ROZDZIAŁ VIII

90 2 0
                                    

- Zrobię okład i przemyje ranę-powiedziałem głaszcząc Marinette po głowie.

- Dobrze, może to coś da.

Poszedłem do łazienki po ręczniki i coś do przemycia i wodę.

- Już jestem! - krzyknąłem.

- Czy mogłabyś... - powiedziałem zawstydzony.

- Tak - odpowiedziała uśmiechając się.

Podwinąłem bluzkę Marinette, aby przemyć ranę. Robiłem to delikatnie, aby nic ją nie bolało. Podobało jej się, że dotykam ją po brzuchu. Zawstydziłem się.

- Co jest Kocie? - spytała się.

- Em... trochę nieswojo się czuje - odpowiedziałem.

Marinette przybliżyła się do moich ust i powiedziała - przecież jesteśmy parą, nie ma się czego wstydzić.

- P-parą? - zacząłem się jąkać.

Ciemnowłosa uśmiechnęła się.

- Chyba tego chciałeś, być ze mną. Ja też tego samego pragnę i pragnęłam.

- Tak! Chce być z tobą, a-ale czy my jesteśmy parą, parą?

- To już twój wybór.

- Marinette, czy zostaniesz moją dziewczyną, żoną i przyjaciółką przez całe życie?

- Tak od razu? Myślałam, że poczekam na zareczyny - zaśmiała się.

- No nie ma na co zwlekać! I tak w ciągu tych dwóch dni działo się dużo.

Położyłem się obok niech i zacząłem wspominać miłe chwile spędzone z nią.

- Kropeczko, muszę ci o czymś powiedzieć.

- Co jest?

- Myślisz, że będziemy ze sobą aż do śmierci, że nic nas nie rozdzieli?

- Tak! Sam mówiłeś, że jesteśmy dla siebie stworzeni, nie przypadkowo Mistrz Fu nas wybrał.

- Wybacz, nie wiem skąd ta myśl.

- Spokojnie. Marinette wzięła mnie za rękę i pocałowała namiętnie w usta. Spodobało mi się i odwzajemniłem pocałunek. Przypadkowo zjechałem na talię, dotykając jej brzucha.

- Boli! - wyrwała się dziewczyna.

- Przepraszam, bardzo przepraszam. Wybacz mi. Nie chciałem - zrobiło mi się głupio.

- Nic nie szkodzi - uśmiechneła się.

Marinette położyła się na łóżko i powiedziała - pamietasz jak zostaliśmy zamknięci w kontenerze?

- Tak - odpowiedziałem.

- Mało brakowało do tego, abyśmy się o sobie dowiedzieli i dzięki temu byśmy byli szybciej razem.

- No widzisz, ale to jest dowód, że bezgranicznie sobie ufamy. Ja na twój rozkaz mógłbym wskoczyć nawet do ognia.

- No chyba oszalałeś!

- Masz rację, już od dawna oszalałem z twojego powodu.

Roześmialiśmy się. Marinette złapała się za brzuch.

- Księżniczko, wszystko okej?

- Jak ma być wszystko okej skoro mam to coś na brzuchu?! - atmosfera oziębiła się.

Marinette podwinęła koszulkę, aby sprawdzić jakiego stanu jest rana.

- AAA! - krzyknęła przerażona. Mój brzuch... jest cały czarny!

Brzuch Marinette był czarny! Rana po kotakliźmie się rozpowszechniła.

- Czyli jak zakładałem... - szepnął Plagg.

- Słucham?! - krzyknąłem.

- Emm... Adrien nie chcesz tego usłyszeć - powiedział Plagg.

- Mów i to w tej chwili! - rozkazałem.

- Dobra, ale później na mnie nie krzycz. Jeśli rana po kotakliźmie zaczyna się rozpowszechniać na ciele i dojdzie do mózgu, to osoba umiera - smutnym tonem powiedziało kwami.

- Adrien, ja nie chce umierać! - zaczęła panikować Marinette.

- Da się to jakoś zatrzymać?! - krzyknąłem.

Kwami spojrzało się na siebie i pokiwało głową co miało oznaczać „nie".

Popłakałem się.

Zawsze będę Cię kochał // miraculum - Zawieszone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz