2. Też jestem zaskoczona waszą głupotą.

35 3 0
                                    

P.O.V. Syriusz
  
Czekałem właśnie na Rogacza, który był na spotkaniu z naszą ukochaną prefekt naczelną. Szczerze mówiąc byłem zdezorientowany poranną rozmową i nastawieniem Delii. Po pierwsze nie mam pojęcia skąd wiedziała, że chodzi mi o nią. Po drugie jej szybka zgoda na imprezę była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Spodziewałem się raczej, że będę musiał ją namawiać. Po trzecie - jej słowa, sposób w jaki się do nas odnosi, wzrok na mojej osobie i oziębłość sprawiły, że pierwszy raz poczułem się mniej ważny.

Szokowało mnie to wszystko, bo nie spodziewałem się, że uwiedzenie jej będzie aż takim wyzwaniem. Nie mogłem zrezygnować, toteż musiałem koniecznie wziąć się w garść i zachowywać się przy niej jak przy każdej innej dziewczynie. Nie ważne jak trudne by to nie było.

Z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwiami i głośne westchnienie ulgi. Podniosłem się momentalnie i z zaciekawieniem spojrzałem na przyjaciela. Opierał się o drzwi zdzwiony i czerwony z narastającej irytacji. W końcu wziął kilka uspokajających wdechów i oparł się o ścianę pomiędzy naszymi łóżkami. 

- Lunatyk i Glizdogon poszli na zaległy szlaban do McGonagall. Nie żeby coś, ale wyglądasz na dość zdesperowanego i przerażonego, Rogaś - rzuciłem zainteresowany przebiegiem spotkania.

- Ona jest przerażająca. Nie wiesz na co się piszesz, Łapo - mruknął z przerażeniem, co wywołało mój dźwięczny śmiech.

- Faktycznie. Siedemnastoletnia dziewczyna o tak filigranowej sylwetce musi być bardzo straszna - zironizowałem, pomijając fakt jej sprzecznego charakteru.

- To wcale nie jest śmieszne - fuknął oburzony - Zszedłem do tych lochów i sama atmosfera slytherinu była przytłaczająca. Ale to nic. Delia stała tam, a jak mnie zobaczyła jedynie kpiąco spojrzała się na mnie i do końca spotkania traktowała mnie jak niedorozwiniętego intelektualnie idiotę....

- Którym jesteś... - wtrąciłem, za co oberwałem poduszką w głowę.

- Gdy tylko próbowałem coś powiedzieć od razu uciszała mnie samym spojrzeniem, a jak już doszedłem do głosu to odpowiadała tak ironicznym komentarzem, że automatycznie nie umiałem się odgryź - kontynuował okularnik -  Dała mi rozpiskę i poddział obowiązków, a potem rzuciła coś na temat patrolowania korytarzy. Więc przez dwie godziny, jak jacyś staruszkowie na spacerze w domu spokojnej starości, chodziliśmy po korytarzach. W końcu wpadliśmy na trzy krukonki. Były nawet ładne i przymilały się do mnie, a ona naopowiadała im jakiś bzdur o moich problemach seksualnych, psując mi reputację - prychnął - Potem byłem cicho, ale w końcu zacząłem się nudzić więc próbowałem jakoś zagaić rozmowę. Ale skończyło się na zwyzywaniu mnie i zagrożeniu, że jak jeszcze raz się odezwę to zrozumiem swój błąd. Oczywiście jej nie posłuchałem i myślałem że to żart. Myślałem tak do momentu, w którym na mój komentarz dotyczący jej oziębłości kopnęła mnie w czułe miejsce. Jak na filigranową siedemnastolatkę, jak to ją określasz, ma zbyt dużo siły. Przewróciłem się, bo kopnęła naprawdę mocno tym swoim obcasem, a ona wtedy uśmiechnęła się słodko i rzuciła na mnie drętwotę. Potem powiedziała, że musi mnie zostawić, bo nasz dyżur się skończył, ale na pewno któraś z moich zagorzałych fanek mi pomoże. Leżałem tam obolały na środku korytarza z dwadzieścia minut, aż w końcu zauważył mnie Filch. Poszedł po profesora Smitha, który mnie odczarował. Próbowałem wytłumaczyć mu sytuacje, ale uznał, że Delia nie byłaby do tego zdolna, a ja jestem beznadziejnie niemądry myśląc, że się na to nabierze. Dostałem szlaban za nieśmieszne żarty i rzucanie na siebie zaklęć w celu uzyskania atencji.

Widząc oburzenie, irytację i niedowierzanie malujące się na twarzy mojego przyjaciela próbowałem zachować powagę. Jednak, gdy w pełni doszedł do mnie sens jego słów i wyobraziłem sobie tą sytuację, parsknąłem śmiechem.

𝑂𝑛 𝑡ℎ𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑖𝑙 𝑜𝑓 𝑚𝑎𝑑𝑛𝑒𝑠𝑠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz