kilka razy nagiąłem prawdę.
nigdy nie miałem
złych intencje.
robiłem to, bo
wiedziałem, że
to było słuszną decyzją.
(było?)powiedzenie
mamie, że jej sukienke
o kolorze zgniłej zieleni
wyglądała pięknie (nie wyglądała)
i szeptanie sennie, że
lubiłem słoneczne dni i kolor
zielony (nie lubiłem) nie wydawało
się aż tak brzydką nieprawdą.
bo przecież nigdy nie chciałem
nikogo skrzywdzić.
(na pewno?)– ufam ci, theo.
może tylko czasem naginanie
prawdy wymykało się spod kontroli.
tylko czasem wyszeptałem
niepoprawne słowa, które
za wiele razy zostawiły
kwaśny posmak na języku.
tylko czasem złościłeś się w
chaosie i w ciszy płakałeś, bo
nie potrafiłem dobierać
ohydnych słów w ładne zdania.
nie każdy miał talent do
tworzenia czarujących poematów
jak ty.piłeś z filiżanki tuzina
złudzeń, tysiąca oczekiwań
i jednej nadziei.
były za bardzo delikatne,
by uchronić cię przed
nimi (kim byli oni?),
więc zbudowałeś mur
z miliona łez i zbyt wielu
niespełnionych obietnic.czy jest już za późno? czy mogę cię naprawić? przepraszam?
tylko raz stłukłem
twoją ulubioną filiżankę
ohydnymi słowami ułożonymi
w ładne zdania.