5.

380 33 17
                                    

Cichym krokiem ruszyłam za kobietą. Trudno było mi określić jak się teraz czuje, ale pomimo tego mogłam dostrzec iż jej mimika twarzy nie wskazywała na nic dobrego.
—  Szlag... Dlaczego? Ma innych w zasięgu ręki! Mogłaby zrobić z nimi co tylko zechce. Jaki jest tego cel?.. — Nie spokojnie tarmosiłam swoje włosy, próbując zmusić swój umysł do działania.
 
W każdym bądź razie, na pewno jest jakiś powód. Jednakże, pozostaje ewentualność że wszystko co mi teraz mówi, okaże się jednym wielkim kłamstwem. Oszuka mnie, i wszystkich zabije... Ale, czemu miałaby to robić?

— Dlaczego. — Mruknęłam, uważnie przysłuchując się jej dalszym krokom. Były nadzwyczaj lekkie. Nie nosiła w sobie ani krzty zwątpienia. 
Jestem skończona.
Znowu się to dzieje. Nie mam wyboru, nie potrafię wybrnąć z tej sytuacji...  — Zrezygnowana, opuściłam głowę, a wzrok który jak dotąd spoczywał na kobiecie, wylądował na moich poobcieranych do krwi stopach. — Byłam zbyt niedyskretna? Dlatego nas znalazła? — Przejechałam dłoniom po moim wyjątkowo rozpalonym czole. Pytania same nasuwały mi się na myśl. Mimo wszystko, był to dla mnie najmniej oczekiwany moment na jej pojawienie się.

— Gdybym tylko wiedziała jak to się skończy... — Wyszeptałam, zaciskając mocno pięści na zagiętych rękawach koszuli. — Mogłabym tego wszystkiego z łatwością uniknąć... — Zmrużyłam oczy, poluźniając uścisk. 

Przeszywając się dyskretnie pomiędzy kolumnami, zwróciłam głównie uwagę na dominującą ciemność. Mimo to, w środku nie potrzebowaliśmy pochodni, ponieważ wszelakie dziury i szpary w suficie, sprawiały iż przebijały się przez nie pojedyncze promienie światła z zewnętrznej strony budynku.

Docierając do końca sali, przedarliśmy się bezszelestnie przez wielkie, dwuskrzydłowe drzwi prowadzące na zewnątrz, ukazując nam duży szereg zielonych drzew, z wpół pozbawionymi liśćmi.

Podniosłam głowę do góry, a moją uwagę przykuły liczne chmury przemieszczające się powoli po niebie, ujawniając pod swoją osłoną wielki, biały księżyc którego blask rozciągał się po całej okolicy.

Nie poddam się. — Zmarszczyłam brwi, przejeżdżając wzrokiem po kobiecie. — Nie dzisiaj
Czarnowłosa obróciła się na moment w moją stronę, obdarowując mnie głębokim spojrzeniem, który spowodował ciarki na moich plecach. Od razu rozpoznawczo się odwróciła, i kiwnęła spokojnie głową, przykładając do swoich ust nieznane jak dotąd dla mnie metalowe urządzenie. — Wszystko już jest gotowe. — Wyprostowała się, pochylając lekko głowę w tył. 

Splotłam dłonie w jedność, wykonując nimi różne skomplikowane ruchy. Z kim rozmawiała? Najpewniej z którymś z demonów...
Mam dać się im pożreć? — Wykrzywiłam się na tę myśl. — Nie, tu pewnie nie oto chodzi. Gdybym miała być dostarczona tam jako jedzenie dla demonów, z innymi zrobiłaby to samo, a mnie nie dałaby jakiegokolwiek wyboru, odbierając mi przy tym samym życie... — Uniosłam ręce, i wlepiłam w nie swój wzrok. 
A może... To oni? — Rozchyliłam lekko wargi, unosząc przy tym samym swoje pomarańczowe brwi o centymetr.

Nawet miałoby to sens... W końcu, za taką informację na pewno im by się nieźle zarobiło. 
Powróciłam do swojej poprzedniej pozycji, chowając dłonie w dwóch głębokich kieszeniach nieskazitelnie białej koszuli.
Na moim ramieniu, pojawiło się mocno odczuwalne zimno którego jeszcze wcześniej nie doświadczyłam. Stopniowo się nasilało, co spowodowało dobrze mi znany niepokój, który nie dawał mi odetchnąć.

Zaczęłam mocno wstrząsać ramieniem by chłód minął, jednakże skutki tego były równie bardzo odczuwalne, jak i poprzednio. Ponowiłam tą czynność, z nadzieją że tym razem będzie inaczej. Wraz z upływem czasu, nacisk coraz bardziej się nasilał, a nieprzyjemne zimno zastąpił lekki ból. 
Kontynuowałam szamotanie się ze swoim ramieniem, ale ból nie mijał. Zamiast tego, przed moimi oczyma pojawiła się smuga, zasłaniająca mi całe pole widzenia.

Zmarszczyłam brwi, gdy moje ciało zaczęło się nagle mocno chwiać. Ukucnęłam na to energicznie, by nie upaść na ziemię.

— Co jest? — Zacisnęłam powieki, i je przetarłam. — Dla...-
Wtem, moje ciało zrobiło się okropnie lekkie. Bezwładnie upadło plecami na ziemię, a ja sama byłam bardzo bliska utraty przytomności. 
Obraz przed moimi oczami wirował, a szumy wokół mnie zaczęły powoli cichnąć.
Prócz tego, z oddali słyszałam pojedyncze dobrze mi znane głosy, wykrzykujące czyjeś imię. 


———

— Emma! — Wychlipała dziewczyna, z nierównomiernym oddechem. — Już myślałam... Już myślałam że coś Ci się stało! — Wtuliła się we mnie, dokładnie zamykając mnie w szczelnym uścisku, nie dając mi możliwości złapania oddechu.

— Co? — Spojrzałam na blondynkę wtuloną w moje odrętwiałe ciało. — Sen? — Rozszerzyłam szeroko oczy, wciąż nie rozumiejąc co się właśnie wydarzyło.
— Nie potrzebujesz czegoś?! Budziłam Cię tak przez ostatnie pół godziny... Pewnie byłaś bardzo zmęczona. — Cicho się zaśmiała, wycierając przy tym kciukiem kącik oka, z którego spływała pojedyncza łza. 

                                                                     S.Harris

Nie umiem dotrzymywać obietnic, przepraszam. [*]

⚙ 63194 ⚙ - The Promised Neverland ⎯  Emma x Ray  ⎯Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz