3. Jesteś... blisko.

28 5 0
                                    

P.O.V Delia

Ostatni raz podeszłam do lustra, aby dokładnie sprawdzić, czy osiągnęłam zamierzony efekt. I, ku zaskoczeniu siebie samej, muszę przyznać, że wyglądałam naprawdę w porządku. Zielona, satynowa sukienka sięgała mi do połowy ud i odkrywała znaczną część dekoltu, nie ukazując jednak za dużo. Do tego miała odsłonięte do połowy plecy, więc zaskakująco dobrze działała na wyobraźnię. Aby podkreślić typowe kolory slytherinu dodałam jeszcze czarne szpilki na srebrnym obcasie i kilka delikatnych bransoletek. Wyjątkowo rozpuściłam włosy, które sięgały mi już do bioder, dając im możliwość zakręcenia się w naturalne fale, za którymi nie przepadałam. Dzisiaj jednak dopełniało to moją stylizację, zakrywając subtelnie odsłonięte partie ciała. Z makijażem się nie kłopotałam. Moja cera nie wymagała poprawek, więc zrobiłam sobie jedynie kreski, wytuszowałam rzęsy i nawilżyłam usta bezbarwną, miętową pomadką. 

Westchnęłam lekko spryskując się perfumami o zapachu mandarynek, wiśni, róży i rumu. Idealnie na imprezę i podręczenie pewnego intrygującego huncwota.  

- Jesteś gotowa? - usłyszałam pytanie Regulusa, więc odwróciłam się w kierunku jego i Narcyzy - Wyglądasz cholernie dobrze, Del.

Prychnęłam, bo według niego zawsze wyglądałam dobrze. Tym bardziej, że często bawił się w mojego prywatnego stylistę. Sam też wyglądał zaskakująco dobrze. Duża, szara, luźna koszulka z logiem jakiegoś zespołu wraz z czarnymi spodniami, glanami i skórą prezentowała się naprawdę wyśmienicie. Aż zaśmiałam się w duchu z ironii losu. Bracia Black, oficjalnie tak poróżnieni, byli do siebie cholernie podobni. Stylem bycia, ironią, sposobem rozmowy, a nawet wyczuciem stylu.

Narcyza miała na sobie rozkloszowaną, popielatą spódniczkę i czarny golf. Wyglądała naprawdę dobrze, mimo grzeczności jej stylizacji.

- Wiem, Black - mruknęłam, uśmiechając się - Wy też wyglądacie całkiem nieźle. Myślę, że kilka lat praktyki i może mi dorównacie. 

- Pieprzysz, Harris - fuknął oburzony - Dziewięćdziesiąt procent twoich stylizacji wymyślam ja, a to, że...

- Jeżeli już dzieci przestały się sprzeczać - przerwała mu dobitnie blondynka - to możemy iść. Miałaś być spóźniona o równe dwie godziny, więc zostały ci cztery minuty, Del - zwróciła się w moja stronę.

- Nie wierzycie we mnie - wytknęłam im, biorąc różdżkę- Chodźcie, bo zwykłym korytarzem nie przejdziemy na czas.

Rzuciłam niewerbalne zaklęcie, a naszym oczom ukazały się, znane z wcześniejszych przechadzek, drzwi ukryte między dwoma łóżkami. Otworzyłam je i zachęcająco wskazałam ręką w ich stronę. Czarnowłosy jedynie prychnął pod nosem, ale nic nie mówiąc, wszedł za swoją kuzynką do ciemnego korytarza. Co kilkanaście metrów mówiłam im, gdzie powinniśmy skręcić, a po równych trzech minutach znaleźliśmy się naprzeciwko Pokoju Życzeń.

Uśmiechnęłam się do przyjaciół i przechodząc kilka razy wzdłuż ceglanej ściany, sprawiłam, że naszym oczom ukazało się piękne wejście do miejsca imprezy.

Musiałam przyznać, że gryfoni się postarali. Tylko raz w życiu byłam w mugolskim klubie, ale od razu zorientowałam się, że chcieli upodobnić to miejsce do niego. Zadziwiający był fakt, że przewodnim kolorem była zieleń. Zieleń dokładnie w kolorze Slytherinu. Cztery ogromne kanapy stały po każdej ze stron ogromnego pomieszczenia w otoczeniu stolików pełnych przekąsek, napojów i alkoholi. Na środku, pod ogromnym, srebrnym żyrandolem, znajdował się parkiet. Muzyka dudniła wszędzie wokół, zapewne za sprawą magii, a zielone światła klimatycznie oświetlały całe pomieszczenie. Musiałam przyznać, że się postarali. 

𝑂𝑛 𝑡ℎ𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑖𝑙 𝑜𝑓 𝑚𝑎𝑑𝑛𝑒𝑠𝑠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz