Dziś dzień w który przyjadę do Hogwartu. Nie stresowałam się wcale chciałam wyjechać z mojego domu, którego nienawidziłam całym sercem tak samo jak moich rodziców.
Samolubni ludzie matka była głową rodziny jak na kobietę przystało w tych czasach,a ojciec handlowiec,nigdy nie zależało mu na mnie czy na matce. Miał mnie i mamę tylko na pokaz dobrej rodziny.
-Skarbie szykuj się za chwilę wyjeżdżamy! - krzyknęła moja matka z salonu.
Więc zaczęłam ubierać buty oraz czarną kurtkę. Ubrana byłam w białą spódniczkę w kratkę, oraz czarną bluzkę na ramiączkach.
Podszedł do mnie ojciec i wyglądał jakby był na mnie zły za to że musi tam jechać. No tak przecież mógł robić teraz inne ciekawsze rzeczy. Chciałabym mu powiedzieć, że też mi się nie uśmiecha to że muszę z nim jechać, ale ostatecznie się powstrzymałam.-Jestem gotowa!- krzyknęłam oschle
Matka ubrana była w czarną marynarkę,białe wyprasowane spodnie oraz tego samego koloru golf. Wyglądała jakby wybierała się na jakieś przyjęcie,ale w sumie już mi to wisiało na szczęście widziałam ją ostatni raz.
Moja matka wyglądała na miłą kobietę, natomiast w domu rzadko taka była. Po tym jak dowiedziałam się że zdradza ojca kompletnie przestałam się zachowywać jakby była moją matką. Dbała w większości tylko o swój tyłek, nigdy nie interesowało ją co u mnie, czy mam znajomych, interesowało ją tylko wtedy gdy miałam kłopoty, bo jak to ona mówiła "przynoszę wstyd na naszą rodzinę".
-Zbierajcie się jedziemy- powiedział oschłym głosem ojciec.
***
Byłam Hogwarcie w końcu.
Profesor Dumbledore przywitał wszystkich uczniów po czym oznajmił że pewna nowa osoba dołączyła do Hogwartu.Tak to byłam ja.
Dumbledore wskazał ręką abym do niego podeszła. Wszystkie oczy były skierowane w moją stronę.Niechętnie to zrobiłam, nie chciałam aby każdy na mnie patrzał, usiadłam na drewnianym krześle.
Już po chwili tiara wykrzyczała mój dom - Slytherin
Usłyszałam oklaski najprawdopodobniej Ze stołu Ślizgonów , czyli teraz też mojego stołu...
Profesor Dumbledore pogratulował mi i pozwolił mi pójść do reszty Ślizgonów.
Kiedy zeszłam w oczy rzucił mi się blondyn z szarymi oczami i jasną cera.-Draco, Draco Malfoy- powiedział podając mi tym samym rękę.
-Alexa Smith- powiedziałam podając chłopakowi, swoją dłoń.
-Może chciałabyś żebym cię oprowadził co? - szepnął mi na ucho, z chytrym uśmieszkiem.
-Jeżeli to nie problem to dlaczego nie - odrzekłam
Chwycił mnie za dłoń i wyprowadził z wielkiej sali na której było tak głośno że ledwo go usłyszałam.
Pociągnął mnie trochę dalej jakby chciał nas ukryć.
Zdziwiłam się i chciałam się odezwać ale on zaczął.-Zaprowadze cię do twojego Dormitorium.
Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową na znak zgody.
Gdy byliśmy już przed pokojem wypowiedział hasło.
-pamietaj że hasło jest nasze i żadna inna szlama nie może go znać.- Jasne?-zapytał stanowczo.
-Jasne - odrzekłam
Pokój był taki ponury, miał kamienne ściany i niskie sklepienie. Z sufitu na łańcuchach zwisały zielonkawe lampy. Na jednej z zielonych ścian zpnajdował się bogato zdobiony kominek i rzeźbione krzesła.
- I jak ci się podoba?-szepnął
-Mogło być gorzej, jakoś tak ponuro tutaj.- odpowiedziałam blondynowi.
-To Slytherin- powiedział
Przerwałam niezręczną ciszę między nami
- przepraszam, chce odpocząć. Możesz już iść do przyjaciół. Dzięki za oprowadzenie- i puściłam oczko
Blondyn uśmiechnął się
- Skarbie mogę zostać jeżeli chcesz i mogę pomóc ci odpocząć- rzekł
Lekko mnie zamurowało.
On powiedział do mnie skarbie
I zaproponował pomoc tylko czy chodziło o pomoc naprawdę czy...
Zawstydziłam się, czując, że na mojej twarzy pojawiają się rumieńce.-Dziekuje i tak dużo dla mnie zrobiłeś -powiedziałam
-Dobrze ale jakby co wiesz gdzie mnie szukać- puścił oczko i wyszedł.
Czy on ze mną flirtował?
Przecież, znamy się kilkanaście minut. Chłopak był przystojny, ale nieco niepokojący.
CZYTASZ
Amante 18+
RomanceUWAGA: książka zawiera : przemoc, seks, gwałt, molestowanie, alkohol. Alexa Smith i Sophia Wilson zaprzyjaźniają się pomimo ich różnych charakterów. Dziewczyny ciągle pakują się w kłopoty. Jedna z nich, zakochuje się na zabój, w obu chłopakach na r...