° 8 °

238 17 6
                                    

W tym samym czasie kiedy Delia patrzyła za okno swojego pokoju, Tezeusz brał do rąk teczkę z jej danymi.

Nie spodziewał się zobaczyć tam czegoś nadzwyczajnego. W końcu prawie każdy auror przysłużył się dla jakiejś sprawy. On miał już miano bohatera wojennego więc po niej nie spodziewał się czegoś większego.

Na początku znalazła się kartka z jej danymi. Pierwsze co się rzucało w oczy było dość duże zdjęcie. Tezeusz zauważył że na nim wygląd nieco inaczej. Początkowo nie umiał się zorientować w czym tkwi ta różnica. Z wyglądu była praktycznie taka sama. Chwilę potem jednak ta różnica uderzyła go jak grom z jasnego nieba.

Na tym zdjęciu Delia się po prostu uśmiechała, a jej wzrok ani trochę nie chciał zabijać. Teraz w głowie Scamandera zrodziło się pytanie czy to przez to spotkanie miała tak wybuchowy nastrój,czy może coś innego to spowodowało.

Otrząsnął się z zamyślenia, spostrzegając że przez to zawiesił wzrok na zdjęciu uśmiechniętej aurorki trochę za długo.

Przez resztę danych osobowych jakoś przebrnął. Wołał mieć świadomość tego z kim pracuje niż wiedzieć tylko że nazywa się Delia Jakośtam. Chodziła do Hogwartu, to dlaczego pracowała w Ameryce, a nie tutaj w Anglii ? W miarę czytania coraz więcej faktów było do mężczyzny niezrozumiałych. W paru kwestiach zupełnie nie widział co myśleć.

Z każdą kolejną kartką tusz stawał się coraz słabszy, a w ministerstwie robiło się coraz ciemniej. O tej godzinie większość pracowników kończyła swoje zajęcia i mogła pójść do domu odpocząć, by kolejnego dnia znowu się stawić. Za to Tezeusz popijając już chłodną herbatę w spokoju analizował każdy punkt.

Tym co go zdziwiło i zirytowało jednocześnie, była tak duża liczba niewiadomych. W brytyjskich aktach było naprawdę niewiele i miał wrażenie, że gdyby spojrzał na amerykańskie zapiski, dowiedziałby się zdecydowanie więcej.

Westchnął ciężko i zamknął teczkę z charakterystycznym dźwiękiem uderzenia o siebie kartek. Wstał i włożył ręce do kieszeni, mierząc wzrokiem papiery które jeszcze chwilę temu przeglądał. Nie miał w zwyczaju zostawiać czegoś ale zmęczenie powoli brało nad nim górę.

Przetarł dłonią twarz i ruszył w stronę wyjścia zabierając ciemny płaszcz z wysokiego wieszaka. Jej nazwisko zdecydowanie coś mu mówiło, ale ciągle umykało mu dlaczego.

Jeszcze do tego wrócę.

Wyszedł ze swojego biura i mimo późnej pory minął jeszcze wielu pracowników ministerstwa. Skinął im uprzejmie głową a oni odwzajemnili ten gest. Tezeusz mający miano bohatera wojennego wzbudzał szacunek niejednego czarodzieja. Choć on sam nie puszył się z tego powodu, wszyscy w około zdawali się to robić za niego.

Po wyjściu z budynku ministerstwa w jego twarz uderzył chłodny powiew nocnego wiatru. Przymrużając nieco jasne oczy rozglądnął się czy w pobliżu nie ma żadnych mugoli, w końcu niepotrzebny był mu kolejny problem w postaci naruszenia zasad tajności i ujawnienie przed mugolami którzy wręcz polowali na niesamowite zjawiska świadczące o istnieniu czarodziejów.

Ulica była ciemna i większość pochłaniał mrok, a najbliższą latarnia stała jakieś dwadzieścia metrów dalej, dlatego też auror mógł spokojnie użyć teleportacji. Chwilę po tym z cichym trzaskiem zniknął z ulicy, a stojąca w oknie staruszka przetarła zdumiona oczy, stwierdzając że to chyba dobra pora pójść spać.

Mieszkanie Tezeusza mieściło się w eleganckiej kamienicy. Wysoki budynek z czerwonej cegły posiadał wiele wysokich okien i równie wiele było okien podzielonych krzyżem na cztery ćwiartki. Mieszkanie Scamandera znajdowało się prawie na samej górze. Wchodząc przez ciężkie drewniane drzwi ozdobione wieloma ornamentami kwiatowymi dało się wyczuć lekką woń papieru i zapach charakterystyczny dla zgłaszanej świeczki. Na ścianach pokrytych złotawą tapetą w romby co kilka metrów wisiały kinkiety, ale w tamtym momencie nie były one źródłem światła.

Jedyną rzeczą którą zdawała się nie pasować do eleganckiego obrazu wejścia były schody znajdujące się przy lewej krawędzi korytarza. Były zniszczone i wytarte, a dziesiąta deska od dołu zawsze potwornie skrzypiała gdy się na nią nadepnęło. By minimalnie ukryć te niedoskonałości, właściciel kamienicy położył na nich czerwony chodnik. Wystarczyło jednak że padało a czerwień stawała się brzydkim odcieniem brązu na co Tezeusz nie potrafił patrzeć. Już nie raz miał ochotę za pomocą czarów naprawić te schody ale zawsze dochodził do tego samego wniosku. To byłoby zbyt dziwne.

Tamtego wieczoru wchodząc do budynku zastał go podobny widok. Pokręcił głową sam do siebie i wyjął z kieszeni różdżkę. Jednym ruchem doprowadził chodnik do porządku i z zadowoleniem ruszył do góry.

Mieszkanie aurora nie powalało wielkością ale sam Tezeusz był z niego całkowicie zadowolony. Odwiesił płaszcz na jeden z wieszaków tuż przy wejściu i ruszył wgłąb, w stronę kuchni.

Pierwsze co zamierzał zrobić to kawa. Dzień pełen, cóż, pogmatwanych wydarzeń nieco zabrał mu energii,a wiedział że jeszcze trochę czasu będzie musiał spędzić nad raportem dla Traversa. Przybycie nowej pani auror nie mogło pozostać bez udokumentowania.

Siedząc na ciemnym krześle, wpatrywał się w swój cień na stole, który powstawał przez wisząca nad stołem lampę. Zastanawiało go czy Imorston rzeczywiście jest tym najlepszym aurorem do tego zadania czy może dostała to zadanie bo Graves nie miał kogoś bardziej kompetentnego pod ręką.

Ślizgonka wydawała mu się zbyt impulsywna jak na to stanowisko. Nie urywał że czuł pewne obawy czy nie będzie to największe wyzwanie w jego życiu.

Aurorów nigdy za wiele · Tezeusz ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz