- Do twarzy waćpanu w pomarańczowym garniturze - zwróciła się Karolina do Tytusa sącząc z krystalicznie przezroczystej szklanki wodę bezglutenową (ah te alergie...), gdy tylko mężczyzna wraz z Helgą wkroczyli do sali jadalnej - Mimo mojej głębokiej nienawiści do tej barwy, uważam, iż wyglądasz niezwykle stylowo.
- Bez wątpienia lepiej, niż Panthera by się prezentował, gdyby raczył taki założyć - wybuchnęła śmiechem Diana - Przypomnij, moja droga, dlaczego odmawia przymierzenia go? - skierowała pytanie do Karoliny, będącej narzeczoną panicza.
- Jest głęboko przekonany, iż #eb6600 (słownie: pomarańczowy) jest za mało męski - zatrzepotała szybko rzęsami Helena, po czym od razu zarumieniła się i rzuciła przepraszające spojrzenie w kierunku Karoliny - Błagam o wybaczenie, nie miałam zamiaru urazić waćpanny szanownego kawalera.
- Słodka przyjaciółko, pohamuj swoje prośby, przecież masz najświętszą rację - zaoponowała Róża - Niemalże bez pomyłki go zacytowałaś.
- Zaproponujmy mu wypróbowanie #ff570f (słownie: pomarańczowy), może ciemniejsze barwy bardziej odpowiadają jego wymaganiom - rzuciła Diana w przestrzeń - Albo #e37907 (słownie: pomarańczowy), w wypadku, w którym woli bledsze kolory.
Żarty i figle przerwało nagłe wtargnięcie do sali Brygidy.
- Atakują nas stereotypowi mężczyźni - wydyszała z trudem, rozpaczliwie łapiąc powietrze.
- Skonsumujmy ich - zaproponowała z budzącym grozę grymasem (aka pełnym nadziei uśmiechem) Diana.
Helena przez pełen napięcia moment przypatrywała się przyjaciółce tak nasączonym wyrazem spojrzeniem, iż ta pokryła się lekkim rumieńcem.
- Po głębszym namyśle dochodzę do wniosku, iż pożywianie się mężczyznami jest mniej niezbędne, niż mogłoby się to z początku zdawać... - dodała Diana, przypatrując się z udawaną koncentracją piętrzącej się po jej prawym boku ścianie.
Ściana owa w istocie była warta uwagi. Od sklepienia do wysokości oczu najwyższej brązowowłosej niewiasty pełniącej rolę łucznika w siłach zbrojnych królestwa pokrywały ją malunki drzew, ścieżek i innych rodzajów grafów, a niżej mur był zapełniony niezwykle wymownymi i budzącymi mieszane uczucia napisami, zaczynając od wierszy miłosnych poprzednich pokoleń, a kończąc na "Ewa tu była" wykaligrafowanym pięcioma różnymi stylami pisma. Lewa strona ściany miała kolory bardziej stonowane, dominował brąz i granat. Prawa z kolei sprawiała wrażenie tęczy skradniętej ze sklepienia niebieskiego, starannie rozmieszanej i rozciągniętej w niewygodnej pozycji na cegłach.
- Rozważam zastawienie na nich pułapki - wyznała Róża - Szybkiej i niesamowicie skutecznej, niczym wzorcówka.
- W pełni popieram ten pomysł, zwłaszcza, że ich metody walki są raczej dość brutalne. - zabrała głos Helga.
- Czy tym razem mogłybyśmy użyć łuków? - Helena rozejrzała się proszącym wzrokiem po sali.
- A może najpierw się napijemy, a dopiero potem będziemy zastanawiali się nad metodami rozwiązywania napotykających nas problemów? - zaproponował Tytus.
Dziewięć par oczu wbiło się w niego z tak pełnym politowania wyrazem, iż speszony chłopak także podjął się kontemplacji ozdabiającej pomieszczenie ściany. To kolejny przykład dowodzący stopnia, w którym wcześniej wspomniany mur był fascynujący.
- Nie masz psychy powiedzieć Róży, co do niej czujesz - sceniczny szept dobiegł z pyska przechodzącego nieopodal kangura.
- Ja nie mam psychy? - obruszyła się Diana, do której te słowa były skierowane. Powstała ze swojego siedziska i padła na kolana pod nogi swej przyjaciółki, wycierając jasnymi nogawkami spodni nieodkurzaną od tygodnia podłogę, co było swego rodzaju poświęceniem - Kwiecie mój najdroższy - zaczęła, wyciągając ku niej ręce - Jesteś inteligentniejsza niż nie jedna, ale trzy armie mężczyzn razem wzięte i piękniejsza od zorzy która maluje się co wieczór na nieboskłonie. Jesteś wrażliwsza niż trzcina i masz... - Diana niechcący w takim stopniu się rozemocjonowała, że stworzyła listę czterech rzeczy nie wiedząc, jaka jest czwarta z nich. Więc postanowiła skierować się w bardziej wiedźmie klimaty - wyższą energię niż bizmut - odetchnęła głęboko i spojrzała Róży w oczy - Szczerze i wiernie waćpannę miłuję od czasu tak długiego, iż nieprzyzwoitością byłoby waćpanny o tym nie powiadomić - wyrzuciła z siebie - Aczkolwiek, prawdę mówiąc, przybycie kangura bez wątpienia przyspieszyło znacznie ten moment - mruknęła pod nosem i zamilkła.
- Co tutaj tak właściwie waćpana przygnało? - czyniąc użytek z ciszy ze strony Diany i osłupienia Róży zapytała zwierzę Helena - Jeżeli można wiedzieć...
- Panicz Jaguar uświadomił sobie, iż nie jest w posiadaniu tak zwanego telefonu, w związku z czym poprosił mnie, abym (to najzabawniejszy wyraz w całym tym rozdziale) skoczył do sklepu po tego rodzaju urządzenie - kangur wdzięcznie schylił głowę, udzielając wyjaśnienia.
Wszyscy zgromadzeni, za wyjątkiem Róży i Diany, zbyt zaabsorbowanych patrzeniem sobie w oczy, ze zrozumieniem pokiwali głowami.
YOU ARE READING
D+R
Lãng mạnZestaw one-shootów o niezwykłym uczuciu, jakim zupełnie zwykła dziewczyna darzy swoją przyjaciółkę. Bardzo przepraszam każdego, kto poczuł się treścią urażony, opowiadania mają charakter komiczny.