27 czerwca 2008
W Tokio poranek zaczął się bardzo wcześnie. Była piękna pogoda po wczorajszej ulewie nie było nawet widać najmniejszej kałuży. Do pokoju pewnej pięknej dwudziestolatki o bajecznie różowych włosach wpadły pierwsze promienie słońca. Otworzyła niemrawo oczy.Przeciągnęła się jak zwinna kotka po czym wyszła na balkon. Wiatr rozwiewał jej długiewłosy w różne strony. Stała i nasłuchiwała śpiewu ptaków. Uśmiechnęła się widząc radosne twarzyczki dzieci. Kochała je. Chociaż sama ich na razie nie miała to uwielbiała spędzać czas w towarzystwie tych maluchów. Z rozmyślań wyrwały ją krzyki:
- Witaj panienko Sakuro! – dzieci machały do niej z uśmiechami. Odwzajemniła gest. Ufały tylko jej i Hinacie dobrej koleżance różowowłosej. Obydwie po spotkaniu z dziećmi w sierocińcu postanowiły założyć fundację, aby pomogła im rozwijać się w nauce, aby miały zapewniony cel w życiu. Spojrzała jeszcze raz na nich z promienistym uśmiechem.
- Zaraz do was przyjdę słoneczka – dziewczyna podeszła do szafy wyciągnęła z niej ubranie w postaci luźnego dresu, weszła do łazienki. Gdy już skończyła poranne czynności zeszłana dół.
- Część mamo, o witam Panią – uścisnęła dłoń kobiety – Czy są jakieś wiadomości od Ino –usiadła do stołu na którym miała już przygotowane śniadanie.
- O tak. Znalazła mężczyznę.
- To nic nowego – westchnęła. Pamiętała dobrze, że jej przyjaciółka ją traktowała jak osobę drugoplanową. Zawsze ją wszędzie brała gdy spotykała się z jakimś chłopakiem, a by porównać jej urodę do niej. Ile razy musiała ją kryć, gdy wychodziła wieczorem, a wracała ranem. Miała dopiero dwanaście lat a już straciła dziewictwo, ale dla niej i tak było to za późno. Zawsze mówiła: „ Kobietą jest się tylko wtedy kiedy masz już to za sobą.". Pamiętałate słowa. „ Czyli ja jeszcze nie jestem kobieta" – uśmiechnęła się do swoich myśli „ Nie ja jestem kobietą. Rozsądną kobietą"
- Ech Sakura – westchnęła matka – ty też mogłabyś sobie kogoś znaleźć . Czy wolisz zostać starą panną .
- Niezły pomysł – uśmiechnęła się wkładając do swych ust kolejną łyżkę pożywnych płatków z mlekiem.
- Oh Sakuro, jesteś taka ładna. Szkoda by było takiego cuda – powiedziała blondwłosakobieta – Zawsze z Ino byłyście najlepszymi przyjaciółkami, ale kiedy wyjechała 7 lat temu do ojca.... Ah moja droga mam nadzieję, że ta więź nie znikła. Zwłaszcza teraz – uściskła jej dłoń.
- Oczywiście, że nie, a co jest teraz tak ważnego.
- Ino się zaręczyła – pisnęła. Różowowłosa, aż się zakrztusiła.- Wszystko w porządku.
- W jak najlepszym – zadzwonił dzwonek do drzwi. Sakura chciała już iść otworzyć, ale uprzedziła ją matka.
- Ty lepiej skończ jeść kochanie. – wyszła.
- Cieszysz się? – zapytała wreszcie podekscytowana kobieta.
- Tak oczywiście.
- Nie umiem w to uwierzyć moja Ino jeszcze niedawno była dzieckiem, a teraz wychodzi za mąż. Taka niewinna, krucha dziewczynka.
- „ Niewinna? Chyba o czymś niewiem" – Jestem pewna, że to dla pani szok.
- A powiem szczerze, że nie. Zawsze miała powodzenie.
- No tak – westchnęła i spojrzała na próg drzwi w którym stała jej matka – Mamo kto to był?
- Lepiej chodźcie same zobaczyć.
- O Boże - wrzasnęła matka Ino, za nią weszła różowowłosa , zatkała usta ze zdziwienia.Cały hol był w kwiatach, na dodatek to nie był koniec.
- Dla kogo te kwiaty – zapytała kuriera, gdy już skończył.
- Dla Panny Sakury Haruno.
- Yyy dla mnie.
- Oczywiście proszę pani. Czy może pani tu podpisać.
- A tak – podpisała się i pożegnała z gościem.
- Ciekawe od kogo – zapytała matka z chytrym uśmieszkiem. Już wyobrażała sobie córkę w sukni ślubnej prowadzonej do ołtarza.
- Sakurcia no powiedź co to za gentelmen.
- Sama nie wiem.
- Cichy wielbiciel. Przekonajmy się! – wszystkie trzy wzięły po bukiecie i sprawdziły bilecik.Jakie było ich zdziwienie, gdy okazało się, że każdy bukiet należy od innego mężczyzny.
- No proszę Sakura ilu ty się adoratorów dorobiłaś.
- Córeczko, ale co ci się dziwić. Jesteś młodą, piękną i utalentowaną kobietą.
- Dziękuje. Ale teraz muszę was opuścić. Obiecałam dzieciakom. Przepraszam! –dziewczyna pocałowała panie w policzek i wyszła.
- Musisz być pewnie dumna z takiej córki. Prawdziwy skarb. Z tą fundacją to był wspaniały pomysł.
- Oj nawet nie możesz sobie wyobrazić jak bardzo.*
Na pobliskim rogu przy ulicy Kwiatu Wiśni stała nie wielka ekskluzywna kawiarnia. Dwóch mężczyzn popijając gorąco kawę zatopiło się w rozmowie.
- Jesteś tego pewny wiesz, że nie będzie odwrotu.
- Wiem i muszę.
- Nawet jeżeli jej nie kochasz – zaśmiał się – nie wyobrażam sobie ciebie w roli męża.
- Ale śmieszne, dobrze wiesz, że muszę, była to ostatnia wola mego ojca. A ja ją spełnię.
- Spoko, ale czemu właśnie ta pusta laleczka.
- Nie wiem, wziąłem pierwszą lepszą. A do tego znamy się już z jakiś rok.
- No tak z tej imprezy u Shikamaru. Jakbym mógł zapomnieć obudziłem się z dwomapanienkami u boku.
- Heh, a mnie się czepiasz.
- Bo ty wcale nie jesteś lepszy.
- Dobra skończmy to. To nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że ona zaprosiła mnie do swojego domu w Tokio gdzie mam poznać jej rodzinę.
- Współczuje. Testy na zięcia cię czekają – powiedział z udawaną poważnością – No, ale w łóżku pewnie dobra jest to czego chcieć więcej.
- Niczego – zaśmiali się popijając ostatni łyk czarnej cieczy.
– Dobra spadam obiecałem, że po nią podjadę.
- A gdzie jest?
- U kosmetyczki – szatyn nie wytrzymał zaśmiał się tak głośno, że wszyscy spojrzeli w ich stronę – Yyy kolega źle się czuje – uśmiechnął się krzywo – Kiba ty głupku. Cicho - szepnął.
- OK. Sasuke. To powodzenia u kosmetyczki. Niech sobie lepiej wyrobi prawko jeżeli niechcesz być tam częstym gościem – zachichotał.
- Spieprzaj – chłopak wyszedł z kawiarni i wsiadł do swojego samochodu czarnego Lamborghini Diablo. Pojechał po swoją narzeczoną. Sam uważał ten związek za śmieszny,ale jak zawsze bywał mówić „ Pożyjemy zobaczymy".*Dzieci bawiły się wspaniale zawsze tak było w towarzystwie Sakury. Wszystkie smutki
odlatywały, a radość na ich twarzach nie ustępowała.
- To chyba koniec na dziś.
- Dobrze – krzyknęły maluchy i pobiegły do domu. Została tylko mała dziewczynka.Różowowłosa podeszła do niej.
- Czy coś się stało Kimi.
- Nie, ale....
- Mi możesz powiedzieć.
- Chciałabym zobaczyć z Tobą zachód słońca. – zielonooka zaśmiała się.
- Tylko tyle. Chodź znam ładne miejsce – złapała ją za rękę i pobiegły w stronę garażu, który znajdował się na końcu posiadłości. Otworzyła wejście specjalnym pilotem. Sakura wzięła dziewczynkę i podeszła do czerwonego Ferrari Spider.
- Ale bryka.
- Podoba ci się – ta tylko pokiwała głową twierdząco. – Wsiadaj – dziewczynka weszła do środka – Zapniemy pasy i możemy jechać ....... O już. – Pojechały, mijały pięknę okolice, o których różowowłosa robiła mały wykład, a dziewczynka z zawziętością słuchała. Gdy już dotarły do celu. Sakura wzięła za rękę Kimi i razem wspinały się pod górkę.
- Zamknij oczka – dziewczynka posłusznie wykonała polecenie. Po chwili znów usłyszała miły głos swej opiekunki.
– Otwórz – dziewczynka pisnęła z zachwytu. Pod nimi rozciągała się wielka polana na której rosły przeróżne kwiaty. Sprawiała wyglądem tęcze. Po środku znajdowało się jeziorko w którym właśnie mały jelonek popijał wodę. Wszystko było takie wspaniałe.- I jak?
- Cudownie – usiadły na szczycie pagórka. Zielonooka wyciągnęła z plecaka dwa batoniki i soczki.
- A to, żeby lepiej się nam oglądało.
- Mi już jest lepiej, bo z tobą – przytuliła się do niej. Oglądały w ciszy ten piękny krajobraz.Wróciły jeszcze przed ciemnym mrokiem. Obydwie cieszyły się tą wyprawą. Poznały się jeszcze bardziej.