- Zrobię okład i przemyje ranę-powiedziałem głaszcząc Marinette po głowie.
- Dobrze, może to coś da.
Poszedłem do łazienki po ręczniki i coś do przemycia i wodę.
- Już jestem! - krzyknąłem.
- Czy mogłabyś... - powiedziałem zawstydzony.
- Tak - odpowiedziała uśmiechając się.
Podwinąłem bluzkę Marinette, aby przemyć ranę. Robiłem to delikatnie, aby nic ją nie bolało. Podobało jej się, że dotykam ją po brzuchu. Zawstydziłem się.
- Co jest Kocie? - spytała się.
- Em... trochę nieswojo się czuje - odpowiedziałem.
Marinette przybliżyła się do moich ust i powiedziała - przecież jesteśmy parą, nie ma się czego wstydzić.
- P-parą? - zacząłem się jąkać.
Ciemnowłosa uśmiechnęła się.
- Chyba tego chciałeś, być ze mną. Ja też tego samego pragnę i pragnęłam.
- Tak! Chce być z tobą, a-ale czy my jesteśmy parą, parą?
- To już twój wybór.
- Marinette, czy zostaniesz moją dziewczyną, żoną i przyjaciółką przez całe życie?
- Tak od razu? Myślałam, że poczekam na zareczyny - zaśmiała się.
- No nie ma na co zwlekać! I tak w ciągu tych dwóch dni działo się dużo.
Położyłem się obok niech i zacząłem wspominać miłe chwile spędzone z nią.
- Kropeczko, muszę ci o czymś powiedzieć.
- Co jest?
- Myślisz, że będziemy ze sobą aż do śmierci, że nic nas nie rozdzieli?
- Tak! Sam mówiłeś, że jesteśmy dla siebie stworzeni, nie przypadkowo Mistrz Fu nas wybrał.
- Wybacz, nie wiem skąd ta myśl.
- Spokojnie. Marinette wzięła mnie za rękę i pocałowała namiętnie w usta. Spodobało mi się i odwzajemniłem pocałunek. Przypadkowo zjechałem na talię, dotykając jej brzucha.
- Boli! - wyrwała się dziewczyna.
- Przepraszam, bardzo przepraszam. Wybacz mi. Nie chciałem - zrobiło mi się głupio.
- Nic nie szkodzi - uśmiechneła się.
Marinette położyła się na łóżko i powiedziała - pamietasz jak zostaliśmy zamknięci w kontenerze?
- Tak - odpowiedziałem.
- Mało brakowało do tego, abyśmy się o sobie dowiedzieli i dzięki temu byśmy byli szybciej razem.
- No widzisz, ale to jest dowód, że bezgranicznie sobie ufamy. Ja na twój rozkaz mógłbym wskoczyć nawet do ognia.
- No chyba oszalałeś!
- Masz rację, już od dawna oszalałem z twojego powodu.
Roześmialiśmy się. Marinette złapała się za brzuch.
- Księżniczko, wszystko okej?
- Jak ma być wszystko okej skoro mam to coś na brzuchu?! - atmosfera oziębiła się.
Marinette podwinęła koszulkę, aby sprawdzić jakiego stanu jest rana.
- AAA! - krzyknęła przerażona. Mój brzuch... jest cały czarny!
Brzuch Marinette był czarny! Rana po kotakliźmie się rozpowszechniła.
- Czyli jak zakładałem... - szepnął Plagg.
- Słucham?! - krzyknąłem.
- Emm... Adrien nie chcesz tego usłyszeć - powiedział Plagg.
- Mów i to w tej chwili! - rozkazałem.
- Dobra, ale później na mnie nie krzycz. Jeśli rana po kotakliźmie zaczyna się rozpowszechniać na ciele i dojdzie do mózgu, to osoba umiera - smutnym tonem powiedziało kwami.
- Adrien, ja nie chce umierać! - zaczęła panikować Marinette.
- Da się to jakoś zatrzymać?! - krzyknąłem.
Kwami spojrzało się na siebie i pokiwało głową co miało oznaczać „nie".
Popłakałem się.
CZYTASZ
Zawsze będę Cię kochał // miraculum - Zawieszone
FanfictionFanFiction o Adrienette Czy uda mu się ocalic ukochaną?