*ten dzień zapowiadał się pięknie*
Pov Georgia:
Od czasu kiedy otrułam mojego męża, byłam na tabletkach uspokajających, które miały efekty uboczne. Z racji, tego, że Ginny, Marcus i Max pojechali do galerii, pojechałam do Paula.
- Dzień dobry, słońce. - powiedział.
- Witaj, kocie. - mówiąc to miałam ochotę rozszarpać Paula - bez przyczyny. Sięgnęłam do torebki po husteczki, a wyciągnęłam niespodziewanie pistolet. PistOLET. PISTOLET. Nakierowałam nim prosto w czoło Paula.
- Kochanie?! Co ty robisz?!? - zapytał.
- Stoję, nie widać?
- Ale po co ten pistolet?!?
- To taka zabawa, ja ci celuje w głowę i jak przez przypadek nacisnę ten guzik to wystrzeli ci w głowę. Nie podoba się?!
- Nie zabardzo.
- Oj, szkoda, bo chyba teraz przez przypadek sobie nacisnę, HA HA.
I w tym momencie nacisnęłam i Paul spadł na ziemię z krzykiem, a ja sobię zdałam sprawę z tego co właśnie zrobiłam.
- Paul! Paul nie!! Prze..praszam! Już dzwonię po pogotowie i policje! Nie umieraj, PROSZĘ! Niech mnie kurwa zaaresztują i wezmą do szpitala psychiatrycznego!
Po chwili przyjechała policja, która zabrała mnie do auta i przeszukała teren, a sekundę później karetka.Pov Ginny:
W tym kurwa momencie jechałam z Marcusem autem na posterunek policji. Chciałam się rozpaść na dziesięć tysięcy kawałków. MOJA MAM... *ekhem* GEORGIA JEST PSYCHICZNA! Jak można zabić człowieka?!
- Gin, nie mart się. - powiedział Marcus.
- Ja się nie martwię, tylko jestem zła i smutna. Jak można tak absurdalną rzecz zrobić!
- Rozumiem, ale masz mnie.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś. - odpowiedziałam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, Marc.
Kiedy dojechaliśmy, odrazu pobiegłam do mam.. do Georgii, ale nie w dobrym sensie, natomiast wręcz przeciwnie.
- Coś ty zrobiła, Georgia?!
- Jak ty się do mnie zwracasz?! Jestem twoją mamą!
- Już nie... - powiedziałam stanowczo - wyrzekam się, że jestem twoją córką. Sama się o to prosiłaś takimi zachowaniami.
- Gin, proszę... nie rób mi tego...
- Nie dajesz mi wyboru... ŻEGNAM, radź sobie sama. - po tych słowach wybiegłam z komisariatu policji do auta Marcusa.
- Ginny, wszystko w porządku?
- Tak! W jak najlepszym!
- Jak z mamą?
- Z kim? Pff... Ja już nie mam mamy... - czułam jak do oczu lecą mi łzy, więc szybko wtuliłam się w klatkę piersiową Marcusa.
- Gin... Przykro mi...
- Jedźmy już do domu, jestem zmęczona. - jak powiedziałam tak zrobiliśmy._______________________________________
Hejka! To jest BARDZO MOCNY i najdłuższy rozdział do tej pory! Myślę, że się spodobał, jeśli tak to obowiązkowo zostaw komentarz!
Buziaki x🤡