Pierwsza misja cz2

1.2K 74 126
                                    

POV Y/N:
Obudziłam się o wschodzie słońca. Zwykle śpię dużej, ale stres nie dawał mi spać. Venti i Klee jeszcze spali, więc postanowiłam przygotować coś do jedzenia. Oczywiście było to coś skromnego, a dokładniej chleb, jakieś owoce i herbata z termosu. Musimy oszczędzać żywność, w końcu po walce z potworem czeka nas też droga powrotna. Prawdopodobnie odwiedzimy jakiś przyjazny dom i spędzimy tam noc, bo wątpię by pożywienia starczyło na około 5 dni.

Gdy śniadanie było już gotowe przykryłam się czarnym, grubym kocem i zaczęłam budzić resztę:
-Hej hej wstawajcie już 7 godzina. Mamy jeszcze tyleee do zrobienia.- powiedziałam dość cicho.

-Ugh jak oni mogą tak spokojnie spać po tych wszystkich wydarzeniach z wczoraj!!- już znacznie głośniej stwierdziłam.

- uhhh wino mmmm j-jakie dobre ah~ wymamrotał Venti przez sen.

-NIE JA JUŻ KURWA Z NIM NIE WYTRZYMAM- w tej chwili pościły mi nerwy i mu wjebałam.

-AAAŁŁ JEZU CO TY ROBISZ?! CO SIĘ DZIEJE!!!

-trzeba było tyle nie spać 😐😐😑

-Ale nie mogłaś tego jakoś delikatniej zrobić😩😩 tak jak w romansidłach np: pocałować mnie w czoło i powiedzieć pora wstać skarbie~

-Po pierwsze nie. Po drugie boje się cię. Po trzecie, INACZEJ BYŚ SIĘ CHYBA NIGDY NIE OBUDZIŁ CHUJU!!!

-japierdole agresywna jakaś...

-A teraz Klee, już ranek pora wstać kochanie🤗🤗- powiedziałam cichutko.

-D-dzień dobry siostrzyczko y/n!- przytuliła się do mnie.

-Czuje się odrzucony 😭😭🤚- powiedział załamany Venti.

-Dobra nie rozpaczaj mi tu tylko się szykuj. Masz 2 godziny by być gotowym do walki i wspinaczki. Zapasy jedzenia i ogólnie wszystkiego nie starczą na długo, więc musimy to zrobić dziś albo nigdy.- Powiedziałam dumnym i pewnym siebie głosem.

                            *time skip*
-Dobra gotowi czy nie ruszamy w drogę!

-Yayyy- odpowiedziała mała klee!

-Dobra więc według moich obserwacji powinnismy wspinać się cały czas prosto na te górę i dojdziemy do statuły. To nie może tak długo trwać!

- Hm też słyszeliście ten odgłos?- powiedział Venti

-Ale jaki odgłos...?- nagle za nami ukazała się ogromna lawina śnieżna.

Uciekaliśmy ile sił w nogach by jakoś to przeżyć. W końcu schowaliśmy się w jakimś wgłębieniu skalnym.

-No i nasza idealna trasa poszła się jebać ://

-CZEKAJ TAM JEST ŚCIEŻKA PROWADZĄCA NA TE GÓRĘ!!!- krzyknął uradowany Venti.

- JESU MUSZĘ BYĆ JAKIMŚ DEBILEM ŻE TEGO OD RAZU NIE ZAUWAŻYŁAM!

-Co prawda jest tam dużo pochodni dzięki czemu nie zamarźniemy, ale to też oznacza, że jest tam dużo potworów. W sumie to i tak lepsze niż ciągłe spadanie z góry, bo nie jesteśmy odpowiednio wytrzymali.- ochłonął trochę Venti.

- Więc na co czekamy? Ruszajmy!- podekscytowana Klee zaczęła wbiegać na górę.

W całej naszej drodze co prawda zastaliśmy wiele potworów ale nie były one zbyt groźne i z łatwością było można je pokonać. A gdy zaczęły boleć mnie nogi Venti wziął mnie na barana- co było bardzo słodkie z jego strony.

Chłopak czy Bóg? Venti x fem Reader💚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz