Trzy groby: Rozdział 2 - Koi

45 13 0
                                    

W nocy, która nie wydawała się tak ciemna, jak powinna, latarnie rzucały na wszystko długi cień. W spokojny wieczór nawet kapanie wody słychać było głośno i wyraźnie.

Lin Chen oraz Xing Conglian szli po chodniku. Była dopiero siódma wieczorem, ale większość sklepów na ulicach była już zamknięta. W pewnym sensie Hongjing było dość nieproduktywnym miastem.

Ulica Yanjia była nadal taka sama, trochę wąska i dość długa. Jedyne, co się zmieniło, to sklepy po obu stronach ulicy.

Xing Conglian wyjaśnił, że podczas nieobecności Lin Chena władze miejskie przebudowały tę ulicę. Po wyremontowaniu domów po obu stronach drogi, wynajęli powierzchnię studentom, którzy chcieli założyć własne firmy w branży literackiej oraz artystycznej. Dlatego niektóre sklepy zamieniły się w kawiarnie oraz herbaciarnie, a inne w pracownie i warsztaty rzemieślnicze. Ściany pożółkłe ze starości pokryte były zakrywały kiaty oraz płoty. Czasami można było zobaczyć koty odpoczywające na francuskich oknach. Stara ulica była teraz pełna ciepła i ożywienia.

Żółtawe światło oświetliło starą tabliczkę na drzwiach. Przed drewnianymi drzwiami, które już dawno straciły swój pierwotny kolor, przykucnęły dwie żałośnie wyglądające osoby, jakby były małymi zwierzętami, czekającymi na właściciela, który je nakarmi.

Xing Conglian zatrzymał się, spojrzał na parę, a potem bezradnie powiedział:

– Jeśli będziecie tak się zachowywać, to nasi sąsiedzi wezwą policję.

Jeden z nich był pochłonięty grą online i spojrzał w górę jasnymi oczami.

– Ach, jaką policję? Kapitanie, dlaczego masz wyłączony internet? Pomogłem ci złamać hasło twojego sąsiada oraz sąsiada twojego sąsiada... Wpuścisz mnie do środka, bym mógł coś zjeść?

Druga osoba, która kucała z chłopakiem, nie wypowiedziała ani słowa.

Lin Chen spojrzał na tę osobę, której oczy były czerwone, jakby nie wierzył w to, co widzi.

– Ach, czy nie rozmawialiśmy przez telefon zaledwie dwa dni temu? – Ton Lin Chena był nieco miękki z domieszką bezradności.

Zanim zdążył powiedzieć coś więcej, siedząca osoba podskoczyła i mocno go przytuliła.

– Proszę, nie strasz mnie już tak!

Świadomość, że ktoś się o ciebie troszczy, wypełnia cię ciepłem, ale czasami też ciąży jak kajdany.

Lin Chen wszedł do domu, ciągnięty przez Fu Hao. Słuchając niekończących się skarg profesora, Lin Chen pomyślał: „Może to jest owe legendarne zachowywanie się jak rozpieszczone dziecko?"

Xing Conglian stanął przy drzwiach i włączył światło. W chwili, gdy zapaliło się światło, upominanie profesora Fu nagle ustało.

Przed nimi znajdował się klasyczny dziedziniec w stylu chińskim, a światło ziemi świeciło jasno między trawą oraz drzewami. Brukowana ścieżka łączyła drzwi wejściowe z wejściem do domu, a po lewej stronie znajdował się mały, zielony staw. W świetle powierzchnia wody promieniowała chłodnym blaskiem.

Fu Hao był oniemiały przez kilka chwil, zanim wykrztusił:

– Co do cholery?

Potem zrobił dwa kroki do tyłu, wyszedł na zewnątrz, spojrzał na tabliczkę, po czym wpadł do środka i pociągnął Xing Congliana.

– Czemu ot tak włamujesz się do czyjegoś domu?! Jesteś policjantem, więc nie powinieneś świadomie łamać prawa!

Xing Conglian również był zszokowany tym wybuchem. Spojrzał na Lin Chena oczami, które zdawały się pytać: „Co jest teraz nie tak z twoim kolegą?" Wang Chao już dawno rzucił się do przodu, włączył internet, a następnie zatarł ręce, przygotowując się do kolejnej rundy gry.

[BL] Psychologia kryminalistycznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz