XIV

2K 99 119
                                    

Następnego dnia obudziłam się jak zwykle i zobaczyłam, że nie ma koło mnie Willa. Nie było to coś nowego, czasami musiał iść do sklepu po coś ważnego. Wstałam i jak co rano ogarnęłam się. Czas mi bardzo szybko zleciał. Zdążyłam w prawdzie doczytać nową książkę, którą zaczęłam jakiś tydzień temu, ale nic poza tym. Po chwili ktoś do mnie zadzwonił. Niestety był to numer zastrzeżony, więc z początku nie miałam pojęcia kto to. W słuchawce od telefonu usłyszałam dość spokojny, lecz mocny kobiecy głos.
- Dzień dobry, pan William Gold, jeszcze przytomny poprosił, abym do pani zadzwoniła. Przejdźmy do rzeczy. Pan William brał udział w wypadku samochodowym. Razem z drugim sprawcą trafił do szpitala na ulicy Rottengena. - na tę wiadomość się popłakałam. Nie do końca dowierzałam, że coś takiego mogło się stać. Podziękowałam, rozłączyłam się i zadzwoniłam na taksówkę, żeby jak najszybciej tam dojechać. Oczywiście taksówkarz z początku kompletnie mnie nie rozumiał, gdyż mówiłam przez łzy, ale chyba potem ogarnął o co mi chodzi. Transport za 5 minut był już gotowy. Prowadzący najwyraźniej słyszał już o wypadku, bo nawet nie pytał gdzie jechać. Poprostu zawiózł mnie do szpitala i życzył powodzenia. Wparowałam do budynku już bardzo zdenerwowana, zaczęłam pytać różne pielęgniarki gdzie leży Will, ale jak na złość nikt nie wiedział. W końcu udało mi się znaleźć kobietę, która wiedziała i zaprowadziła mnie do jednej z sal.
Do tej pory miałam nadzieję, że za chwilę ktoś wyskoczy zza ściany i krzyknie, że to żart. Niestety, kiedy weszłam, zobaczyłam Willa podłączonego do różnych kabli i kabelków, lekko zakrwawionego. Od razu do niego podbiegłam z płaczem. Był nie przytomny, na monitorze jednego z urządzeń widziałam jednak jego, niestety spowalniające, bicie serca. Z każdą minutą płakałam coraz bardziej i coraz głośniej. Kreska na monitorze powoli się wypłaszczała, a kiedy była już zupełnie prosta zaczęłam krzyczeć.
- Nie opuszczaj mnie! Proszę! Nie poradzę sobie!

I wtedy obudziłam się, cała spocona, w łóżku, obok Willa, który się obudził, przez to, że krzyczałam to wszystko przez sen. Nic nie mówiąc popatrzył się na mnie bardzo przestraszony, a ja rzuciłam mu się na szyję bardzo gwałtownie i mocno.
- Miałam okropny koszmar. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Spokojnie, chodź tu. - pogłaskał mnie po głowie. - Będzie dobrze. Chodź, zrobię ci herbatę, uspokoisz się.
- Dobrze, dziękuję.
Usiadłam przy stole z chusteczkami i zaczęłam ogarniać twarz. W tym czasie Will stał przy blacie kuchennym i coś tam majstrował z kubkiem. Ja się tylko na to patrzyłam zastanawiając się, co on tam wsypuje. W końcu ruszył się z tamtąd i trzymając kubek z czymś usiadł obok mnie podając mi naczynie.
- Lepiej? - zapytał.
- Oczywiście. Która jest w ogóle godzina?
- Chyba 2. Albo 3. Coś takiego.
Kiedy wypiłam już całą herbatę, poczułam okropne zmęczenie, więc wróciłam z powrotem do łóżka. Chłopak jeszcze wyjątkowo został w kuchni, chyba coś sprzątał. Przez ten czas nie mogłam w ogóle zasnąć. Przewracałam się z boku na bok walcząc z nieprzyjemnymi myślami o śnie.

Po kilku minutach do pokoju wszedł Will i zobaczył, że nie śpię. Położył się obok mnie i przytulił mnie od tyłu. Od razu zrobiło mi się lepiej. Był taki ciepły i miły, w prawdzie ogromy, ale nadal miły. Odwróciłam się delikatnie na drugi bok, popatrzyłam mu w oczy i się uśmiechnęłam. Trochę trudno było mi zlokalizować jego brązowe, ciemne oczy, bo to środek nocy. Po chwili zamknęłam je i powoli zasnęłam.

Nazajutrz byłam kompletnie nie wyspana. Ta noc bardzo mnie zmęczyła, zwłaszcza że nie mogłam przestać myśleć o tym śnie, mimo obecności Willa.
Musiałam jednak wstać, bo chyba nie będę leżeć cały dzień, co nie? Mozolnie wygrzebałam się z łóżka i poszłam do salonu, aby móc ponownie zalec na czymś wygodnym i narzekać, jak to ja biedna się nie wyspałam. Na szczęście nie byłam z tym problemem sama. Will miał równie ciężką noc z mojego powodu. Trochę mi się go szkoda zrobiło, ale lajf is brutal.
- Słuchaj, mimo że cię kocham, trochę mi dzisiaj zepsułaś noc. W zamian za to zrób mi kawę. Proszę.
- To zmotywuj mnie, żebym zeszła z kanapy, bo na prawdę mi się nie chce.
Po tych słowach, chłopak podszedł do mebla i podniósł mnie. Następnie postawił i uśmiechając się zajął moje miejsce, rozkładając się na całej długości kanapy. Niechętnie podeszłam do blatu w kuchni i równie niechętnie zaczęłam szukać kawy. Na próżno z resztą. Po poszukiwaniach popatrzyłam zmęczonym wzrokiem na bruneta, a ten wychylił
rękę trzymającą puszkę z proszkiem. Chciałam mu ją zabrać, ale ten zeskoczył z miejsca, na którym przed chwilą siedział i zaczął przede mną uciekać. Moim spojrzeniem dałam mu do zrozumienia, że na prawdę nie jestem w humorze na takie zagrywki. W czasie jego dezorientacji, zwinnym ruchem wyrwałam mu puszkę i z uśmiechem wygranej oraz satysfakcją wróciłam do robienia kawy.

Po śniadaniu, razem z Willem odpaliliśmy takiego luźnego streama z czytaniem hejtów. Każdy twórca go dostaje, to wiemy wszyscy, ale niektóre teksty są poprostu rozwalające i doprowadzają mnie do istnej głupawki. Jeszcze jak Will je komentuje, umieram ze śmiechu. Stwierdziliśmy zatem, że będzie to idealny sposób na rozbudzenie po tej ciężkiej nocy. Odpaliliśmy streama i momentalnie ludzie zaczęli się zbierać i spamić na czacie. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy telefon, włączyłam Instagrama i razem z chłopakiem zaczęliśmy czytać komentarze pod naszymi zdjęciami. Uśmialiśmy się przy tym co nie miara. W ten sposób zleciało nam trochę czasu, aż w końcu cały czat prosił nas, żebyśmy zrobili jakiś śmieszny challenge w Mincrafcie, także włączyliśmy grę, a ja poprosiłam Willa, żeby na chwilę zamkął oczy. W tym czasie szybko pobiegałam po całym mieszkaniu w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym mu je zasłonić. W końcu znalazłam coś, szybko przybiegłam i zasygnalizowałam ludziom na czacie co robię. Od razu wszyscy zaczęli spamić emotkami.
- Już się boję. - powiedział.
- Bój się, gramy dzisiaj, ale nie widzisz kompletnie nic. Możesz podglądnąć dwa razy na dziesięć sekund.
- Ale litościwa jesteś, na prawdę.
Naprowadziłam ręce bruneta na klawiaturę i myszkę, a resztę musiał wykonać sam. Musiałam teraz iść do kuchni trochę posprzątać, bo zrobiłam straszny bałagan szukając jakiegoś materiału. Will się chyba tam dobrze bawił, gdyż słyszałam jego dość donośny śmiech. Chciałam nawet zobaczyć co się tam dzieje, ale stwierdziłam, że go tam zostawię, niech się bawi.
W tym czasie zajęłam się obiadem. Nie miałam ochoty na gotowanie, zamówione żarcie też mi się znudziło, dlatego sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do jednej z restauracji w mieście, aby zarezerwować stolik.
- Tak! Udało się! - usłyszałam z biura. Strasznie szybko mu poszło, więc gdy tylko udało mi się dogadać z panią od restauracji wróciłam do chłopaka.
- Brawo, medal ci mam kupić? - zapytałam ironicznie.
- Nie narzekałbym. Dobra moi drodzy kończymy, miłej reszty dnia i do zobaczenia. - zakończył streama. - Co ty żeś wymyśliła?
- Cokolwiek, żeby było ciekawie, anyway, zarezerwowałam nam stolik w restauracji na rynku. Mamy na 16, więc się zbieraj. - powiedziałam całując go i idąc po bluzę.
- To już? - zapytał zdziwiony i także zaczął się ubierać.

Razem stwierdziliśmy, że pójdziemy na nogach, ponieważ to już prawie maj, więc jest ciepło, a poza tym nie mieliśmy jakoś daleko. Poszliśmy w dół ulicy, na której mieszkaliśmy, po drodze zaczepiło nas kilka fanów, zrobiliśmy sobie zdjęcia i w końcu doszliśmy. Restauracja była dosyć elegancka, miała przeszklone ściany i drzwi z pozłacaną klamką. Bez zastanowienia weszliśmy do środka, trzymając się za ręce i usiedliśmy przy zarezerwowanym stoliku. Wnętrze również było bardzo ładnie przystrojone. Od razu przyszła do nas kelnerka i zapytała, co chcielibyśmy zamówić. I tutaj wyrwał się Will:
- Ravioli z mięsem dwa razy poprosimy.
Pomyślałam Okej, niech będzie, nigdy nie jadłam, ale kelnerka chyba zobaczyła malującą się na mojej twarzy niepewność. Twierdząco tylko pokiwałam głową.

Po zjedzonym posiłku, wybraliśmy się na plażę, jako iż mieliśmy ją bardzo blisko. W drodze zahaczyliśmy jeszcze o lodziarnię. Była już stosunkowo późna godzina, więc zbliżał się piękny zachód słońca. Droga na plażę minęła mi bardzo szybko. Przeszliśmy sobie brzegiem, tuż przy morzu, podziwiając cudownie okoliczności przyrody. Trochę mnie już nogi bolały od chodzenia, więc zaproponowałam, żebyśmy usiedli na piasku. Oparłam się na ramieniu bruneta trzymając go za rękę. Siedzieliśmy sobie w tak romantycznej atmosferze przez bardzo długi czas.

Do domu wróciliśmy około 22. Trochę błądziliśmy przed tym po mieście i oglądaliśmy pierdoły w sklepie, więc oczywiście tam również zostawiliśmy trochę gotówki. Byłam z jednej strony zmęczona, ale jednocześnie nie chciało mi się spać. Włączyłam zatem na telefonie muzykę i zaczęłam przeglądać klawiatury na Amazonie. Jak na złość oczywiście na żadną nie było mnie stać, więc poszłam do łazienki się umyć, położyłam się i chwilę później zasnęłam.

———————————————————————————

Heja wszystkim!
Kurde strasznie długo pisałam ten rozdział.
Zaczynam także pracę nad Dnf więc tutaj będzie się pojawiało trochę rzadziej.

1415 słów

Przyjaciele?...(Wilbur fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz