#5 - Spacer po Starówce

19 3 4
                                    

- Tam gdzieś powinna być Will - stwierdziła z przekonaniem Diana.

- A nie "powinien być"? - zdziwiła się towarzysząca jej Róża.

- Will to dziewczyna. Tak naprawdę nazywa się zupełnie inaczej, ale ja ją znam pod właśnie takim imieniem - od razu posłużyła wyjaśnieniem Diana.

- Ookej - Róża pokiwała z lekkim wahaniem głową.

- Mówiłam Ci przecież o niej. Tak mnie słuchasz? - Diana zrobiła urażoną minę.

- Jak zamierzasz ją znaleźć? - szybko zmieniła temat Róża.

- Wiem, że jest ubrana w czerwone kroksy i bluzkę z Kaczorem Donaldem - rozłożyła ręce Diana - I na pewno jest gdzieś na Starym Mieście. Według planu wycieczki, jej klasa powinna teraz... - kilka razy kliknęła w ekran telefonu - zwiedzać zabytkowe kamieniczki.

Pierwszą rzeczą, jaką rzuciła im się w oczy po przybyciu na Stare Miasto były poustawiane w mniej więcej równych odstępach na chodniku spryskiwacze.

Od razu podbiegły do najbliższego z nich.

- Tęcza! - krzyknęła nagle Róża.

W istocie, promienie słoneczne rozszczepiały się w mgiełce wytwarzanej przez zraszacz tworząc to przyjemne dla oka, kolorowe zjawisko.

- Wrzuć monetę do fontanny, to pokaże Ci jedyną słuszną drogę w życiu - szepnęła jej do ucha Diana, parskając śmiechem.

Róża odepchnęła przyjaciółkę, na co ta zareagowała tylko pokazaniem języka.

Ruszyły dalej.

- Może tutaj jest? - spytała się Róża wskazując na dużą grupę na oko siódmo-, być może ósmoklasistów - Jakiś chłopak ma tam czerwone buty.

- Po pierwsze: buty. To nie mają być buty, to mają być kroksy! Kroksy! - zbulwersowała się Diana - Po drugie: chłopak. Will to nie chłopak. - nagle zorientowała się, co właśnie powiedziała - Znaczy, technicznie rzecz biorąc... W sumie...

- Lody - przerwała jej Róża.

- Lody brzmią jak dobry pomysł - żywo przytaknęła Diana - Zapraszam piękną panią, ja stawiam, oczywiście - dworsko ukłoniła się przed przyjaciółką, czym zarobiła sobie tylko pacnięcie w głowę.

- Mam swoje pieniądze - oburzyła się Róża.

- Ale ja mam u Ciebie dług - ucięła Diana - Chodź, tutaj podobno jest jedna z najlepszych lodziarni w okolicy - złapała Różę za rękę i pociągnęła w kierunku jednej z kamieniczek.

- "Beza krówka" - odczytała szyld Róża.

Diana pisnęła radośnie i aż podskoczyła. Chwilę jej zajęło uspokojenie się.

- Są różne smaki lodów, które się zmieniają, ale zawsze jest tytułowy smak: beza-krówka - wytłumaczyła - Nigdy tutaj nie jadłam, ale odkąd ciocia mi o tej lodziarni powiedziała, nie mogłam się doczekać, aż spróbuję.

Niewiele później dziewczyny szły środkiem uliczki z zapałem liżąc lody.

- Mogę spróbować Twoich? - zapytała się Diana patrząc łakomie na przysmak trzymany w rękach przez Różę.

- Jasne - przyjaciółka podstawiła jej wyżej wspomniany przysmak pod twarz, prawie brudząc nim nos Diany.

Dziewczyna z braku wolnej ręki i przy ograniczonych możliwościach czasowych wybrała najmniej skomplikowaną metodę jedzenia lodów: odgryzła kawałek gałki.

Róża spojrzała na nią z oczami pełnymi niedowierzania.

- Gryziesz lody? - zapytała.

- Co innego miałam zrobić? - wzruszyła ramionami Diana - Chcesz spróbować moich?

Róża błyskawicznie otrząsnęła się z pozostawionego przez przyjaciółkę szoku.

- Jasne - nachyliła się do loda Diany.

Pierwsza jeść skończyła Róża.

- Haha, przegryw - dźgnęła przyjaciółkę w ramię, gdy tylko wyrzuciła papierek do kosza

Diana prychnęła.

- Ja przynajmniej się delektuję - powiedziała z wyższością wręcz niespotykaną u tak niskich osób.

Nagle Róża zauważyła kolejną wycieczkową grupkę. Jedna z uczennic tam miała na nogach kroksy. Były trochę przybrudzone, ale wciąż wyraźnie dało się stwierdziła ich kolor - jaskrawy czerwony.
Diana uniósła wzrok wyżej i zwróciła uwagę na usianą podobiznami Kaczora Donalda koszulkę dziewczyny.

- Opis się zgadza - zamyśliła się Diana, uważnie wpatrując się w potencjalną ofia- znajdę.

- Idź, zapytaj się, czy to ona - wzruszyła ramionami Róża.

- Ale ludzie! - pisnęła jej przyjaciółka - Niech Ci będzie, i tak nie mam nic do stracenia - po chwili namysłu przewróciła oczami.

Nieśmiało podeszła do namierzonej dziewczyny i popukała ją lekko w ramię.

- Will? - zapytała się Diana z niepewnością w głosie, gdy ta tylko się odwróciła.

- Alicja - koleżanka wytropionego dziewczęcia pospieszyła ze sprostowaniem.

- Alicja to prawdziwe imię Willa - szepnęła do przyjaciółki podekscytowana Diana. - Jestem Steven, a to ta dziewczyna, o której tak często opowiadam na grupce - przedstawiła Willowi siebie i swoją towarzyszkę.

Dopiero teraz Alicja opanowała zdumienie i zdołała się odezwać - Tamta, która Ci się podoba?

- Dokładnie ta - Diana kiwnęła z zapałem głową.

- Czekaj, co? - Róża otworzyła szerzej oczy.

Diana zaprezentowała popularnie używany gest dłońmi zwany przez niektórych "finger guns".

D+RWhere stories live. Discover now