Young Luna||Vkook [ZAWIESZONE]

7

Był piątkowy poranek. Tae właśnie szykował się do szkoły. Przed chwilą uporał się z złośliwym krawatem, którego wiązanie szło mu dużo sprawniej niż pierwszego dnia. Ogólnie był pozytywnie nastawiony, a jedyne czego się obawiał to to, że znowu wda się w pyskówkę z tą dziwną dziewczyną. Szczerze miał nadzieję, że jej dzisiaj nie będzie, albo po prostu zapomni o jego istnieniu, co wbrew pozorom nie było by dla niego jakoś przykre, czy nie zręczne. Spakował swoje zeszyty i przybory do plecaka, miał szczęście że w miarę szybko i nie drogo udało mu się kupić potrzebne rzeczy. Schował jeszcze do środka szkicownik i portfel, w końcu nigdy nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy. Zszedł pomału po schodach, rozejrzał się po salonie i kuchni, nikogo nie było w domu oprócz niego. Nie było to niczym nowym. Podszedł do lodówki aby wyjąć z niej jakiś jogurt na pierwsze śniadanie, ale zanim otworzył chłodziarkę zauważył na drzwiach przyczepioną karteczkę. 

Kochanie tutaj twoi rodzice. Musieliśmy pilnie wyjechać na weekend, aby pozałatwiać sprawy biznesowe. Na stole masz pieniądze, kup sobie coś dobrego na obiad. Wrócimy w niedzielę wieczorem. Bądź grzeczny, poprosiliśmy naszą sąsiadkę aby cię pilnowała, więc bez żadnych hucznych imprez. Zgadzamy się abyś zaprosił jednego lub dwóch swoich nowych znajomych, ale pod warunkiem, że nie będzie to żadna beta ani alfa. Kochający rodzice <3

Teraz co na pewno można było powiedzieć o V to to, że był bardziej niż zdziwiony. Odkąd skończył jedenaście lat jego rodzice wyjeżdżali bez wcześniejszego uprzedzenia i nigdy nie zostawiali wiadomości. Nawet przez chwilę przez głowę omegi przeleciała myśl że może się zmienili, ale tak szybko jak urodziła się ta myśl tak szybko znikła. To jest mniej prawdopodobne niż to, że jego przyszłym alfą będzie jakaś głowa stada. Totalnie nie realne. Taehyung stracił ochotę na swój jogurt i postanowił kupić sobie i dla Jimina coś słodkiego w piekarni blisko szkoły. Nie zastanawiając się długo wziął plecak i wyszedł z domu. Włożył do uszu słuchawki i odpalił swoją ulubioną playlistę. Będąc blisko cukierni, wyłączył muzykę i wszedł do środka. Powitał go przepiękny zapach. Na jego szczęście kolejka nie była długa. Miał czas na zastanowienie się nad swoim wyborem, ale nie groziło mu spóźnienie. Nie zdążył się obejrzeć, a nadeszła jego kolej. Spojrzał na naprawdę ładną ale malutką ekspedientkę. Wyglądała na bardzo miłą i taka też się okazała.

-Dzień dobry - omega wita się uprzejmie z ekspedientką piekarni kiedy wchodź i do środka budynku

.- Witam, co by pan chciał kupić?- posłała w jego kierunku miły uśmiech.

 - Poproszę tą słodką bułeczkę, tego pączka i myślę, że skuszę się jeszcze na rogalika z czekoladą.

 - Już się robi, to wyjdzie 5,50.

 -Proszę, do widzenia. 

-Do widzenia i zapraszam ponownie.

Po otrzymaniu swojego zamówienia schował wypieki do plecaka i wyszedł. Stwierdził, że nie ma sensu już włączać muzyki skoro szkoła był tuż za rogiem. Aby nie iść w całkowitej ciszy zaczął nucić sobie zmyśloną ,melodie po nosem. Przeszedł przez próg uczelni i ruszył pod drzwi klasy w której dzisiaj zaczynały się jego lekcje. Przed salą nie było dużo osób i nigdzie nie było jego nowego znajomego. Stwierdził, że usiądzie na wolnej ławce na widoku i na niego poczeka. Minuty mijały, a nigdzie nie było widać żarłocznej omegi. Tae pomału tracił nadzieję że się pojawi. Chciał do niego napisać i się spytać, ale zorientował się, że nie zna jego numeru. Nie mając większego wyboru musiał czekać na niego, a może się zjawi. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek. Osoby z jego klasy zaczęły się ustawiać przed klasą w oczekiwaniu na przyjście nauczyciela. V zdecydował, że stanie gdzieś z tyłu aby nie rzucać się w oczy. Po chwili przyszedł wykładowca i zaczął wpuszczać ich do środka. Lekko zasmucona omega powlekła w stronę wejścia. Gdy był tuż przed progiem usłyszał jak ktoś biegnie. Podniósł głowę i zauważył jak w jego stronę zbliżał się Jimin. Od razu na jego ustach pojawił się uśmiech.