Rozdział 5 - Dzień 2, Rozmowy

10 2 0
                                    

Przez następne kilka godzin nieustannie szliśmy do przodu wraz z czołgiem i oddziałem na dole zbierając cywilów, którzy byli w strefie walki. Przez ten czas miałem jeszcze jeden taki "atak ognia" kiedy to pocisk z pistoletu, który w końcu udało mnie się wyciągnąć zapalił się kiedy poleciał w stronę wroga dając mu ostry ból od środka rany. Oczywiście go dobiłem, ale czy to było z powodu, by nie czół tego dłużej czy z powodu wojny? Nie wiem...

W końcu jednak dochodził zmrok. Postanowiliśmy, w zasadzie to chorąży tak zadecydował, abyśmy zatrzymali operacje na placu chyba jakiegoś niewielkiego osiedla. Budynki zostały zabezpieczone, wejście ufortyfikowane workami z piasku, a czołg jeszcze dodatkowo tego strzegł.

Wraz z resztą mieliśmy... Wartę przy wejściu. I jak powiedział Igor... Mieliśmy moją dziwną sprawę do obgadania...

Zebraliśmy się po obu stronach wejścia. Na szczęście ta ściana z worków pełnych piasku jak i chyba kilku mebli jak stół i szafy była tak duża, że nie zauważono by tego, chyba, że załoga czołgu, ale z tamtąd wszyscy chyba wyszli poza 2 z załogi, która została i spała, bo co innego mogą robić skoro nikt ich nie widzi? Ale wracając...

-Więc o co chodzi Igor? Po jaką kulę chcesz z nami gadać zamiast skupić się na warcie? - zapytał Borys.

-Powiedzmy że mieliśmy, a raczej ja i młody, pewien incydent z nim związany. - Powiedział i spojrzał na mnie, na co ja odwróciłem wzrok.

-Niby jaki? Widział bym to, ale z tych miejsc gdzie byłem mało was widziałem. - Spytał, a zarazem stwierdził Grzegorz.

-Mieliśmy małe problemy z dwójką terrorystów. O ile młody dał radę normalnie to drugiego, który prawie mnie zabił, jakimś cudem podpalił... Powtórzyć? Pod-pa-lił. - powiedział w skrócie Igor.

-W jaki niby sposób i co w tym może być dziwnego? - Zapytał Michał.

-A to, że zrobił to ręką, nie jakąś zapalniczką czy nawet mołotowem, tylko ręką.

-Co żeś brał? Już jesteś drugą osobą w naszej drużynie zaraz za Michałem. - Powiedział Borys cicho się śmiejąc.

-Ile razy mam powtarzać nic nie biorę. Poza tym Igor? Brać coś? Przecież to się kupy nie trzyma. - Igor gada.

-Więc jak to byś wyjaśnił co powiedział przed chwilą? Grzegorz skierował pytanie do Michała.

-Zaraz zobaczymy. - powiedział dość poważnym tonem Kazimierz i podszedł do mnie. Nie zdążyłem zareagować a ten chwycił mnie za mundur podnosząc do góry. Zacząłem się dusić, a swoimi rękoma chwyciłem jego rękę, która mnie trzymał.

-Kaź przestań, w tej chwili. - Borys powiedział dość poważnie.

Cisza. Zaczynałem słyszeć głośny pisk w uszach kiedy zaczęło mi brakować tchu. Jednak coś się zadziało. Ciepło w ręce poworciło i zanim się obejrzałem w miejscu gdzie trzymałem rękę Kazimierza wybuchł niewielki ogień podpalający jego rękaw. Pościł mnie gwałtownie na ziemię gasząc go szybkimi ruchami drugiej ręki. Dobrze, że miał rękawice, bo by se je oparzyć mógł.

Kiedy nabrałem powietrza powoli wstałem. Jednak... Wszyscy patrzeli na mnie z cóż, że zdziwieniem.

-Więc miałem jednak recje. A wy mi nie chcieliście wieżyc. - Zaczął Michał i patrzał na innych.

-Nie, mówiłeś o tych co w wilki się zmieniają, a nie o kimś, kto ma moc władania ogniem lub Bóg wie jakim innym żywiołem. - Powiedzial Grzegorz.

Zaczęli się tam kłócić. Kazimierz wyglądał na wkurzonego i już chciał gdzieś iść, lecz zatrzymał go Igor.

-A ty dokąd? - Zapytał Igor

-Do chorążego zgłosić to wszystko. - Stwierdził Kazimierz

-Odradzał tobie to robić. Tak samo innym. - Igor spojrzał na resztę, która przestała się spinać do siebie.

-A czemuż to? Chcesz mieć.... Bestei w oddziale? - zadawał pytania Kazimierz

-Raz. Jestem twoim dowódcą podobnie jak Borys. Dwa. Młody nadal jest częścią oddziału. Trzy. Co ci to da? Chorąży powiadomi tych co wtedy byli wspomniani przez Michała i co dalej? Zabiorą młodego na eksperymenty, badania, a może nawet go zabiją.

-I dobrze, jednego "demona" mniej - Stwierdził.

-Nadal jest człowiekiem, nie zmienił się, ma tylko władze nad ogniem a ty już uważasz go za potwora.

-Bo człowiek nie może władać ogniem palancie. - Już wyglądało na kolejną kłótnie.

-Dość. - Powiedział niepewnie i wszyscy spojrzeli na mnie. Byłem teraz niepewny co do tego wsyztkiego. - Nie wiem z kąt to mam, nie wiem czemu, i nie wiem jak działa. Nawet panować nad tym nie umiem to... Samo z siebie przychodzi i...

-I dlatego jesteś niebezpieczny. - Stwierdził Kazimierz.

-Dość Kaź. Ostatni raz chce od ciebie to słyszeć. Od inncy też. Zostawiamy to między nami. Nikt nikomu innemu nie mówi, a ty młody próbuj oswobodzic to... Wewnętrzne coś w sobie. A ty Kazimierz masz się zachowywać, bo to, że jesteś najlepszym strzelcem w drużynie, nie znaczy że masz więcej praw.

-Stawiasz przyjaciela poniżej tylko po to by bronić tego bachora?- powiedział ewidentnie zły Kazimierz.

-Nie, robię to by nie skończył szybciej w grobie tak jak my wszyscy.

Nastała cisza.

-Za chwilę koniec zmiany. Jeśli wrócimy do siebie, radzę wszystkim odpocząć i uspokoić się. Zrozumiano? - Spytał Igor patrząc bardziej na Kazimierza. Wszyscy się zgodzili, nawet ja.

Kolejne minuty minęły. Zmiana została wykonana przez inną grupę. Wróciliśmy do jednego z mieszkań i poszliśmy do swoich pokoi się przespać. Nie spałem przez większość czasu, a jak już zasnąłem, to już nie trwało długo, gdzy samego ranka obudził mnie i innych eksplozja, która nie zwiastowała nic dobrego.

"Wojna Fenixa" - czyli przeszłość wojenna Stasia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz