4.Jesteś kurewsko przewidywalny.

20 4 1
                                    

P.O.V Syriusz

Od wspomnianej imprezy minął tydzień, a ja nadal nie miałem pojęcia, co, do diabła, wydarzyło się na tej imprezie. Było to strasznie dziwne i zszokowała mnie postawa brunetki, ale bardziej zaskoczony byłem tym, jak ona wpływała na moją osobę. Miałem wrażenie, że jest jedyną, do tej pory, osobą, dla której mógłbym przegrać z samym sobą, ale wciąż jej nienawidziłem. Dlatego miałem lekkie obawy przed dalszym ciągiem naszej dziwnej zabawy.

W niedzielę była pełnia, więc w poniedziałek nie mogliśmy pojawić się na lekcjach. Z kolei w resztę dni tygodnia, nie mogłem nigdzie dostrzec Delii. Zupełnie tak jakby nagle rozpłynęła się w powietrzu.

 Z jednej strony dawało mi to przestrzeń na przemyślenie wszystkiego, ale z drugiej nudziłem się i brakowało mi kontaktu z dziewczynami. A tak długo jak nie złamię serca Delii, tak długo muszę być oddany tylko jej. To trochę chore, ale gdybym zaczął teraz flirtować z kilkoma dziewczynami, mogłoby to wyglądać podejrzanie, a ja mógłbym przegrać zakład. 

Właśnie siedziałem w Pokoju Wspólnym na fotelu i próbowałem odrobić pracę domową z eliksirów, ale szło mi to tak krytycznie, że po chwili książka wylądowała po drugiej stronie niskiego stolika. Remus, James i Peter odbywali właśnie szlaban. Profesor McGonagall przyłapała ich podobno jak wracali z imprezy. Ja już wtedy byłem w dormitorium. Choć, szczerze mówiąc, wolałbym teraz być tam z nimi, niż siedzieć tu i sie nudzić. Byli dla mnie jak bracia i bez nich czułem sie odrobinę niekompletny.

Obiecali, że jakoś się wymigają i zdążą wrócić na tyle wcześnie, abyśmy poszli do Hogsmade. Miałem nadzieję, że im się uda, bo nie pogardziłbym dobrym piwem kremowym. 

Westchnąłem i podszedłem do okna. na tworze było dość ciepło, co pewnie było przyczyną braku żywej duszy w pomieszczeniu. Roczniki powyżej trzeciego były w Hogsmade, a te małe, upierdliwe skrzaty wybyły gdzieś z samego rana. tego akuratnie żałuje, ale nie mam nawet komu zrobić żartu. To trochę okropne.

Nagle usłyszałem jakieś stłumione rozmowy, więc obejrzałem się za siebie. na moje usta wpłynął niekontrolowanie uśmiech, gdy zobaczyłem przyjaciół idących ciasnym korytarzem.

- Jak udało wam się tak szybko zwiać? - spytałem.

- McGonagall myśli, że zatrzasnęliśmy się w schowku na miotły przez przypadek. Remus zaczarował drzwi tak, aby wydawało się, że ktoś jest w środku i aby przez kilkanaście minut nie dało się ich otworzyć... - zaczął podekscytowany James.

- Dobrze wiesz, że nie chciałem tego zrobić, ale zmusiłeś mnie grożąc, że nastraszysz Vivian - sarknął urażony Lunatyk.

- Przestań, Luniu. Musisz trochę zluzować - zbył go okularnik machnięciem ręki -  A teraz bierzcie mapę huncwotów i idziemy do Trzech Mioteł. Zostało nam maksymalnie dziesięć minut zanim Profesor tu przybiegnie zirytowana, więc musimy szybko dostać się do tunelu.

- Mam mapę w kieszeni, więc jeśli macie pelerynę niewidkę to możemy wychodzić - odpowiedziałem.

- Mam pelerynkę, przecież jakoś musieliśmy uciec ze szlabanu.

- Racja, Łosiu. Jednak czasem myślisz - zaśmiałem się - Prowadź.

 _ _ _

Takim sposobem godzinę później siedzieliśmy w barze, śmiejąc się i popijając kremowe piwo. Było tu mnóstwo uczniów z Hogwartu, ale, jak zazwyczaj, siedzieliśmy tylko w czwórkę. Akurat w tym momencie James był w trakcie opowiadania o pogodzeniu się z rudowłosą Evans.

𝑂𝑛 𝑡ℎ𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑖𝑙 𝑜𝑓 𝑚𝑎𝑑𝑛𝑒𝑠𝑠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz