Rozdział VII

238 17 3
                                    

Obudził mnie ból pleców, ale pomimo tego czułam się wyspana. Miałam bardzo przyjemny sen, a mianowicie śnił mi się Steve. Nic wielkiego się w nim nie zdarzyło, po prostu leżeliśmy razem przytuleni do siebie. Nie chciało mi się jeszcze wstawać, wolałam kontynuować  mój sen, więc przekręciłam się na drugi bok. Po chwili jednak doszło do mnie, że nie leżę w łóżku.
Jak poparzona poderwałam się i stanęłam na równe nogi. Rozejrzałam sie dookoła jednak stwierdziłam że nadal jestem w Stark Tower, tylko musiałam zasnąć w salonie. Przeciągnełam się. Zobaczyłam że na łóżku leży bluza Stevea. Musiałam być nią przykryta- pomyślałam. To pewnie dlatego on mi się śnił, bo czułam jego zapach- pomyślałam podnosząc bluzę. Odruchowo założyłam ją i poszłam do kuchni.
Steve chyba jeszcze nie wstał. W ogóle która jest godzina? Spojrzałam na zegarek w kuchni. 7:00?! Nie pamiętam już kiedy ostatnio tak wcześnie wstałam, ale co się dziwić jak zasnęłam około 17.
Dzisiaj to ja zrobię śniadanie- pomyślałam i wzięłam się do roboty. Postanowiłam zrobić naleśniki.
Kiedy chciałam przerzucić następnego naleśnika z patelni na talerz który stał na stole, kątem oka zobaczyłam kogoś w drzwiach. Z zaskoczenia drygnęłam tak bardzo że patelnia wypadła mi z ręki.
Gdyby nie niezwykły refleks Steve'a byłoby po naleśniku. Rogers wyprostował się i podał mi patelnie. Był tak blisko że czułam bijące od niego ciepło. Było to tak przyjemnie, miałam nadzieję ze ta chwila będzie trwać wiecznie.
- Jak się spało?- przerwał moje rozmyślania pytaniem.
- Dobrze.- skłamałam. Jego bliskość przyćmiewałam moje zmysły. Nie mogłam wydobyć z siebie dłuższej wypowiedzi. Kiedy stał tak blisko musiałam wysoko zadzierać głowę. Musiało to wyglądać komiczne, jednak teraz dla mnie nic nie miało znaczenia. Miałam ochotę wspiąć się na palce zarzucić mu ręce na szyję i pocałować. Nie. Stop. Co ja wygaduję. Opanuj się Cecylia. Nie możemy pozwolić sobie na takie rzeczy.
Aby uwolnić się od tego uczucia odwróciłam się i na nowo zaczęła smażyć naleśniki. Dzięki Bogu byłam odwrócona do Steve'a tyłem więc nie widział jak bardzo się zarumieniłam.
- Widzę że spodobała Ci się moją bluza- powiedział Steve z uśmiechem.
- Tak, ładnie pachnie.- odpowiadziałam odruchowo.
Nie no ja w siebie nie wierzę. Teraz najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Jednak dzielnie nie pokazując żadnych emocji dalej smażyłam tego cholenego naleśnika.
- Smacznego.- powiedziałam kładąc ostatniego naleśnika na talerzu.
- Może chciałabyś pobiegać ze mną po śniadaniu? - spytał Steve patrząc na mnie.
- Wiesz na jestem za bardzo wysportowana, ale mogę spróbować.- powiedziałam jedząc.
Po śniadaniu umyłam się i założyłam dresy.
- Gotowa? - spytał
- Tak, tylko nie wymagaj ode mnie cudów. Jestem tylko człowiekiem i w dodatku mało wysportowanym.- odpowiedziałam i umiechnęłam się do niego.
Kiedy wychodziliśmy ze Stark Tower zaczął mnie lekko boleć brzuch. To pewnie przez tego wczorajszego McDonalda- pomyślałam starając się zignorować ból.
Zaczęliśmy bieg, Steve biegł przede mną wyznaczając mi drogę. Po około 300m przeszły mnie ostry ból. Odruchowo skuliłam się i załapałam za brzuch. Steve dostrzegając że przestałam biec zatrzymał się. Kiedy zobaczył jak trzymam się za brzuch podbiegł do mnie szybko.
- Cecylia wszystko w porządku- spytał bardzo zmartwiony.
- Czy coś się stało? Boli Cię coś? - pytał dalej niepozwalając mi dojsc do słowa.
- Spokojnie, aż tak się o mnie martwisz? - spytałam patrząc na niego.
- Oczywiście! Nie wybaczylbym sobie gdyby coś ci się stało- opdpowiedział bez wahania.
Niespodziewałam się takiego wyznania. Nie wiedząc co odpowiedzieć usmiechnęlam się.
- To tylko brzuch. Chyba wczoraj za dużo zjadłam.- powiedziałam żeby się nie martwił.
- Ale coś czuję że nie dam rady dłużej biec.- dokończyłam i spojrzałam na Steve'a.
- Nawet nie miałem zamiaru ci tego proponować- powiedział poważnie.
- Ale to naprawdę nic takiego.- skłamałam. Czułam jakby milion igieł wbijało mi się w brzuch.
- Ale powiesz mi jakby cię znów zaczął boleć, dobrze? - spytał.
Pokiwałam tylko głową. Nie chciałam go okłamywać, ale nie powinien przejmować się taką błahostką.
- Pójdziemy dokończyć naszą medytacje? - spytałam chcąc zmienić temat.
- Jeśli chcesz to bardzo chętnie- powiedział Steve uspokojony moim zapewnieniem.
Medytowałam przez 3h, przez ten czas nadal ze swojej pamięci wydobywałam ważne informacje. Jednak po upływie tego czasu stwierdziłam że od momentu kiedy skończyłam 7 lat nigdy więcej nie spotkałam ojca.
- To chyba tyle. Nic więcej nie wiem.- powiedziałam do Steve'a.
- To naprawdę dużo. Dawno nie mieliśmy już tylu nowych informacji. - powiedział kończąc pisać coś w swoim notatniku. Popatrzył się na mnie i uśmiechnął.
- Dziękuję za twoją pomoc. Myślę że dzięki tym informacjami będziemy mogli uratować dużo osób.- powiedział.
- Naprawdę? - spytałam ucieszona.
- Tak. Jesteś teraz jak jedna z nas. - powiedział z uśmiechem.
- Teraz czas na odpoczynek.- powiedział Steve wstając.
- Może coś obejrzymy? - spytałam
- Świetny pomysł. - powiedział Steve.
- To zaraz przyjdę tylko szybko skoczę do toalety.- powiedziałam i wyszłam.
Brzuch coraz bardziej mnie bolał, przez chwilę myślałam żeby przyznać się Steve'owi, jednak stwierdziłam że jeszcze trochę poczekam może mi przejdzie. Kiedy byłam w połowie drogi do łazienki poczułam znajome uczucie. Nie tylko nie teraz, proszę- pomyślałam i pobiegłem do łazienki. A jednak, nie pomyliłam się. Dostałam okresu. Ja pierdole super, poprostu super. Co ja mam teraz zrobić. W tym domu nie ma ani jednej podpaski, w walizce też nie mam. Nie to nie możliwe, dlaczego ja, dlaczego akurat teraz. Spojrzałam się w lustro i rozpłakałam się. Będę musiała powiedzieć Steve'owi. Będę musiała poprosić go o to żeby kupił mi podpaski. Większego upokorzenia chyba nie mogłabym sobie zafundować. Mam prosić faceta którego ledwo znam, żeby kupił mi PODPASKI. Kurwa. Nie płacz Cecylia. Ogarnij dupę i jak normalny człowiek poproś go o to. To nic wielkiego.- próbowałam się uspokoić. Gabriela wiedziała by co zrobić w takiej sytuacji, ona zawsze wie co zrobić.- pomyślałam. Dobra najpierw trochę potrenuję. Spojrzałam się w lustro i powiedziałam do swojego odbicia:
- Steve taka nagła sytuacja się stała, mogłbyś pojechać do sklepu i kupić mi podpaski?
Kiedy to powiedziałam rozpłakałam się jeszcze bardziej. Po chwili znów się na siebie popatrzyłam i wybuchłam śmiechem. Jaka Ty jesteś głupia.- powiedziała do swojego odbicia. Próbowałam się uspokoić, ale jedynym skutkiem było to że na chwilę powstrzymalam się od płaczu. Dobre i to- pomyślałam i wyszłam z łazienki. Poszłam do salonu i stanełam w progu.
- Steve.- powiedziałam cicho.
- Tak? - spytał odwracając się w moją stronę.
- Płakałaś? - zapytał podrywjac się z kanapy.
- Niee. - powiedziałam niepewnie.
Aż tak to po mnie widać. Cholera- pomyślałam.
-  Mam do Ciebie ogromną, ale to ogromną prośbę.- powiedziałam z powagą.
- Cecylio powiedz mi w końcu, bo zaczynam się martwić.- powiedział Steve nachylając się nade mną.
- Mógłbyś pojechać do sklepu i kupić mi podpaski?- spytałam cicho i spuściłam wzrok. Znowu zaczęłam ryczyeć. Ja jakaś pojebana jestem czy coś.- pomyślałam.
Zapadła chwila ciszy. Później przerwał ją głos Steve'a.
- Oczywiście, nie ma problemu już jadę. Ale dlaczego ty płaczesz Cecylio, przecież to nic takiego. - spytał z troską w głosie.
- N- nie wiem. Poprostu jakoś tak.- wychlipiałam.
- Nie płacz, już dobrze zaraz pojadę.- powiedział Steve i przytulił mnie.
Bez wachnia wtulilam się w jego umięśnione ciało i słuchałam jego serca.

Kochaj mnie czule Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz