-Rozpakujcie się w wyznaczonych namiotach. Ćwiczenia zaczynamy za dwie godziny, do tego czasu każdy ma być gotowy- wypłynęło z ust nadzorującego grupę najmłodszą, sierżanta Evansa.Tak też zrobili, bez sprzeciwu ruszyli w stronę pawilonu. Podzieleni na całkiem losowe, sześcioosobowe grupy, zakwaterowali się. Jednym z pokojowych kompanów Philipa został jego bliski znajomy, Jack. Reszty chłopaków nie znali, wyglądali oni na bardzo młodych i niemożliwie przerażonych. Najdrobniejszy, od razu po zajęciu łóżka, wyjął malutki krzyżyk zawieszony na rzemieniu. Z ruchu warg można było wywnioskować, że odmawia Zdrowaś Maryjo. Nie dał rady ukryć też prędko pędzących ku ziemii łez, były tak ciężkie.
-Co płaczesz, ofermo? Leży w łóżku a już beczy- Nie czekając na aprobatę reszty, Philip wyrwał naszyjnik z rąk młodziaka i kontynuował- Myślisz, że to pomoże? Za tydzień, może dwa przy większym szczęściu i tak umrzesz, i wiesz co? Nikogo nie bedziesz obchodził, obnażą cię tylko z broni a potem zostawią bo to jedyna rzecz, która teraz czyni cię ważnym, jesteś...
-Zostaw go- warknął któryś z dzieciaków.
Wyprowadzony z równowagi już miał rzucić się w jego stronę ale zamiast tego zostawił naszyjnik i wyszedł, coś go powstrzymało. Na przeciw bowiem, stał chłopak o brązowo-zielonych oczach. Ten chłopak.
Wieczorem przy kwaterze, żołnierze urządzili ognisko. Jak już zjedli, ciesząc się ostatnimi chwilami wolności, oddali się zabawie.
-Clarke, przynieś z namiotu fajki proszę!- Krzyknął z oddali Jack.
W odpowiedzi przyjaciel zmierzył go wzrokiem, westchnął, po czym niechętnie ale wstał.
Pewny, że nikogo nie zastanie w środku, z impetem popchnął zasłonę, która służyła za drzwi. Mylił się, na podłodze pod oknem siedział ten sam wojak, który parę godzin temu zdołał sprzeciwić się starszemu koledze. W rękach trzymał książkę.
-Myślałem, że nikogo nie ma, wybacz...?
-Will. Nic się nie stało, też bym tak pomyślał- mruknął, nieodrywając wzroku od lektury.
Gdy tylko paczka papierosów wylądowała w kieszeni chłopaka, wyszedł. Tym razem jednak coś kazało mu zawrócić.
-Dlaczego stanąłeś w jego obronie? Nawet się nie znacie- wypalił.
-Bo tak jak powiedziałeś, i tak umrzemy. Chcę w tym czasie, wszystkim tym, których czeka to samo, pomóc poczuć się chociaż odbrobinę lepiej.
Parę słów zadziałało na Philipa jak pocisk. Zawsze nadwyraz wygadany, wtedy nie odpowiedział nic. Wciąż milcząc, sięgnął po torbę, z której wyjął niepodpisaną kopertę.
-To od mojej siostry. Teraz już wiem na pewno, że chodziło o ciebie.
Gdy tylko został sam, Will wziął list do rąk.
Czuję jakbyś był zapisaną mi w gwiazdach tajemnicą. Za sprawą ledwie spojrzenia, zdołałeś wywołać w mym sercu niesamowicie szczery uśmiech. W sercu, które pewnego dnia po prostu skamieniało. W tamtej chwili pozwoliłeś mi na moment odżyć. Dziękuję.
W kopercie jak już pewnie zauważyłeś, jest też fotografia. Przedstawia pewne jezioro, nieopodal waszej obecnej kwatery. Na odwrocie znajdują się wskazówki jak tam dotrzeć. Jeśli z jakiegoś powodu zdecydujesz się odpisać, zrób to proszę, właśnie tam.
Sophie
CZYTASZ
nieuchwytny
PoesíaLata 50. Wielka Brytania. Historia miłosna dwojga zakochanych, uwięzionych w realiach ówczesnej wojny. Zmuszeni do platonicznego uczucia, próbują wspólnie zrozumieć znaczenie słowa kochać. Ale czy to nie wydaje się zbyt doskonałe by było prawdziwym?