Czyli to nazywacie "Wyszehradzką Grupą", tak?

192 15 5
                                    

Wróciłam do domu dosyć... Zaskoczona?
Zszokowana?
Cokolwiek zaczynające się na Z?

Nie spodziewałam się, że dziś mnie tak zwyczajnie napadnie staruszka, od której kupuje od lat mleko...

Wróciłam do domu bez słowa, nikt mnie o nic nie pytał, ja nikogo o nic nie pytałam, nikt nie chciał nic wiedzieć i ja nie chciałam niczego wiedzieć.

Nawet nie pamiętałam zbytnio czemu właściwie wyszłam z domu, ale wiecie jak to się mówi. Jeśli o czymś zapomniałeś to pewnie nie jest ważne.

Jako, że mój dom jest w dosyć średniej odległości od jakiegoś minimum miasta to po powrocie było już dosyć ciemno. Jak to na warunki zimowe jeszcze przystało.

Moja głowa bolała, oczy się zamykały, a usta nie miały siły wypuszczać sensownych słów, więc od razu po zdjęciu kurtki poszłam do pokoju rzucić się na łóżko, nawet bez przebierania się w piżamę.

Taki był przynajmniej zamysł...

Kiedy tylko rzuciłam się na łóżko w stronę do góry zobaczyłam parę biało się świecących ślepi wprost z mojej szafy.

Czułam ich wzrok, czułam to coś na własnej cholernej skórze.

Oczyska nie świeciły się pełnią swej siły, ale dalej było to coś porównywalnego do światła rzucanego przez przyciemniony ekran twojego telefonu.

Właściwie to wystarczało to do tego, aby nie widzieć samych oczu, a tylko ich białe światło i obramowanie.

Szybko podniosłam się w górę, do pozycji siedzącej co chyba dopiero uświadomiło to coś w przekonaniu, że chyba je widzę, bo jego oczyska nagle zniknęły. Nie widziałam ani oczu, ani światła, ani postury tego czegoś.

Szybko się podniosłam i podbiegłam do szafy, ale była całkowicie pusta.

To mi się przewidziało? Nie możliwe, zbyt dokładnie to widziałam...

Było to dla mnie zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień...

Wzięłam piżamę z podłogi i spojrzałam przez okno na podwórze, a zobaczyłam jakąś ciemną męską sylwetkę przebiegającą przez moje krzaki do ogrodu moich sąsiadów, ale na szczęście szybko przeskoczył przez również kolejny płot, który prowadził na ulicę, a tam już pobiegł w siną dal.

Wyszłam z ubraniami i krzyknęłam tylko reszcie, aby sprawdzili czy nic się nie zmieniło w domu, ale ci tylko spojrzeli po sobie pytająco.

Łazienka (o dziwo) była pusta, więc mogłam spokojnie iść się umyć oraz przebrać. Co (jeszcze dziwniejsze) nie zajęło mi tak długo.

Noc była cicha i spokojna, a mój sen na tyle silny i niespokojny, by tworzyć mi koszmarne wizje, które pamiętałam jeszcze długo po obudzeniu.

Opierały się właśnie na tym czymś z mojej szafy i na tym kolesiu, który wbił mi na chatę, a bardziej na posesję, bo w końcu nie wiem czy jego celem był mój dom, moje podwórze czy kompletnie coś innego.

Sytuacja nie powtórzyła się przez kilka następnych dni i... Co dziwne wszystko wróciło do normy.

Nikt się nie kłócił, nikt nie wspomniał o mojej rodzinie, nikt nie robił kompletnie niczego czego mogłabym się po nich niespodziewać.

Znam ich co prawda dosyć krótko, ale wystarczy być w tym fandomie, aby znać ich jak własną kieszeń.

Jedyne co było trochę mniej normalne to dalsze zachowanie Niemca i Polaka.

Ja mogę zrozumieć wszystko, ale jak ich relacja może być, aż TAK toksyczna.

Wystarczy tylko przyjrzeć się faktom.

Slavic Support // Rosja x Reader // [PISANE OD NOWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz