Rozdział 3

39 4 0
                                    

Następnego poranka, cała się trzęsąc próbowała zadzwonić do Blaisa, by przekazać mu swoją odpowiedź. W końcu po namowach przyjaciółki, wykręciła jego numer

- H-hej, Zabini...

- No, cześć. podjęłaś już decyzję? - Blaise chyba z godzinę czekał na odpowiedź

- t-tak. Tak. - powiedziała śmielej szatynka

- Noooo, więc??

- Przyjmuję tę pracę. Możesz mu przekazać, że w poniedziałek przyjdę.

- Oh, to świetnie, to narazie!

- pa - pożegnała się i odłożyła telefon.

Mulat założył kurtkę, wziął butelkę Ognistej i rzucając proszek Fiuu w kominek, głośno i wyraźnie powiedział: Malfoy Manor! I zniknął i zielonych płomieniach. Widok jaki zastał był dość zabawny. Za każdym razem, od roku, kiedy przychodził do kumpla widok był taki sam: Malfoy, próbujący dogonić Scorpiusa, który rozwalał wszystko co popadnie, latając na jego pomniejszonej wersji Błyskawicy 3000, którą Blaise podarował mu w prezencie w minione Boże Narodzenie.

- Cześć, urwisie! - przywitał się mulat, stawiając jednocześnie trunek na stolik kawowy.

Malfoy Junior, gdy tylko zauważył swojego ulubionego wujka, rzucił się mu w ramiona.

- Wujek Blaise, wujek Blaise! - krzyczał Scorpius.

- Czeeeść, Scorpi, a gdzie tata?

- Lezy na srodku kolytaza, bo se zmęczył! - odpowiedział energicznie młodszy Malfoy

Zabini słysząc to poszedł się przywitać z Draco. Blondyn leżał na środku korytarza, a jego klatka piersiowa, raz po raz się unosiła ze zmęczenia. Dobrze zbudowany, wysoki. Miał szare tęczówki, wyglądające jak stopiona stal i potargane włosy od ciągłego biegania za synem. Jego Mroczny Znak, odznaczał się na jego bladej skórze.

- Diable! Co ty tu robisz?

- A co? odwiedzić przyjaciela nie mogę? A poza tym mam do ciebie sprawę...

- Masz Ognistą? Jeżeli tak to rozgość się a ja pójdę odstawić Scorpiusa do Daphne. Mam nadzieję, że nie jest zajęta... Poczekaj chwilę... - mówiąc to, wykręcił numer do przyjaciółki


- No czeeść, Daphne...mogę ci podrzucić Scorpiusa? No na chwilę... nooo, na całą noc najlepiej... Niech pobawi sią z Sophie, wiesz, że się lubią... Dzięki wielkie! już ci go podrzucam! paaaa

- Scorpi! Chodź tu na chwilkę!

Słysząc swoje imię, mały blondynek natychmiast przybiegł do taty.

- Tak, tatusiu? Chodzi o ten wazon od babci Nalcyzy? Albo o ten przedziulawiony obraz pladziadka Abraxa? Ja naplawde nie chciałem, samo tak wysło...

Draco słysząc te słowa zastanawiał się czy to na pewno jego syn. Bo przecież on jak był mały to się tak nie zachowywał! Pokręcił głową zrezygnowany

- Nie, nie o to chodzi. Odwiedzisz ciocie Daphne, dobrze?

Chłopiec, chcąc już coś dodać, otworzył buzię w ramach protestu, ale widząc gniewny wzrok taty - zrezygnował.

- Dobrze, tato, juuuż idę.... mówiąc to ociągał się jak nigdy wcześniej.

_________________........________________

- Dobra, będę walił prosto z mostu dobra? - Blaise już nie był zbyt trzeźwy, tak samo jak jego towarzysz po kilku szklankach whiskey.

- Wal, co ci leży na sercu Diabełku? - w głosie Malfoya można było usłyszeć ironię.

- Bo...Granger będzie u ciebie pracować od poniedziałku....

Blondyn się zakrztusił trunkiem, który mu się wylał na koszulkę

- O czym ty pieprzysz?!

- Nie słyszałeś? - Zabini zaśmiał się nerwowo, nie chcąc powtarzać, tego co powiedział wcześniej.

- Czy ty właśnie powiedziałeś mi, że Granger, ta sama Granger, była perfekt nadęta Hogwartu będzie tu pracować?! To nie może być prawda! Nie, nie po tym co razem przeszliśmy...

- A co przeszliście? zaciekawił się Blaise

Malfoy popatrzył zmęczonym wzrokiem na przyjaciela. W końcu westchnął i zaczął opowiadać

- Wszystko się zaczęło tak...


_____......._____

Cześć! chcę tylko napisać, że jutro lub pojutrze pojawi się kolejny rozdział.😃 każdy komentarz i gwiazdki mnie motywują!😌

Daj mi Drugą Szansę || Dramione [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz