V. Czy moje wydawnictwo, to komisariat słów?

74 7 16
                                    

20.07.2002, Londyn

Victoria

Impreza, która była zarazem urodzinami Briana, zakończyła się nad samym ranem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Impreza, która była zarazem urodzinami Briana, zakończyła się nad samym ranem. Wszyscy skończyli w stanie skacowanym, a więc dzisiejszy dzień zapowiadał się okropnie. Jednak ból głowy i chęć leżenia tylko na lewym boku, nie były moim najważniejszym zmartwieniem. Prawie zaspałam na siedemnastą, aby być w wydawnictwie. 

Kiedy już siedzę w poczekalni, tej samej, nie zmieniającej się a jedynie odświeżanej, od lat i nerwowo podryguję nogą, a przy okazji słyszę skrzeczący głos kobiety, którą kilkanaście dni temu rozmawiałam przez telefon, czuję wzburzone fale myśli w mojej głowie. Czuję się jakbym znów miała dwadzieścia lat i czekała na werdykt, czy Collins wyda moją książkę, a może jednak jej nie wyda. 

Pan Collins był chamski i oschły, ale taki był właśnie zamiar. Działał z premedytacją, aby uśpić moją czujność, abym trzasnęła drzwiami jak obrażona panienka i wyszła oraz straciła niesamowitą szansę. Nie dałam się i proszę gdzie jestem. Zachowanie Collinsa miało podłoże psychologiczne, coś na wzór pewnego szantażu i nie powiem, bardzo spodobało mi się jego postępowanie. Powinniśmy być pewni swoich celów, i tego, że chcemy je osiągnąć. 

- Ale pani Duck, ja naprawdę - unoszę wzrok, kiedy przerażony chłopak, stoi na przeciwko drobnej kobiety, z czarnymi włosami i kaczymi wargami. Nazwisko zobowiązuje i domyślam się że to ta sama, z którą gadałam przez telefon. Nic nie mówiąc, wskazuje chłopakowi wyjście a po chwili dodaje : 

- Poczekaj tu, Victoria. 

Już chcę się jej spytać, kto jej pozwolił mówić do mnie po imieniu, ale zanim otworzę usta, ona trzaska drzwiami. Spoglądam oniemiała na duże, dębowe wejście i zaczyna drapać się po głowie. Teraz nie jestem pewna czy jestem przerażona, wściekła a może zaskoczona. A może wszystko naraz. Czy moje wydawnictwo, to komisariat słów? Z zamyślenia wyrywa mnie jednak telefon od jednej z moich córek. 

- Cześć kochanie, co tam? 

- Cześć mamo - mówi Patiasha pospiesznie, jakby zdenerwowana - Tata mówił że jesteś w wydawnictwie, ale nie wiemy gdzie jest Rory. Dzwoniła do ciebie? 

- Czekaj Pati - nagle zrywam się na równe nogi - Rory uciekła? 

- Nie wiem, mamo - mówi ze skruchą w głosie. Prawda jest taka, że Rory od zawsze była złośliwa dla Patiashy, wmawiała jej same najgorsze rzeczy i próbowała wrabiać w akcje, do których Patiasha się nie przyczyniała, ale ta i tak kocha swoją siostrę i się o nią martwi. Wiem coś o siostrzanej miłości i o tym, jak to wspaniałe. 

- Spróbuje się do niej dodzwonić. Dziękuje skarbie, trzymaj się, buziaczki - mówię, rozłączam się i natychmiast wykręcam numer do drugiej córki. Ostatnio doprowadza mnie do szaleństwa, ale jeśli uciekła z domu, to jej tego nie daruje. Mam dość tego, że Roger mając więcej dzieci, ma do niej takie luźne podejście i mimo że widzę, jak bardzo ją kocha, to za bardzo ją rozpieszcza. 

☆ 𝙱𝚊𝚍 𝙼𝚎𝚍𝚒𝚌𝚒𝚗𝚎 ☆ | 𝚃𝙾𝙼 𝙸𝙸𝙸 ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz