// ROZDZIAŁ 4 //

7 0 0
                                    

Historia lubi się powtarzać.

Ta myśl wciąż wirowała w głowie Pheva, wprawiając go w zakłopotanie i dodatkowo wzmagająca stres. Nikt z E'vdal nawet nie pomyślał, że może się to powtórzyć. 

Trzynaście lat próbowali odzyskać swoje utracone zaufanie, zszargane przez jeden błąd. 

Ojciec Michael tym razem nie zamknął się w pokoju, ale i tak bał się tego, co może niedługo nastąpić. Tym razem jednak przeświadczenie, że poprawili proces, dawało mu więcej siły i wiary w to, że nie będzie źle. Po błędzie w obliczeniach wprowadzono procedurę trzyetapową. Polegała na tym, iż po pierwszej próbie liczenia, która się nie udała, powinno się przeprowadzić jeszcze dwa dodatkowe. Miało to usprawnić bezpieczeństwo.

Przez te kilka lat było kilka takich sytuacji, ale procedura pozwoliła na lepsze przygotowanie się do sytuacji. Michael był spokojniejszy, ale sam nie był pewien, czy znowu nie okłamali ludzi. Mogło to wywołać do bojkotu, który znowu sprowadziłby e'vdal na samo dno hierarchii. Nie chcieli tego.

Próbowali tylko raz, więc musieli wdrożyć pewne działania, które będą prowadzić do rozwiązania tej sprawy. Ojciec zwołał kleryków, by porozmawiać z nimi na temat tego, co się stanie oraz możliwych następstw.

Chciał coś powiedzieć, ale chwilowo nic nie mogło mu przejść przez gardło. W głowie kłębiło się mnóstwo myśli, których nie potrafił ułożyć w całość. Myśl, że może się powtórzyć historia utrudniała racjonalne myślenie. Bo jak tu myśleć rozważnie, gdy przed oczami widzisz to, co wydarzyło się trzynaście lat temu? Michaela przeszył dreszcz. Patrzył na każdego z kleryków, przeszywając ich wzrokiem. Dogłębna analiza i chłodna kalkulacja doprowadziła go donikąd. Starał się używać rozsądku i nie popaść w panikę, o którą bardzo łatwo w takich sytuacjach.

Zebrali się w dużej sali. Duży stół, okalający całe pomieszczenie robił wrażenie. Do niego przystawione były drewniane krzesła, z wykrzywionym oparciem. Większość z nich była już stara i postrzępiona. Po obu stronach znajdowały się okna, do których wpadało trochę światła słonecznego, dzięki czemu nie było tam tak ciemno.

Kilkuminutowy spacer w tę i z powrotem nie przyniósł żadnego skutku, więc kleryk podszedł do stołu i oparł się o niego rękami.

— Musimy coś zrobić.

Wypowiedź wywołała niemałą konsternację, wszyscy zaczęli szeptać i wymieniać się opiniami. Z nerwów Michaeolowi drgała powieka. Nie mógł już tego znieść, więc uderzył pięścią w stół.

To nie czas na durne pogaduchy! — krzyknął z całej siły, wbijając w kleryków wzrok. Uciszyli się momentalnie.

— Trzynaście długich lat pracowaliśmy na naprawę naszej reputacji. Nie możemy sobie pozwolić na kolejny błąd. — rzekł po krótkiej chwili, akcentując każde słowo. Chciał wskazać, że to sprawa priorytetowa.

Każdy patrzył po sobie. Nie widzieli dawno go w takim stanie. Ciężko było wyprowadzić Michaela z równowagi, ale jak już do tego doszło, to sprawa była bardzo poważna. Był potężnym e'vdal, dysponującym ogromną siłą. W przypływie adrenaliny mógłby roznieść świątynię w pył w mgnieniu oka.

— Ojcze ... — odezwał się jeden z kleryków, ale przy próbie wypowiedzi że strachu załamał mu się głos. — Musimy wdrożyć procedurę trzyetapową ?

Ojciec spojrzał na niego łagodniejszym wzrokiem. Uśmiechnął się lekko.

— Chyba będziemy musieli to zrobić. Wynik nie jest prawidłowy. Trzeba to dogłębnie zbadać. Może coś przeoczyliśmy.

Obsydianowa Twierdza [Wolno Pisane] [REMONT]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz