XIII Małe zwycięstwa

278 32 10
                                    

Ranek 24 września zastał Hermionę Granger na wycieraczce mieszkania Horacego Slughorna. obudziła się wcześnie i nie mogła spać, dręczona przemożną potrzeba uzyskania chociaż odrobiny wiedzy na temat tajemniczego projektu Nietoperza z Lochów.
Jednak nawet, gdy starszy czarodziej otworzył przed nią drzwi i uprzejmie zaprosił ją do środka, dziewczyna nie przestawała się sobie dziwić. O dziwo, nie wyglądał ani na zaskoczonego, ani zdenerwowanego tą nagłą i niezapowiedzianą wizytą o siódmej rano. Kazał jej usiąść wygodnie w fotelu, po czym sam zniknął w kuchni, by zaparzyć herbatę.

‒ Chyba, że wolisz kawę ‒ zawołał do niej z pomieszczenia obok.

‒ Nie, nie, może być herbata ‒ Hermiona czuła się aktualnie speszona i zawstydzona. Nie przepadała za Slughornem, zawsze wypowiadała się o nim w dość cierpki sposób, a on od wejścia witał ją jak starego znajomego i częstował napojem. Może kryły się za tym jakieś niecne motywy, może była to jakaś gra, tylko jaka? Horacy był już starym, schorowanym człowiekiem, wprawdzie miał zwyczaj otaczać się pięknymi i zdolnymi ludźmi, preferował tych wpływowych i popularnych, ale w gruncie rzeczy, był przecież nieszkodliwy i nigdy nie uczynił w jej kierunku niczego niestosownego. A jednak, Hermiona nie potrafiła czuć do niego ani krztyny sympatii.

‒ I dobrze ‒ usłyszała jego odpowiedź. ‒ Herbata jest naparem prawdziwych angielskich dam i dżentelmenów, kawa zaś, to napój barbarzyński, dobry dla grubian.

Już chciała odpowiedzieć mu, że tak właściwie, to lubi kawę, jednak w porę ugryzła się w język.

Gdy wszedł do pokoju, posłała mu wymuszony uśmiech.

‒ Severus... to znaczy, profesor Snape uwielbia kawę, co, jak zauważysz ma ogromny związek z jego gruboskórnym sposobem bycia ‒ puścił do niej oko, lewitując w stronę dziewczyny chabrową filiżankę wypełnioną ciemnym, aromatycznym płynem. ‒ Uważaj, moja droga, herbata wciąż jest gorąca.

‒ Nie jest pan zaskoczony moją wizytą ‒ stwierdziła dość obcesowo, po kilku chwilach niezręcznej ciszy.

‒ Bezpośrednia jesteś. – Horacy parsknął krótkim, suchym śmiechem. – Ano nie. Zdecydowanie spodziewałem się twoich odwiedzin, panno Granger. Może nie podejrzewałem, że będą aż tak rychłe... ale, cóż. Wojna zmienia ludzi, tobie jak widać uszczupliła nieco zapasy niemądrej upartości.

Hermiona zacisnęła szczęki. Nie miała zamiaru pozwalać się obrażać, a mówienie o niej „niemądra" wyjątkowo drażniło ego dziewczyny.

‒ Skąd pan wiedział? ‒ Zdążyła już zadrzeć głowę i ściągnąć usta.

Slughorn uśmiechnął się nieznacznie na ten widok.

‒ Są chwile, gdy przypominasz mi młodą Minerwę.

Obrzuciła go spojrzeniem, z którego biła źle skrywana złość. Nie przyszła tu, by wysłuchiwać komentarzy odnośnie swojej osoby, pragnęła dowiedzieć się czegoś o eliksirze, nad którym pracował Snape, nie zaś rozprawiać nad tym, do kogo i jak bardzo była podobna.

‒ Profesorze...

‒ Daruj sobie ‒ powiedział, machając niedbale ręką. ‒ Mów mi Horacy. Jesteś już młodą kobietą, nie szkolnym podlotkiem. A mnie wszystkie piękne kobiety mówią po imieniu.

Przymknęła oczy, oddychała głęboko, starając się nie wybuchnąć. Zdawało jej się, że wszyscy ostatnio starają się wyprowadzić ją z równowagi: Ron, Snape, McGonagall. Nawet z Ginny rozmowa nie bardzo się kleiła.

‒ Profeso... Horacy. Przyszłam tutaj w jednym celu.

‒ Chcesz wiedzieć, nad czym pracuje Snape ‒ uprzedził jej pytanie.

SERCE: Czarny diament (Sevmione) 19/100Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz