Rozdział II

57 7 16
                                    

W Londynie dochodziła 19. Wszyscy ci, którzy zostali wybrani powoli zajmowali wagony. Jedni wypruci z emocji, drudzy nie wstydząc się tych paru łez, żegnali bliskich. 

-Przykro mi ale musimy ruszać, wsiadaj.

Will spuścił wzrok i pokierował się do drzwi. Gdzieś w oddali któraś z zapłakanych matek próbowała jeszcze protestować, błagać o litość, "to tylko dzieci". Mogłoby się wydawać, że miała rację. Coś co zaraz stanie się niosącą śmierć machiną, nie powinno dotyczyć tak młodych ludzi. Niegotowych mordować a przede wszystkim zbyt niewinnych by umierać. A jednak, musimy się z tym pogodzić bo przyszło nam żyć w świecie pełnym nienawiści, która pozostanie już na zawsze.

Kawałek dalej, z kolei Philip ostatni raz tulił Sophie. 

-Chcę żebyś pamiętała, że bardzo cię kocham i robię to po to aby zapewnić tobie, mamie i wszystkim tym dobrym lepsze jutro. Nie mogę też obiecać, że wrócę, dlatego chcę ci dać to- trzęsącymi się dłońmi, wręczył jej niewielkie pudełko owinięte w chusteczkę- Wiem, że jesteśmy już prawie dorośli, ale to dla mnie ważne. w środku jest żołnierzyk, który zawsze bronił twoich lalek kiedy się bawiliśmy.  W gorszych chwilach, wyjmij go i mocno ściśnij. Gdziekolwiek będę, spróbuję ci pomóc i razem przezwyciężymy każdą z tych złych rzeczy, które mogą cię spotkać.

-Dziękuję- odparła, z trudem powstrzymując płacz.

Już miał się odwrócić, gdy nagle Sophie nerwowo zaczęła szukać czegoś w plecaku. Wyjęła kopertę, przec cały ten pośpiech lekko naderwaną. Nie była podpisana, Philip od razu więc założył, że adresatem jest on. Przechwycił ją i już miał otwierać ale usłyszał sprzeciw:

-Nie! List nie jest dla ciebie. Chciałam poprosić abyś przekazał go chłopakowi, który pojedzie tym samym pociągiem. Nie znam nazwiska. Wygląda na bardzo młodego, na pewno ma nie więcej niż dwadzieścia lat. Prawie króczo czarne, lekko kręcone włosy zakrywają połowę jego drobnej twarzy. Rozpoznasz go po oczach. Jedno brązowe jakby kontrastuje z drugim, które nie wiedzieć czemu jest zielone. Więcej o nim nie wiem.

Ktoś pociągnął za koszulkę Philipa, ponaglając do opuszczenia stacji. Nie zdążył poprosić o jakiekolwiek wyjaśnienia. Pokiwał jednak głową, zoobowiązując się do spełnienia, a przynajmniej próby dotrzymania słowa siostrze. Ostatni raz podali sobie ręce po czym pociąg odjechał.

Gdy wszyscy się rozeszli, usiadła na krawędzi dzielącej tory z dworcem. Zaczęła rozmyślać nad tym, co stałoby się gdyby przyszło jej do głowy spaść, rzucić się pod pędzącą lokomotywę. Tak bardzo tego pragnęła. Już nawet nie próbowała myśleć inaczej. Wizja śmierci była jak narkotyk. Dla wielu marzeniem może być idealna miłość, dla niej jednak atrakcyjniejsza była ta odległa nicość. Jedynym co ją powstrzymywało było poczucie winy. Nie chciała umierać, wiedząc, ilu oddałoby wszystko za taką szansę, jaką jest życie.

nieuchwytnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz