5.

927 56 26
                                    

W tym rozdziale pojawiają się depresyjne myśli. NIE JEST TO ZACHĘCANIE TO ROBIENIA SOBIE KRZYWDY + ważna notatka na dole.
Miłego czytania~

I wtedy w okno zapukała sowa. Potter podszedł do ptaka, otworzył szklaną osłonę i przyjął list. Nim cokolwiek zdążył zrobić, sówka odleciała. Brunet patrzył przez chwilę za czarnym zwierzęciem, po czym spojrzał na kopertę.

Zielone oczy skanowały uważnie pochyłe i niechlujnie zapisane litery. Po chwili zorientował się, że to list od Rona i Hermiony. Już miał otwierać kopertę, ale przeszkodziły mu w tym nachalnie wpatrzone w niego szare oczy. Westchnął i schował list do kieszeni spodni.
- No co Potter? Nie pochwalisz się kto do ciebie pisze? - spytał zaczepnie Malfoy. Jakież było jego zdziwienie, kiedy jedyną odpowiedzią było spuszczenie wzroku.
- Nie wtrącaj się Malfoy. - burknął cicho brunet.
- Bo co mi zrobisz? - ciągnął dalej Draco, zadowolony jakąkolwiek reakcją.
- Sprawię, że pożałujesz swoich narodzin. - wycedził Harry. Już po sekundzie pożałował swoich słów. Brunet poczuł jakby jakaś magiczna siła wchodziła do jego umysłu i weszła do zakładki ,,wstydliwe".

Blondyn znajdował się w kuchni. Szybko zorientował się, że to dom Weasley'ów. Pod oknem stał młody Potter. Miał na oko jakieś 11/12 lat. Jego ciekawski wzrok przeszukiwał całe pole przed nim. Po chwili po pomieszczeniu rozlał się cichy śmiech. Szarooki odwrócił się. Za nim stała najmłodsza z rodziny Weasley. Dracona przeszedł dreszcz obrzydzenia, spowodowany tak małą odległością z (jak to ją nazywał) ,,zdrajczynią krwi".

Wystraszony brunet, cofnął się o krok od okna, przy okazji zbijając wazon. Małą twarz, szybko zalał lekki rumieniec, a chłopiec zaczął się niezręcznie tłumaczyć.
- Harry spokojnie - zaśmiała się ponownie Ginny - rozumiem, u swojego wujostwa nie miałeś takich widoków - piegowaty nos lekko się zmarszczył w rozdrażnieniu - Fred i George powiedzieli mi o kratach w oknie. - szybko wytłumaczyła rudowłosa, widząc pytający wzrok bruneta.
- Zaraz, jakich kratach? Przecież to święty Potter mieszkający w luksusach. Nadęty zdrajca - pomyślał Malfoy.

- O-oh to nic takiego, zasłużyłem - brunet poprawił okulary i zaczął zbierać odłamki szkła z ziemi. Po chwili do kuchni wpadła Molly Weasley i śmiejąc się, naprawiła wazon.

Malfoya wyrzuciło z umysłu Pottera. Przetarł oczy zdziwiony i już chciał o coś zapytać, ale przerwał mu brunet.
- Za chwilę kolacja - rzucił zielonooki i szybko opuścił pokój. W głębi Harry tłumaczył sobie, że wcale nie ucieka, ale świetnie wiedział, że właśnie to zrobił. Coś zaszeleściło w kieszeni gryfona. Chłopak przystanął i wyjął list ze spodni, po czym rozerwał kopertę i zaczął sunąć wzrokiem po literach,

Hej Harry,
To ja i Hermiona (jak się zapewne domyśliłeś). Mamy przekazać, że Dumbledore prosi cię do gabinetu, zaraz po kolacji. A potem chodź do nas, musimy pogadać.
Twoi przyjaciele

Potter lekko się uśmiechnął, ale kiedy doszła do niego treść listu, szybko spoważniał. Przyjaciele zapewne już zauważyli jego stan i przepytają go o wszystko. Do tego dyrektor chciał rozmawiać. Serce zielonookiego zaczęło galopować, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Oddech przyspieszył, a dłonie zaczęły się pocić. Brunet wiedział, że nie może iść w takim stanie na kolacje. Biorąc głębokie oddechy, Potter zaczął iść w stronę łazienki. Musiał się uspokoić. A na to był tylko jeden sposób.

Zielonooki sam nie wiedząc ile czasu minęło, znalazł się w łazience. Przełknął ślinę i zsunął się po ścianie. Przez jego głowę przelatywało miliard myśli na sekundę. Drżącymi dłońmi, brunet sięgnął do kieszeni spodni. Wyjął z nich ostrze od temperówki. Podczas sprzątania u Dursley'ów znalazł kilka starych strugaczek i wyjął z jednej metalowy ,,nożyk" jak to nazywał go w myślach Harry. Trzymał go w kieszeni, a kiedy potrzebował, szybko sięgał do spodni.

Spojrzał na metal w swoich rękach. Wziął głębszy oddech i podwinął nogawkę. Na łydce znajdowały się starsze jak i nowsze rany. Grubsze i cieńsze, pionowe i poziome, czerwone i różowe, głębsze i płytsze. Wiele ludzi mówi, że samookaleczenie się to nienawiść do samego siebie, ,,atencja". Harry uważał, że to sposób odreagowania stresu i bólu, który w nim siedział. Paradoksalnie cięcie się dawało ulgę, ale i nie. Ostrze po przecięciu skóry, wraz z krwią zabierało wszystkie emocje. Nie zostawało nic. To co miało pomagać - wbrew pozorom nie pomagało. Z czasem stało się to już uzależnienie. Najmniejszy stres kończył się ranami. Potter nie wykluczał, że się nienawidził, ale nie było to powodem ranienia się. Na początku chodziło o zabranie bólu psychicznego, tym fizycznym. Z czasem widok krwi uspokajał, kreski łączące się w plątaninę nie wiadomo czego, był na swój sposób piękny.

Zielonooki przyłożył ostrze do łydki.
- Przepraszam mamo i tato - powiedział cicho, a z jego oka wypłynęła łza. Za jedną kroplą, popłynęła i druga. Po chwili brunet zaczął się dławić łzami, a wzięcie oddechu robiło się coraz trudniejsze. Szybko pociągnął ,,nożykiem" po łydce, rozcinając skórę. Jedno cięcie. Drugie. Trzecie. Tak wiele, aż znowu poczuł tą pustkę. Ten spokój. Oparł się plecami o ścianę i odetchnął cicho, chowając ostrze do kieszeni. Spojrzał na swoją nogę. Z nowych ran leciała krew. Szybciej, wolniej. Zielone oczy wpatrywały się pusto w rany. Wszelkie emocje odeszły jak za dotykiem magicznej różdżki. Z jednej strony, czuł się lepiej, ale z drugiej gorzej. Sam nie wiedział czy wolał czuć - czy może nie. W jego głowie nie było ani jednej myśli. Spokój. Cisza. I gdzieś w oddali głosik wołający ,,pomocy".

———
Przypominam, że NIE ZACHĘCAM do samookaleczenia się. Pokazuje to jedynie z takiej perspektywy. Cięcie się - nie jest rozwiązaniem. Jeśli to robicie to sięgnijcie po pomoc.
116 111 - telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.
W ff pojawią się jeszcze takie sceny jak te, jeśli ktoś stwierdził, że nie jest to na jego psychikę/zachęca go to do samookaleczenia - lepiej nie czytać dalej.

Zniszczony/DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz