zadanie to wyjaśnić.
Nikt jeszcze nigdy tam nie był więc na wszelki wypadek wzięłam dużo rzeczy, które były okropnie ciężkie. W końcu nie wiadomo czy będzie tam okropnie zimno, a może gorąco.
Nie zwlekając poszłam wcześnie spać, by być wypoczętą na następny dzień. Rano mieliśmy spotkać się przy bramie Mondstand. Widać było, że Venti był trochę zaspany. Pewnie zarywał noc pijąc w barze u Diluca.
-*ziewa* och- widzę, że już przyszłaś. Teraz tylko czekać na Klee.
-A co ty taki zaspany mówiłam ci, żebyś nie chodził tak późno spać.
-Dobra, dobra ja jestem super wypoczęty- oo zobacz tam idzie ten czerwony dzieciak.
-Zamknij ryj, jest wyjątkowo uzdolniona jak na swój wiek! - troszkę oburzona wykrzyknęłam.
-Hyhy Cześć zakochane gołąbeczki- uśmiechnęła się lekko.
-Wtff ty mnie shipujesz z tym pijakiem?!- wkurwiłam się trochę, ale w sumie to chciałam być shipowana, więc zarumieniłam się.
-Pff mi tam pasuje, że ludzie uznają nas za pare ehehe~ Oparł podbródek na moim ramieniu.
-WEŹ SPIERDALAJ ZBOCZEŃCU.
-A już myślałem że mnie lubisz choć trochę TwT.
-Mniejsza z tym, skoro jesteśmy już wszyscy to ruszajmy.- podekscytowana wskazałam drogę kierunku.
-Ale wiesz, że idziemy na południe a nie wschód, tak jak pokazałaś?- podśmiechując spytała klee.
-CICHO TAM KLEE, NIE DENERWUJ MNIE.
I tak rozpoczęła się nasza podróż. Dość długo wędrowaliśmy do miejsca docelowego, ale wędrówka była przyjemna. Co prawda stało się kilka nieprzyjemnych incydentów takich jak ponowne wpadniecie do random rzeki. A ponadto większość rzeczy z mojego, już nie tak ciężkiego plecaka, uszła z prądem rzeki. Na szczęście na drodze nie spotkaliśmy wiele niebezpieczeństw.
-Widzicie?! Tam jest jakaś ogromna góra. Wygląda na to, że chyba jest ośnieżona. Z tej odległości nie za dobrze ją widać, ale chyba jesteśmy już blisko!- powiedziała Klee.
-Widocznie tak, więc może przyspieszymy tempo.
*time skip*
-Uf jesteśmy już na miejscu- odetchnął Venti.
-Grr, ale za to jak tu zimno. Czemu akurat moja cieplutka kurtka, musiała popłynąć z prądem?! Może powinnismy zawrócić? W końcu długo nie pożyjemy w takiej temperaturze.- Zaczęłam narzekać.
-Trochę szkoda się teraz poddawać. W końcu już tyle przeszliśmy. Teraz wystarczyło by się tu trochę rozejrzeć, a w sumie nie jest tu aż tak zimno. No i wiesz Y/n-chan pewnie dostaniemy duże wynagrodzenie za taką podróż hehe~Venti za wszelką cenę próbował mnie przekonać to zostania.
-Co masz na myśli mówiąc duże wynagrodzenie?- uśmiech wrócił mi na twarz.
-No wiesz, co najmniej 10000 primogemów i 500k mory nam się należy.
- Za takie pieniądze to ja mogę nawet morsować w tym stawie! Jakoś tu się nawet cieplej zrobiło, słońce wyszło. Żyć nie umierać!- dałam się przekupić.
*godzinę później*
-JAPIERDOLE, ŻE JA SIĘ NA TO ZGODZIŁAM. NOGI MI ODMARZAJĄ, JESTEM GŁODNA A W DODATKU GONI NAS JAKIŚ BOSS.
-Spokojnie Y/n- chan zaraz go zgubimy i poszukamy jakiejś jaskini gdzie możemy rozbić obóz na noc. W końcu zbliża się wieczór. Na szczęście mamy ze sobą Klee a ona posiada element Pyro. - Venti próbował mnie uspokoić.
-No dobra zaufam ci, że uratujesz nas jakoś i przeżyjemy😭😭😭.
I tak uciekaliśmy przed niezidentyfikowanymi poczwarami w stronę wgłębienia. Na miejscu okazało się, że chyba ktoś już tam mieszkał. Znajdowało się tam kilka bardzo starych namiotów i śpiworów. Na ziemi leżały porozrzucane książki i worki z przeterminowanym już jedzeniem. Można znaleść też tam było garnki i kuchenkę kampingową. W tym czasie gdy my się rozglądaliśmy Klee rozpaliła ognisko.
Po pewnym czasie moją uwagę przykuł zeszyt. Wiem, że nie powinno się tak czytać kogoś zeszytu, tak po prostu, bez wiedzy właściciela, ale to była sytuacja kryzysowa. Mogło tam być wiele porad, które mogą nam się przydać w naszym obecnym położeniu, zwłaszcza dlatego, że zgubiliśmy drogę powrotną. Więc zaczęłam przeglądać kartki zeszytu ze skórzaną, grubą okładką.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 09.02.1937
Witaj drogi podróżniku!
Gdy to czytasz prawdopodobnie już od dawna nie żyje. Lecz wiedz, że jesteś w niebezpieczeństwie. By się stąd wydostać musisz odblokować statułę na samym szczycie tej góry i pokonać wielkiego potwora mieszkającego zaraz przy statule. Jest on bardzo silny i wytwarza on okropnie dziwną energię. Przez przypadek zbłądziłem w te tereny z moim drogim przyjacielem, który odszedł w walce z tą poczwarą. Dla mnie już nie ma ratunku, sam nie dam rady go pokonać. Bez jedzenia i picia czeka mnie pewna śmierć w najbliższym czasie.
Życzę powodzenia!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~-Venti-kun, Klee patrzcie co znalazłam!- wręczyłam im notkę którą zaniepokojeni odczytali.
-W-wygląda na to, że mamy duży problem. - z podłamanym głosem Venti a Klee zamarła w bezruchu.
-NIE CHCE BY TO BYŁA MOJA PIERWSZA I OSTATNIA MISJA!- Wykrzyknęłam i się rozpłakałam.
POV VENTI:
Nie wiedziałem kompletnie co już robić. Tyle już jestem na tym świecie a jeszcze nigdy nie miałem takiej sytuacji. Lecz nie zamierzam się tak łatwo poddawać i walczyć razem o życie dla Y/n.
Przytuliłem mocno Y/n i otarłem jej łzy. Ona odwzajemniła uścisk i poprawiła moją grzywkę zimnymi dłońmi. Wtedy przyciągnąłem też do nas Klee i siedzieliśmy tak wtuleni do siebie. Wyglądaliśmy jak prawdziwa rodzina...
-Wszystko będzie dobrze obiecuje...- ze łzami w oczach powiedziałem a potem wszyscy zasnęli. Czułem rodzinne ciepło, choć było -30 stopni. Moje oczy były popuchnięte od płaczu, a mimo to było mi tak przyjemnie a moje poczucie bezpieczeństwa wzrosło.
——————————————————907 słów
Jestem leniwa po prostu leniwa. Więc gdy nie ma za często rozdziałów 😻👍
I jeszcze pozdrawiam Totta111
Bajo jajo lololol
CZYTASZ
Chłopak czy Bóg? Venti x fem Reader💚
RomanceCoś o ventim ok? Nie mam pomysłu co tu napisać 💚