Chapter VIII

1.7K 134 57
                                    

George POV

- Georgie - obudził mnie głos blondyna który, lekko mną potrząsnął. Nie miałem ochoty wstawać więc, mruknąłem coś pod nosem i przykryłem spowrotem kołdrą. Był dzień moich urodzin. Dziwnie się z tym czułem że kończę 21 lat. Nadal nie czułem się dorosły mimo swojego wieku.
Poczułem jak mój chłopak kładzie się obok mnie i obejmuje. Obróciłem się w jego stronę i oddałem uścisk.

- Wszystkiego najlepszego - Chłopak uśmiechnął się i mnie pocałował. Odpowiedziałem cicho dziękuję i wtuliłem się w jego tors. Clay dobrze wiedział co zrobić żebym wstał. Poleżał ze mną kilka minut poczym wstał bez słowa i udał się do salonu. Wiedział że sam zaraz do niego przyjdę i tak też się stało.                                                                                               Od samego rana starał się robić wszystko najlepiej. Zawsze tak się zachowywał w moje urodziny. Ja nie przykładałem większej uwagi do tego dnia. Był dla mnie taki sam jak każdy inny a jedyną różnicą było to że byłem starszy. Clay jednak uwielbiał takie dni więc, pozwalałem mu się cieszyć i robić co zechce. 
Tym razem jednak cieszyłem się tym dniem. Blondyn był chodzącą przylepą. Jak mnie nie przytulał to trzymał mnie za rękę albo bawił się moimi włosami. Robił to co prawda codziennie ale nie aż tak często jak dzisiaj. Cieszyłem się z tego powodu. Lubiłem bliskość chłopaka i szczerze nic innego do szczęścia nie było mi potrzebne.

Było koło 17. Clay oznajmił mi że gdzieś wychodzimy. Od rana nie robiliśmy nic ciekawego. Właściwie to cały ten czas spędziliśmy w salonie oglądając jakieś filmy czy rozmawiając o czymś.

- Gogy szykuj się, wychodzimy za 20 minut - oznajmił blondyn uśmiechając się do mnie. Niechętnie wstałem z kanapy i udałem się do pokoju. Nawet w sumie nie wiedziałem gdzie idziemy.

- Gdzie my właściwe jedziemy i w co mam się ubrać? - Krzyknąłem do chłopaka który, był już prawie gotowy do wyjścia.

- Coś wygodnego - dostałem w odpowiedzi.

Wyciągnęłem z szafy niebieską bluzę mojego chłopaka i ubrałem ją na siebie. Uwielbiałem chodzić w ubraniach Clay'a. Nie wiem w sumie czy to dlatego że były wygodne czy że nim pachniały. Zapewne jedno i drugie. Gdy już byłem gotowy udałem się do salonu w którym, czekał chłopak. Był ubrany w golf i jeansy. Niekontrolowanie lekko przygryzłem wargę na ten widok. Muszę go przekonać żeby częściej ubierał golfy bo wygląda w nich cholernie dobrze.

Gdy dojechaliśmy na miejsce Dream założył mi opaskę na oczy żebym nie widział gdzie idziemy. Szłem na oślep trzymając za rękę blondyna który mnie prowadził. W końcu zatrzymał się i powiedział że mogę zobaczyć. Moim oczom ukazało się wielkie wesołe miasteczko. Mimo mojego introwertyzmu uwielbiałem to miejsce. Przytuliłem mocno chłopaka i pociągnąłem go za sobą. Kilka godzin dobrze się bawiliśmy. Szczerze chyba brakowało mi trochę takiej rozrywki.
Na koniec postanowiliśmy że pójdziemy na diabelski młyn żeby trochę odpocząć. Weszliśmy do jednego z wagoników. Gdy usiedliśmy chłopak złapał mnie za rękę i objął ramieniem. Przytuliłem się do niego i uśmiechnąłem się patrząc mu w oczy.

- Dziękuję - powiedziałem cicho

- Za co?

- Za wszystko. Za wszystko co dla mnie robisz, za to że zawsze mogę na Ciebie liczyć, za to że zawsze mi pomagasz, za to że jesteś moim najcudowniejszym chłopakiem na świecie. Po prostu za to że jesteś. - To nie wszystkie rzeczy za jakie chciałbym podziękować Clay'owi. Jakbym miał wymieniać nie starczyło by mi dnia.

- Jestem i zawsze będę. Kocham Cię. - powiedział przytulając mnie mocniej do siebie. 

- Ja Ciebie też - spojrzałem znów w oczy chłopaka i go pocałowałem. 

Czas minął nam dość szybko. Nawet się nie obejrzałem a siedziałem w samochodzie patrząc przez okno. Naprawdę miło spędziłem czas i jestem wdzięczny blondynowi że wyciągnął mnie z domu.
Dojechaliśmy niecałe piętnaście minut później. Clay zaparkował pod szarym budynkiem i chwilę później szliśmy do naszego mieszkania.
Gdy tylko weszliśmy do środka zdjąłem z siebie kurtkę i miałem udać się do łazienki gdy zobaczyłem małą klatkę na stoliku przy sofie. Stanąłem jak wryty patrząc na tajemniczy przedmiot. Blondyn złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

- Wiesz jakie miałeś zawsze największe marzenie? - powiedział z uśmiechem na twarzy.

Chłopak pociągnął mnie lekko za sobą wchodząc do salonu. Poczułem jak łzy napływają mi do oczu gdy ujrzałem małego szarego kotka. Spał skulony w rogu transporterka w którym się znajdował.
Wpadłem w ramiona mojego chłopaka czując że łzy radości spływają mi po policzkach. On oddał uścisk i pocałował mnie w głowę. Chwilę późnej usłyszeliśmy ciche miauknięcie co oznaczało że musieliśmy obudzić kociaka przez przypadek. Po sprawdzeniu czy żadne kable i inne ''niebezpieczne'' rzeczy nie są na widoku postanowiliśmy wypuścić go z transporterka w którym siedział. Zestresowany zwierzak schował się pod łóżko i przez dłuższy czas nie chciał z tamtąd wychodzić. Podjąłem się jednej próby pogłaskania kociaka która skończyła się raną na dłoni. Daliśmy mu więc spokój pozwalając mu się przyzwyczaić do nowego miejsca.
Resztę wieczoru spędziłem na przytulaniu i dziękowaniu Dream'owi. Jestem mu ogromnie wdzięczny za to wszystko. Śmiało zaliczam ten dzień do najlepszych.



__________________________

Nie miałam pojęcia jak zakończyć ten rozdział i strasznie długo się z tym męczyłam więc, jest jak jest 😅.
Mimo to mam nadzieję że nie jest najgorzej i się podoba.
Miłego dnia 💞

830 słów

|| More than friendship || DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz