XVII

1.9K 100 22
                                    

Kilka godzin przewracałam się z boku na bok, starając się zapomnieć o tej całej sytuacji Niki. Właściwie nie o zdarzeniu, a o tym, że jeżeli ludzie są wstanie zrobić to najsłodszej osobie, jaką znam, to że mną nie mieli by żadnego problemu. Po jakimś czasie poczułam, iż trochę marnuję czas leżąc i rozmyślając nad tym, co na pewno się nie wydarzy. Wstałam zatem bardzo delikatnie, żeby nie obudzić Willa i udałam się do salonu po mojego laptopa, ponieważ w takich nocnych godzinach mam największą wenę do wymyślania odcinków na YouTuba. Niestety nie dziś. Myślałam, że to odciągnie mnie od myślenia o Niki, ale byłam w totalnym błędzie. Wpadłam na przełomowy pomysł. Zrobię streama You laugh, you lose. Po cichu poszłam do biura razem z Truflą, która pobiegła za mną, chyba żeby mi poprawić humor, włączyłam sprzęt i odpaliłam streama w OBSie.

Czat:
No wreszcie!
Gdzie byłaś?
HIIII
Boże, znowu ona...
YEEEEEEY
❤️❤️❤️

- Hejka wszystkim, jak się macie? - zapytałam. - Dzisiaj robimy You laugh, you lose bo mam doła. Jak nie wiecie co to jest to... trudno, zobaczycie. A i macie być śmieszni, bo jak nie to was znajdę i wam wasze ryby utopię. O już mamy pierwsze video.

Spędziłam ten poranek bardzo ciekawie, że tak powiem. Pod koniec roześmiałam się dosyć głośno i nie zdziwiłabym się, jeżeli bym obudziła Wilbura. Oznaczało to także koniec mojego live'a, więc pożegnałam się ze wszystkimi, wyłączyłam komputer i poszłam zobaczyć, czy faktycznie byłam na tyle głośno, żeby go obudzić. Już w drzwiach biura zauważyłam go siedzącego na kanapie i przeglądającego coś na telefonie. Siedział jeszcze w piżamie, więc domyśliłam się, że wstał niedawno.
- Hej słodziaku, co tam robisz? - zapytałam. Odpowiedziała mi głucha cisza. Podeszłam bliżej i spytałam ponownie. Znowu cisza. - Ej no nie ignoruj mnie. - Dalej siedział w telefonie. Podeszłam jeszcze bliżej i usiadłam obok niego, co wcale nie było takie proste, bo zajął całą kanapę.
- O hej. Jak się spało? - odezwał się w końcu.
- Nie no zajebiście, oprócz tego, że całą noc nie spałam to fajnie. Obudziłam cię?
- Nie no skądże, tylko wydarłaś się na cały blok.
- Przepraszam, która jest godzina w ogóle?
- Wczesna, idź spać, a jak nie to cię sam zaniosę.
- Nie, głodna jestem.
- Ostrzegałem.
Will szybko wstał i wziął mnie na ręce, próbowałam się wyrwać, ale coś mi nie wychodziło. Położył mnie na łóżku i wyszedł tak poprostu z pokoju. Pomyślałam, że właściwie mogę iść spać na chwilę, ale nie za długo, bo chyba nie chcę znowu całego dnia przespać. Zwłaszcza, że miałam plan pójść do sklepu z Puffy, która przyjechała kilka dni temu do Anglii. Stwierdziłyśmy więc, iż może się lepiej poznamy przy tym.
Jednak po kilkunastu minutach bezskutecznych prób snu, wzięłam telefon i napisałam do niej.

Captain Puffy🐑

Ty: Heja Puffy, o której pod galerią?

Captain: Myślałam, żeby około 17. Pasuje ci?

Ty: Oczywiście! To do zobaczenia <3

Captain: Papa :)

Po tej rozmowie chciałam wstać i pójść do łazienki ogarnąć się. Przeszkodził mi w tym niestety Will stojący w drzwiach.
- A pani gdzie się wybiera?
- Człowieku, daj żyć, nie chce mi się już spać.
- Dobra, twój wybór.
- A co do tego gdzie się wybieram, idę z Caroliną na małe zakupy. - powiedziałam, a następnie przecisnęłam się przez niego i skierowałam się do łazienki.

Kiedy już wybiła stosowna godzina, oderwałam się od laptopa i szybkim krokiem poszłam po bluzę, pożegnałam się z Willem i wyszłam z mieszkania. Zważywszy na fakt, że mieszkaliśmy w bardzo wygodnym miejscu, do galerii byłam w stanie dojść na nogach i to jeszcze w przyzwoitym tempie. Po 30 minutach byłam już na styk w miejscu, w którym się umówiłyśmy. Jej oczywiście tam nie było. Zadzwoniłam do Puffy, powiedziała, że się spóźni przez korki. Ja postanowiłam w tym czasie rozejrzeć się po galerii. Moją uwagę przykuł sklep z ciuchami oversize. Były tam ubrania lekko alternatywne, które idealnie pasowałyby ma mojego chłopaka. Zaczęłam myśleć, jakby go przekonać, żeby w to wszedł. Moje głębokie rozmyślania przerwał telefon od Puffy, która pytała, gdzie jestem. Totalnie zapomniałam o niej, więc szybkim krokiem wróciłam do umówionego miejsca.

- Toni! Tu jestem! - zawołała.
- No wreszcie. - powiedziałam i ją przytuliłam. - Chodź, mamy kilka sklepów do obejrzenia.

Po kilku godzinach włóczenia się po galerii, Puffy musiała się zbierać, a ja wróciłam do sklepu z oversizami. Zrobiłam tam zakupy za dobre kilka stów, oczywiście dalej zastanawiając się, jak go na to namówić.
Kiedy wróciłam do domu, zmęczona walnęłam się na łóżko i zasnęłam.

———————————————————————————

Hej

Ten rozdział to totalny shit. Dziękuję za uwagę.
I sorka, że tak krótko, ale nie mam ostatnio pomysłów :((

745 słów

Przyjaciele?...(Wilbur fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz