24 lipca 1944
Łapanka! - obiło mi się o uszy to słowo, zaczęłam biec w stronę najbliższej kamienicy. Udało mi się. Uciekłam. Patrzyłam na tych wszystkich ludzi którzy zaczęli się chować po kamienicach, sklepach i różnych innych zakamarkach ulicy. Resztę ludzi niemieccy żołnierzy wzięli pod ścianę jednej z kamienic. Wiedziałam co ich czeka. Śmierć. Usłyszałam strzały. Nie mogłam tego wytrzymać i wybiegłam z kamienicy. Zaczęłam biec w stronę domu. Byłam na ulicy chmielnej -. Jeszcze 2 ulice i będę w domu.
Kiedy byłam już przed domem zobaczyłam moją mamę która wracała z zakupów.
-hej mamo. Pomóc Ci?
-nie trzeba, a co ty taka zmachana?
-łapanka..
-ach no tak
-chodźmy do domu
Weszłyśmy z mamą do mieszkania. W kuchni siedział mój tata, a moja siostra pewnie była u siebie. Ja poszłam do pokoju, a mama została w kuchni. O dziwo moja siostra była u mnie co mnie zdziwiło.
-co ty tu robisz?
-Zosia! Wystraszyłaś mnie
-spytam jeszcze raz. Co robisz u mnie w pokoju?
-no ten.. Chciałam pożyczyć twoją czerwoną szminkę
-a gdzie ty się tak szykujesz?
-umówiłam się z Jankiem..
-i ty mi o tym nie powiedziałaś?
-sorki
-żartuję gluptasie
-dobra ja idę bo się spóźnię
-okej. Tylko pozdrów ode mnie Janka
-dobrze
Marysia wyszła z domu a ja zostałam sama. Oczywiście z rodzicami. Położyłam się na łóżku i myślałam jakby to było gdyby tej całej wojny nie było.. Kiedy tak leżałam wyrwał mnie głos mamy. -. Zosiu obiad jest na stole, chodź. Wstałam i poszłam do kuchni. Obiad był bardzo dobry. Kiedy zjadłam była godzina 15, stwierdziłam że pójdę się spotkać z Rudą. Podeszlam do szafy i wyciągnęłam z niej niebieską sukienkę. Po 20 minutach byłam gotowa, wyszlam z pokoju i powiedziałam mamie że idę się spotkać z przyjaciółką.
Umówiłam się z nią w parku. Lubiłam to miejsce. Czułam się tam jakby nie było wojny. Usiadłam na ławce i czekałam na nią. Po chwili przyszła.
-serwus ruda
-serwus
-co tam u ciebie słychać?-a no dobrze a u ciebie?
-a też Ci powiem całkiem dobrze
-w ogóle muszę Ci coś powiedzieć..
-gadaj!
-byłam wczoraj z Władkiem na randce!!
- o matko! To świetnie
-i to jak
Cieszyłam się z szczęścia rudej. Była to moja najlepsza przyjaciółka.
-idziemy się przejść?
-jasne
-o zobacz to Pan Józef, może ma dzis lody waniliowe
-o faktycznie
Podeszłyśmy z rudą do Pana Józefa. Kupiłyśmy sobie lody,byly takie pyszne. Kiedy zbliżała się godzina policyjna pożegnałam się z przyjaciółką i zaczęłam iść do domu.
Kiedy szłam ulicą długą moją uwagę przykuł wysoki mężczyzna prawdopodobnie z zielonymi oczami. Stał przed jedna z licznych tu kamienic. Okazało się że to Szkop. Ten fakt mnie nie ucieszył i przyspieszyłam krok.
Po 10 minutach byłam w domu.
-jestem już!
-dobrze córciu
Poszlam do pokoju i zaczęłam czytać książkę. Moją ulubioną. Była ona po polsku więc musiałam ją ukrywać w małym schowku za szafą. Ponieważ była okupacja i nie można było miec polskich książek. Tylko niemieckie.Kiedy skończyłam czytać przebrałam się w piżamę i poszłam się umyć po 20 minutach wróciłam do pokoju i poszłam spać.
************************************
CZYTASZ
Miłość'44
Historical Fiction17-letnia Zosia wraz z przyjaciółmi przygotowuje się do powstania. Nie wiedzą jeszcze co ich czeka...